?!?!
Co Robert powiedział Wilhelminie, że zmieniła zdanie? Jak to się mogło stać?
Wiedział o planowanym zamachu?? Ale jak przekabacił Willow??
Odpowiedzi na te pytania dostaniemy w piątym sezonie (proszę, błagam, niech go nakręcą!!).
Po czwartym sezonie zmieniam moją ocenę serialu z "dobry" na "bardzo dobry"!
Jedna tylko rzecz mnie zirytowała w ostatnim odcinku - ojciec Jaspera stał przodem do pary młodej, niemalże parę kroków od Roberta i co, król go nie zauważył?
Myślę, że ona go kochała. Przy przysiędze nie widać, żeby mówiła pod przymusem. Wydaje mi się, że mógł jej coś obiecać, na przykład to, że będą szli ramię w ramię i nie będzie jej odpychał. We wcześniejszym odcinku widać było, jak zabolało ją to ustawienie w szeregu. Myślę, że on też poniekąd darzył ją uczuciem. Może tylko razem mogli wygrać. Druga sprawa, że na tronie nie chodzi o osobę o największym sercu, empatii, tylko o taką, która potrafi podjąć samodzielne decyzje i brać za nie odpowiedzialność, trochę bezwzględną, która ma utrzymać władzę mimo nieprzychylności oraz taką, która jest stabilna zarówno emocjonalnie, jak i w zakresie sprawczości i decyzyjności. Do serialu wróciłam po latach i o ile kiedyś liczyłam na powstanie nowego sezonu i to, że Liam zasiądzie na tronie, tak teraz, jak już wiem, że jest to oficjalne zakończenie, właśnie tak tłumaczę je sobie.
To, że ojciec Jaspera był tak blisko i pokazywał swoją twarz i nie został rozpoznany to totalny absurd. Zwłaszcza, że przez dwa sezony Robert przedstawiany był jako ten, który ma oczy dookoła głowy, sprawdza i weryfikuje wszystko. Tu mamy uwierzyć, że go nie rozpoznał, jak stał tuż obok.
Za pierwszym razem jak oglądałam, myślałam o szantażu - Willow dowiedziała się, że kobieta Liama wraz z dzieckiem zostali uprowadzeni i została zmuszona do złożenia przysięgi, teraz jednak widzę, że w scenach, w których już wiedziała kim on jest, starała się dalej patrzeć na niego z miłością, do tego przy przysiędze nie widać było strachu.