Jak interpretujecie końcową scenę w Londynie, gdzie drzwi domu głównego bohatera otwierają się przed lokajem identycznie, jak w Wiosce? Jak dla mnie to metafora faktu, że nadal nie jest wolny - wydostał się z Wioski, ale mocodawcy w dalszym ciągu będą go ścigać.
Mnie bardziej zastanowiła natura Numeru 1. Niby McGoohan odcinał się od interpretacji religijnych, ale - biorąc pod uwagę jego katolickie wychowanie i to, że jako dorosły dalej praktykował - wydaje mi sie, że to i owo przemycił. Numer 6 jest wywyższony przez radę, jako "Człowiek" zostaje postawiony na piedestale (a więc stojący w opozycji do teocentryzmu antropocentryzm. W komnacie Numeru 1 znajdują się globusy, symbol świata (nad którym szatan panuje). Gdy 6 zbliża się do zamaskowanej figury dostaje świat w szklanej kuli (niczym Ewa owoc w większości wyobrażeń), powtarzany jest wyraz "Ja", numer 1 na szacie zaczyna przypominać "I"("Ja"). Jest tu coś z satanicznego egoizmu, któremu 6 jednak nie ulega. Zrywa maskę - okazuje się, że pod nią znajduje się twarz małpy - parodia ludzkiej twarzy, ale i znak kopiowania (małpowania), możliwie nieudolnego. Potem ogląda swoją twarz, wykrzywioną w sposób jakiego dotąd nie widzieliśmy i Numer 1 ucieka. Powstaje pytanie czy w ogóle istniał, czy 6 nie walczył tutaj z własnymi demonami? Może Numery 2 odbierały polecenia od rady, zaś wszyscy inni - jak pułkownik z "Do Not Forsake Me..." - po prostu zakładali, że jest jakiś jeden Numer 1?
"Ludzie byli rozczarowani, bo myśleli, że to się skończy jak film z Bondem, że Numer 1 będzie przeciwnikiem z Bonda"- miał powiedzieć McGoohan i trudno sie nie zgodzić. Zresztą nie jest przypadkiem, że tu, i tu największy zły to Numer 1 (w filmach z 007 Ernst Stavro Blofeld). Różnica jest taka, że Numer 1 z Bonda w momencie zdemaskowania sporo traci, w końcu żyje jako parodia samego siebie (Dr Zło z "Austina Powersa", dr Claw z "Inspektora Gadżeta"). Numer 1 z "Więźnia"nawet po zdemaskowaniu pozostaje niewiadomą.