Od razu napiszę, że odcinek 9 obejrzałam dopiero wczoraj wieczorem. Rozczarował mnie on
jednak do tego stopnia, że dwukrotnie zasnęłam w trakcie seansu. Oglądam głównie bardzo
stare kino i w ogóle nie jestem miłośniczką współczesnych seriali made in USA. Na "Walking
Dead" natrafiłam przypadkiem i niesamowicie mi się spodobał. Dlatego właśnie jestem
strasznie rozczarowana.
Rozumiem, że serial odwołuje się do fabuły komiksu, ale po tak długiej przerwie oczekiwałam
jakichś ciekawych zwrotów akcji i większego napięcia. Wątpię czy ten odcinek przyciągnie
nowych widzów. Zbyt duże przeciąganie scen, monotonne dialogi, brak silnej sceny końcowej.
Zakończenia w tym serialu zawsze szokowały i dawały takie napięcie, że człowiek nie mógł się
doczekać następnego odcinka. Gdyby to był szeregowy odcinek to rozumiem, ale po takiej
przerwie oczekiwania były większe. Dziwne, że scenarzyści nie zbudowali akcji tak, by
przyciągnąć potencjalnych nowych widzów. Fabuła serialu zbyt mocno dryfuje w kierunku
obyczajowym (Andrea i Gubernator, niemowlę) a zbyt odbiega od pierwotnej
postapokaliptycznej konwencji filmu.
Mnie najbardziej podobały się pierwsze dwa sezony w których fabuła koncentrowała się na
przetrwaniu głównych bohaterów. Był to bardzo ciekawy serial post apokaliptyczny. W trzecim
sezonie walka o przetrwanie zeszła na drugi plan na rzecz konfliktów o władzę. Nowe postacie i
ciekawe zwroty akcji sprawiał jednak, że przyjemnie się to oglądało. Nadmierne rozbudowanie
wątków obyczajowych kosztem spowolnienia akcji jest w mojej ocenie błędem. Nie zachęca
także nowych widzów do jego oglądania, co w dalszej perspektywie może spowodować, że
serial zleci z anteny.
Mogli to zrobić zdecydowanie lepiej, zepsuli walkę Dixonów, mogli ten wątek rozciągnąć na cały odcinek, a zajęło im to 3 minuty , to chyba największe rozczarowanie, zabrakło im pomysłów? Tak naprawdę wszyscy czekali głównie na tą walkę a tu zmuła ;/
Na cały odcinek? No proszę Cię..Walking Dead to jest głównie dramat, więc nie oczekujcie wielkiej rozpierduchy przez 40 min.
Mnie cieszy to że ten odcinek był spokojniejszy, bo w 3 sezonie ciut za bardzo idą w samą akcję.
Lol .nie chodzi mi o to żeby się napiepszali przez 40 min, tylko żeby ich starcie było pod koniec odcinka, w między czasie jakiś plan ich odbicia itd. i mogli wymyślić coś ciekawszego niż zwykła bójka między nimi , coś w stylu walk na arenie jak bodajże w 4 odc.
Napisałeś w pierwszym poście: "mogli ten wątek rozciągnąć na cały odcinek" , więc...
Owszem, mogli poświęcić temu więcej uwagi, ale bez przesady żeby z tego wątku robić centralne wydarzenie odcinka. Nie mogli by pokazać walki na koniec, bo poprzedni odcinek na tej scenie się zakończył, więc logicznie 9 odcinek musiał się od niej rozpocząć. Bez sensu było by zastosowanie zabiegu al'a Moda na Sukces i przeciągnięcie na siłę tego na sam koniec.
"ten wątek" czyli ich starcie, przygotowania, szukanie wyjścia z sytuacji, może jakaś pomoc Andrei, no coś w tym stylu, przecież mogli ich przetrzymać jako więźniów
Ale po co? Po co Gubernator miałby ich przetrzymywać? Zresztą weź pod uwagę to że serial jest adaptacją komiksu, więc co za tym idzie ma wyznaczone pewne (ważniejsze) wątki, które trzeba zrealizować i nie na wszystko znajdzie się czas.
Po to żeby nie było potem przeciągania "na siłę" nudnych wątków jak w drugim sezonie
Tak to teraz bd ci tłumaczył dlaczego 2 sezon był nudny , chyba to że większość uważa go za najsłabszy/najnudniejszy powinno wystarczyć sam się domyśl dlaczego
Motyw z więzieniem jest jednym z moim zdaniem najlepszych i najciekawszych motywów w komiksie (dalej również sporo się dzieje), więc myślę że nie ma co się obawiać tutaj o powtórkę z farmy Greenów. Oczywiście,należy się spodziewać czasami spowolnienia akcji, na rzecz "gadaniny", ale nie powinno być takiego zastoju w fabule jak w 2 sezonie.
motyw z więzieniem jest fajny, ale chyba za wcześnie wprowadzili miasteczko, które z kolei za bardzo rozwlekają sztucznymi jak dla mnie dialogami. W drugim sezonie dialogi były długie i było ich dużo ale wydawały się jakieś takie bardziej naturalne i wprowadzały w atmosferę pozornego bezpieczeństwa jakiego przez chwilę doznali.
Ja również cieszę się, że odcinek był spokojniejszy. W końcu mieliśmy więcej dialogów niż akcji. Jednak jeśli chodzi o walkę Dixonów oraz ich odbicie z Woodbury, czuję lekki niedosyt. Myślę, że twórcy mogli lepiej to rozegrać. Myślę że to wszystko potoczyło się nieco za szybko.
Owszem, ta akcja była za krótka - Dixonowie mogli się trochę ponaparzać z gachami Philipka itd. no ale ja osobiście nie czuję jakiegoś nie dosytu i na pewno bym nie chciała żeby ta scena trwała pół odcinka. Bardziej mi zależy na dialogach i ukazaniu relacji między braćmi, niż na ich walkach. Poza tym myślę, że jeszcze nie raz zobaczymy ten duet w akcji ;]
Wydaje mi się, że taki był zamysł, aby akcję z odbiciem Dixonów rozegrać w szybkim tempie. Uważam, że takim zagraniem twórcy chcieli pokazać że Gubernator nie cofnie się przed niczym, że trzeba działać bez zbędnego zagłębiania się w "struktury". Tutaj nie było czas na dywagacje czy przeciągniętą walkę. Wyszłoby to odrobinę przerysowanie nie sądzisz?. Daryl stał się priorytetem, a co za tym idzie potrzebna była akcja w stylu "ciach, ciach i po krzyku".
Tylko, że akcja w trzeciej serii stała się do bólu przewidywalna. W pierwszych dwóch seriach bohaterowie praktycznie cały czas przenosili się z miejsca na miejsce. Dotyczyło to wszystkich bohaterów, a nie tak jak obecnie, gdzie 50 % bohaterów siedzi spokojnie w więzieniu a akcja tam sprowadza się do dialogów "jesteś dla mnie jak syn". W pierwszych dwóch seriach było zdecydowanie więcej akcji, apokalipsy, zombie (czyli tego, o czym jest serial). Obecnie mamy dwie grupki walczące o władze, a zombiaki zeszły na drugi plan. Obecnie akcja staje się cholernie przewidywalna i nie ma elementu zaskoczenia
Może sprecyzuje o co mi chodzi :) Woodbury i Więzienie to miejsca na wskroś bezpieczne i brakuje mi tu takich zagrożeń jak choćby na farmie. W poprzednich odcinkach zawsze można było liczyć na jakiś zupełnie nieprzewidywalny zwrot akcji. Obecnie tego nie dostrzegam.
Moim zdanie co do akcji to pierwsze dwa odcinki + 4 przebiły akcją cały 2 sezon
ciesze sie, ze mi podeslalas link do tego tematu, bo czytam to, co dokladnie sama chcialam napisac :) nie wiem dlaczego wczesniej go nie zauwazylam. chodzi mi o to samo, 'jestes dla mnie jak syn' - kwintesencja.
Jak dla mnie ten serial był fajny z powodu oryginalnego tematu, specyficznego klimatu zagrożenia i nieprzewidywalności zdarzeń.
Wszyscy tu jednak do znudzenia powtarzają "to film o relacjach międzyludzkich a zombie to tylko tło". Ok, może taki jest zamysł twórców. Bez zombie i specyficznego klimatu to jest dla mnie serial dramatyczny na poziomie 3-4/10. Bo czym tak naprawdę się broni? Dobrym aktorstwem? (nie!), Dobrymi dialogami? (nie!!), Dobrymi zdjęciami? (nie, bo akcja dzieje się obecnie w dwóch nudnych miejscach) Dobrym montażem i muzyką (nie!) , Efektownymi zakończeniami odcinków (mam nadzieję że następne będą lepsze)
Jesteś kolejną osobą która nie bardzo rozumie o czym jest serial. TWD to przede wszystkim dramat. Zombie stanowią jedynie tło. Najważniejsze są relacje między bohaterami. Dlatego ja się cieszę, że w końcu mamy więcej dialogów niż akcji.
Czy akcja w trzecim sezonie stała się do bólu przewidywalna? Nie sądze. To, że bohaterowie nie przemieszczają się z miejsca na miejsce nie oznacza, że serial przestał zaskakiwać.
Owszem, podstawowe znaczenie odgrywa tu ukazanie relacji ludzkich w obliczu zagłady. Ale ostatnie odcinki prawie całkowicie koncentrują się na waśniach dwóch grupek. To trochę nieprawdziwy obraz sytuacji w jakiej się znaleźli.
Ostatnie wątki obyczajowe są cholernie płytkie. Dużo bardziej podobały mi się te z 2 i początku 3 sezonu
Ludzie widząc apokalipsę zombie widzą przed oczami ciągłe uciekanie przez trupami, co jest moim zdaniem założeniem wręcz absurdalnym. Uważam, że to właśnie daje, cytując Ciebie "nieprawdziwy obraz sytuacji w jakiej się znaleźli". Gdyby ciągle pokazywali akcję rodem z pierwszego sezonu, to serial trąciłby sztucznością jak i brakiem pomysłu. Można by powiedzieć, że widz odczułby nawet pewien zabieg hiperbolizacji tegoż zjawiska. Na całe szczęście mamy inaczej, gdyż w uniwersum to nie zombie są zagrożeniem, a właśnie człowiek co dodaje sporej dozy realizmu, ukazując skrajnie różne typy osobowości oraz charakterów. Siła TWD polega właśnie na tym, aby pokazać jak człowiek odnajduje się w takich sytuacjach gdy dochodzi do starcia obóz-obóz, jak w około postępuje proces dehumanizacji, jak zderzają się ze sobą różne światopoglądy. Ważne jest aby przedstawić chroniczny strach w stosunku do obcych, jak i swoistą ksenofobię. "Żywe Trupy" to przede wszystkim tworzenie hermetycznych społeczności, które czy by się tego chciało czy nie, muszą się kiedyś ze sobą zderzyć. Sama Maggie zresztą wspomniała, że tak długo uciekali przez trupami, że zapomnieli do czego ludzie są zdolni. To natomiast obrazuje nam fakt, iż same zombie są najmniejszym zmartwieniem grupy. Na etapie historii na której jesteśmy my jako widzowie, nie mamy już do czynienia z ludźmi, który robią w gacie na widok jednego zombie. Widzimy grupę, dla której obecność zwłok stała się codziennością, stałym elementem ich egzystencji.
Przewidywalna? No nie wiem...znam komiks, a i tak nie jestem w stanie przewidzieć dokładnie co się dalej wydarzy. W sumie to dziwi mnie to że podoba Ci się drugi sezon, który jest faktycznie momentami przegadany, a faktyczne elementy jakieś akcji i ważniejszych wydarzeń można policzyć na palcach jednej ręki, a na 3 sezonie gdzie jest już to wszystko w dużej mierze zbalansowane i tempo postępu fabuły jest znacznie szybsze, Ty śpisz. No ale są różne gusta.
Zombiaki zawsze były na dalszym planie, pora się z tym pogodzić ;]
Ale ja nie chcę Zombie :) Chciałabym po prostu głębszego ukazania zagrożeń, świata w obliczu zagłady, mniej przewidywalnych wątków.
Dla wątków obyczajowych mogę sobie obejrzeć "Gotowe na wszystko" czy inny shit.
Napisałaś "zombiaki zeszły na dalszy plan" więc tak to odebrałam. Kirkman w swojej opowieści pokazuje że przede wszystkim największym zagorzeniem w takiej sytuacji są inni ludzie. Piszesz ciągle o przewidywalności - mogłabyś podać jakieś przykłady?
Tak jak już pisałam, Walking Dead jest głównie dramatem, więc jeżeli Cię taki "shit" nie interesuje, no to widocznie to nie jest serial dla Ciebie.
Od razu wspominam, że nie znam komiksu.
1. "zombiaki zeszły na dalszy plan" - miałam tu na myśli podstawowe zagrożenie w świecie po zagładzie. Konflikt pomiędzy dwoma grupami całkowicie zdominował fabułę. W pierwszych dwóch seriach podstawowym zagrożeniem były zombie. Obecnie stała się nim konkurencyjna grupa.
2. Kirkman pokazuje, ale ja nie znam komiksu. Przyjmuje, że serial odzwierciedla fabułę, ale odnoszę się do serialu jako odrębnego bytu.
3. Po prostu serial opiera się na idei, że podstawowym zagrożeniem w świecie po zagładzie jest drugi człowiek.
Przez dwie pierwsze serie podstawowym zagrożeniem byli zombie, Zachowania głównych bohaterów były dla mnie racjonalne. Próbowali bowiem współpracować by uniknąć zagrożenia ze strony zombie. Konflikt pomiędzy dwiema grupami nie jest dla mnie racjonalny (rozumiem jednak argument, że tak jest w komiksie). Przez dwie pierwsze serie bohaterowie unikali wystawiania się na niebezpieczeństwo i osiągnęli wysoki stopień bezpieczeństwa w więzieniu i Woodbury. Oczywiste jest, że generowanie konfliktu pociągnie za sobą jakąś ilość ofiar. To nie jest dla mnie racjonalne w świetle poprzednich serii (rozumiem że tak jest w komiksie, ale czy ten fakt ma zwalniać mnie z racjonalnego myślenia?)
4. Przewidywalne elementy: choćby to, że osią fabuły będzie konflikt pomiędzy ludźmi z dwóch ośrodków. W drugiej serii bohaterowie zboczyli z autostrady i trudno było przewidzieć co się z nimi stanie. Napadu zombie na farmę też nikt nie mógł przewidzieć. Było zdecydowanie mniej stałych punktów odniesienia i akcja sprawiałą dla mnie wrażenie bardziej spontanicznej.
Poza tym niektóre wątki obyczajowe stały się bardzo płytkie (choćby ten dialog Herschela z Glennem, że "jest dla niego jak syn").
5. Pisząc o "Gotowych na wszystko" miałam na pewien nadmiar wątków obyczajowych. Dla mnie TWD to przede wszystkim serial postapokaliptyczny o ludziach w obliczu podstawowych zagrożeń. Jeżeli oczekujesz słabych wątków obyczajowych będziesz ich szukał w Klanie a nie w The Walking Dead.
6. "no to widocznie to nie jest serial dla Ciebie". Uwaga ad personam zupełnie nie na miejscu. Oglądam prawie wyłącznie kino europejskie i amerykańskie kończące się na latach 60tych. Późniejsze mnie nie pasi.
Wiem, że wielbiciele komiksu mi nie darują. Ale chyba ten serial nie służy tylko odmóżdżeniu. Temat jest tak ciekawy, że wiele przemyśleń aż się ciśnie :)
Ad.1 Tak jak już pisałam, Kirkman za równo w komiksie jak i w serialu, chcę pokazać że głównym zagrożeniem są inni ludzie, tak że trupki raczej będą tym mniej groźnym przeciwnikiem (choć nie zawsze).
Ad.3. Ale tu nie trzeba znać komiksu żeby dojść do pewnych wniosków. Jak sobie wyobrażasz współpracę z gościem pokroju Gubernatora? To jest typ, który jest chory na władzę dodatkowo z ciągotami do psycholstwa. On eliminuje każdego kto w jego mniemaniu mu zagraża. Tutaj nie ma miejsca na jakąkolwiek współpracę, król jest tylko jeden.
Poza tym po tym co pokazał Philip (przesłuchiwanie Maggie, próba zabicia Michonne, zmuszenie Dixonów do bratobójczej walki) Rick miałby jak gdyby nigdy nic wyciągnąć do niego rękę i powiedzieć "nic się nie stało" i poklepać się z nim po plechach? W serialu jak i w życiu - ludzie są różni i mają różne podejście i poglądy. Czy w realnym świecie każdy zachowuje się racjonalnie? Pytanie retoryczne. Gdyby każdy bohater błyszczał inteligencją,sprytem i niebywałym rozsądkiem, to była by to wyidealizowana bajeczka, nie sądzisz?
Ad.4 No ok, mamy konflikt z inną grupą. Rozumiem że chodzi Ci o to że teraz nie ma takiego napięcia?
To nawet nie było dialog, tylko krótka kwestia. Ja osobiście odczuwam lekkie spłycenie, ale pod tym kątem że jest za mało rozmów. Niektóre postacie są marginalizowane np. Hershel, czy Michonne, ale mam nadzieję że w drugiej połowie tego sezonu to się zmieni.
Ad.6 Że niby Cię to obraziło? No proszę Cię. Poza tym sama zaraz piszesz o tym że oglądasz zupełnie inne produkcje, jakbyś chciała zasugerować że w istocie, TWD to nie Twoja bajka...
Odmóżdżeniu? Jej, to ostatnie czego można oczekiwać po tym serialu ;]
Jeżeli Tortuga nie masz nic przeciwko, to i ja dodam coś od siebie.
Zwracając się już teraz do założycielki tematu.
Ad1. Twoja teoria odnośnie zagrożenia jest błędna. Jedynym, ale jednocześnie największym zagrożeniem w pierwszym jak i drugim sezonie nie były zombie, a sama grupa. Wiesz dlaczego? Ponieważ było to zbiorowisko obcych sobie ludzi, nieznających zagrożenia, a nawet nie zdających sobie z niego sprawy. Ciągnęli oni dzień za dniem, bez żadnych prób racjonalnego zaaklimatyzowania się do zaistniałych sytuacji. To nie trupy były niebezpieczeństwem, gdyż je akurat można sprawnie unikać co udowodnił sam Rick. To ludzie stawiali siebie w stanie śmierci, ponieważ byli nieświadomi swoich kroków. Gubili się jak dziecko we mgle. To gubienie się natomiast wynika z odmiennych charakterów, interesów, celów, poglądów. Ta kilkunastoosobowa grupka ludzi przeżyła swoiste zderzenie się kilkunastu różnych światów. Z jednej strony autorytarny Shane, z drugiej demokratyczny Rick, z trzeciej wszystkowiedzący oraz moralizatorki Dale, następnie pełen wiary Hershel, później tyran Ed wraz z szarą myszką Carol itd. To sprawiło, że nie potrafili oni zbudować podstaw społeczności, przez sprzeczność postaw jak i wymagań. Oni sami dla siebie byli zagrożeniem. Dopiero Rick poskładał to do kupy w późniejszym czasie.
Ad2. Nie możesz traktować serialu jako czegoś nie związanego z komiksem, jako iż jest on wierną adaptacją pierwowzoru, a co za tym idzie, będzie umiejscowiony w tych samych ramach, które wypracował Kirkman na potrzeby uniwersum. Sama baza, zarówno serialu jak i komiksu opiera się na tych samych regułach.
Ad3. "Po prostu serial opiera się na idei, że podstawowym zagrożeniem w świecie po zagładzie jest drugi człowiek". Tym zdaniem trafiłaś w sedno i nie potrzebne są moim zdaniem dalsze dywagacje. Odnieś się do mojego postu wyżej, jak fragmentu tejże wypowiedzi odnośnie zagrożenia w pierwszym i drugim sezonie.
Ad4. Drugi sezon był jednym z najbardziej przewidywalnych jakie kiedykolwiek oglądałem, już nie w tym gatunku, ale w ogóle historii. Działania bohaterów były łatwe do odgadnięcia, jako iż toczyło się w okół trzech punktów czyli:
-trójkąt Lori-Rick-Shane
-rozpadanie się struktur grupy
-dywagacje czy grupa może zostać na farmie tudzież nie
Nie było tam żadnego zaskoczenia. Największa siła drugiego sezonu leży w tym, iż przez całe 13 odcinków mogliśmy obserwować stopniowy rozwój bohaterów i to już nie nielicznych, a wszystkich. Począwszy na Ricku, a skończywszy na Patricii. O kwestii takiej jak zakończy się tenże sezon ludzie na forum mówili już na cztery miesiące przez finałem. To samo stodoła, śmierć Shane'a, śmierć Sophie itd. Kwestia spontaniczności też jest dla mnie nietrafiona. Mimo tego, iż jestem dość stałym obrońcą drugiego sezonu ze względu na aspekt psychologiczny bohaterów, to zapewniam Cię, iż ja tam nie odczuwałem żadnej spontaniczności tudzież dynamizmu, z tego względu iż akacja toczyła się na jednej płaszczyźnie.
Ad5. TWD to przede wszystkim dramat społeczny oraz obyczajowy, więc Twoje spostrzeżenie odnośnie nagromadzenie obyczajówki są jak najbardziej trafne. Klimaty postapokaliptyczne są jedynie ramą, bazą dla serialu, ale są one przy tym najmniej istotnym czynnikiem składowym. Daje jedynie początek podejmowanym przez bohaterów działań, tyle tylko że w tym działaniach obecne są przez ułamek sekundy i nie dłużej.
Ad6. Pominę kwestię ad personam, skupię się na "odmóżdżaniu". Mówisz o tym zjawisku w momencie kiedy mamy zaserwowane bardzo dobre stadia psychologiczne bohaterów. Pytam się więc jakim cudem można mówić tutaj o głupocie? Trzeci sezon ponadto zawiera dobrze nakreślony ciąg przyczynowo-skutkowy, jak i sprawne działanie grupy podszyte poważnymi powodami, a nie irracjonalnymi czynnikami. Nie mam tutaj głupkowatej sieki na ekranie.
Rozumiem, że przeczytałeś komiks przed obejrzeniem serialu? Wtedy to na pewno wszystko wydaje się przewidywalne.
Komiks Kirkmana nie jest ogólnie znaną pozycją literacką, zatem zdecydowana większość odbiorców analizuje serial w całkowitym oderwaniu od pierwowzoru. Z tej perspektywy, podkreślam jeszcze raz że tylko i wyłącznie z tej, część działań grupy wydaje mi się mało racjonalna.
Z uwagami o zagrożeniu na początku Twojej wypowiedzi całkowicie się nie zgadzam. Jeżeli byli dla siebie takim zagrożeniem to dlaczego zatem połączyli się w grupę? Dlatego żeby zmaksymalizować swoje szanse przeżycia w konfrontacji z podstawowym zagrożeniem czyli zombie...
Owszem przeczytałem komiks, tyle tylko, że żadne z wydarzeń zawartych w serialu w sezonie drugim nie miały miejsca w komiksie, z tego względu że okres farmy jest najkrótszym okresem w całym pisarskim pierwowzorze. Twórcy ze względu na długość tegoż sezonu musieli dodać gro rzeczy od siebie, które tak się składa, były aż nader przewidywalne, a część nawet sztampowa.
A czy ja oceniam postępowanie bohaterów patrząc przez pryzmat komiksu? Proszę Cię, trochę rozgraniczenia. Jest o owszem jedna i ta sama historia, tylko w tych dwóch odsłonach jest inaczej kierowana. Część rzeczy przyspieszono, część nie itd. Rozgraniczam obydwie te kwestie.
Połączenie się w grupę jest rzeczą automatyczną w wyniku globalnej katastrofy, tyle tylko, by wypracować sobie zasady postępowania w zaistniałej sytuacji do maksimum potrzeba czasu, a tak się składa, że ten czas zajął bardzo długo, stąd stali się oni dla siebie zagrożeniem, mimo pozytywnych intencji.
Myślę, że najbardziej wymowna jest reklama 3 sezonu. "Fight the dead. Fear the living" - a z tego wychodzi sam Kirkman. Więc niestety albo "stety" serial będzie polegał na tym, że nasza grupka będzie spotykać i tych pozytywnie nastawionych do innych jak i tych niebezpiecznych.
widać po prostu zmianę prowadzącego produkcję. ponoć w 4 sezonie to miejsce ma zająć znowu inna osoba.....
Wybacz, że nie czytałam wszystkich wypowiedzi, ale chciałam swoje dwa grosze dodać.
Przewidywalność serialu, jak i to, że wszystko dzieje się w jednym miejscu, jest bardzo proste do wytłumaczenia: bohaterowie przeżyli już wystarczająco długo na świecie przejętym przez zombie, by potrafić unikać ich. Wcześniej byli zagubionymi owieczkami, mającymi nadzieje na znalezienie miejsca do życia, bądź lekarstwa w najlepszym wypadku. Gdy ich nadzieja została rozwiana, a bezpieczna twierdza (farma) zniszczona, nauczyli się, że polegać muszą tylko na sobie. A skoro znaleźli idealne miejsce do ochrony i życia, czemu tego nie wykorzystać?
Co do bohaterów - normalne moim zdaniem, że po takich przejściach zżyli się ze sobą i traktują jak rodzinę :) Poza tym nie mają nikogo innego i tylko siebie są pewni...
Mimo wszystko ten odcinek mi się podobał :) To jest serial akcji, ale dialogi też są potrzebne, bo bez tego nie byłoby sensu.
Ta walka Dixonów mogła trwać dłużej, ale pół odcinka czy tam cały to za długo . W każdym razie z niecierpliwością czekam na następny odcinek :D
Mi osobiście odcinek bardzo się podobał. Grupa jest w nieciekawym położeniu a do tego niektórzy z nich (Glenn) nie potrafią zrozumieć, że to oni są swoją własną siłą i obroną przed zagrożeniem. Dopóki będą się trzymać razem, dadzą sobie radę. Było to doskonale pokazane w tym odcinku. Motyw kiedy Glenn działa na własną rękę (gdyby przyjechał sekundy później Hershel mógłby już nie żyć). Daryl także stanął w sytuacji zagrożenia ponieważ sam zadecydował o odcięciu się od grupy. A co do Gubernatora to myślę, że to co zrobił miało wprowadzić ich w stan zagrożenia w ich psychice, takie dręczenie jakby? Teraz się sprawy pokomplikowały cholera! Tak serio to ostatnie 10 minut stałam bo nie mogłam siedzieć! Mi się podobają takie odcinki gdzie są dialogi a nie cały czas akcja, można skupić się bardziej na bohaterach i tak jakby zaprzyjaźnić się z nimi jeszcze bardziej. A teraz takie pytanie wolałbyś mieć w piwnicy 10 zombiaków którzy nie wiedzą do czego służy klamka czy 10 uzbrojonych ludzi którzy posiadają takie umiejętności jak logiczne myślenie? Ja wolę zdecydowanie 10 zombiaków, przynajmniej wiesz że chcą tylko wrąbać Twoje mięsko :D