Mimo, że wcześniej bardzo negatywnie wypowiadałem się na temat poprzednich sezonów, to teraz przyznam, że sezon 3 jest naprawdę... doskonały. Zdecydowanie najlepszy jak dotąd.
Zgadzam się z Wami:D Trzeci sezon jest zdecydowanie najlepszy. Pierwszy również był bardzo dobry, natomiast drugi chwilami mnie nudził. Czasami za dużo ,,gadaniny", za mało akcji. Rozumiem, że miało to służyć lepszemu poznaniu naszych bohaterów, ale chwilami było po prostu nudno.
W drugim sezonie wg mnie za długo kręcił się ten wątek Sofii i jej poszukiwań , i dlatego ten sezon trochę nudnawy na początku ale potem się już rozwinął :-)
Masz racje. Wątek Sophie był zdecydowanie za długi. W dodatku ciągle wszystko kręciło się wokół Lori, Ricka , Shane'a i ich ,,problemów" sercowych:D Końcówka sezonu była zdecydowanie lepsza, co nie zmienia faktu, że według mnie, jest to najsłabszy sezon:)
Przyznam szczerze, że nie brakuje mi T-Dog'a. Od początku był dla mnie tylko statystą. Nie podobał mi się jednak sposób, w jaki zginął. Myśle, że zasłużył na bardziej spektakularną śmierć:>) Może był postacią drugoplanową, ale był z nami od początku:D
A ja wam powiem, że scena pożegnania Lori z Carlem jest naprawdę dobra. Mnie w każdym razie wzięła. I nie uważam, że Lori była płaską postacią. Z pewnością postać niejednoznaczna, tak samo jak Shane.
Bardzo ładnie, wręcz utkano scenę w której Carol dowiaduje się od Ricka o śmierci jego żony i oboje płaczą. Bardzo stylowo. Bardzo podoba mi się postać Daryla jako takiego skurczybyka ale z sercem, ciekawe jak sobie poradzi z braciszkiem? Andrea, wiadomo, ugania się za chłopami, chociaż jako postać też jest fajna. Czepiałbym się trochę Glenna i Maggie. Jak dla mnie kompletnie do siebie nie pasują.
No, Glenn taka klucha, ale cóż poradzić - "love" ;D
Po trailerach widać że Daryl wróci z Merlem do więzienia. Skręca mnie z ciekawości jak to będzie wyglądać. W sensie co z robią z drugim Dixonem i jak on się będzie zachowywał. Pewnie Rick go karze zamknąć w celi.
Hahaha ....klucha;>) Niestety, trochę prawdy w tym jest. Trudno nie odnieść wrażenia, że Maggie ma ,, większe jaja" od niego.
Co do Merla. Również nie mogę sobie wyobraźić, jak to wszystko będzie wyglądało.
No otóż to. Nie powiem, w ostatnim odcinku się popisał, ale jakoś mnie ta postać specjalnie nie zachwyca, ani w komiksie, ani w serialu.
Żebym go znowu gdzieś nie skuli i nie zostawili...:D
A co myślicie o Michonne? Mogłaby się chyba trochę częściej uśmiechać, czy może raczej mogłaby się chociaż raz uśmiechnąć. Dosyć komiksowa postać, powiedziałbym. Za to jej walka z gubernatorem. Bezcenna.
Jak na razie Michonne nie robi na mnie większego wrażenia. Dla mnie zachowuje się trochę jak robot. W komiksie również była twarda, ale była bardziej ludzka. W serialu sprawia wrażenie ciągle obrażonej. Mam nadzieję, że to się zmieni. Co do uśmiechu. Pamiętam, że raz chyba się uśmiechała:>) W scenie, kiedy zbija zombie, trzymane przez Gubcia w klatce. Wtedy na jej twarzy zagościł chyba uśmiech:D
A tak rzeczywiście. Tak sobie radośnie odetchnęła. Też się zgadzam, że trochę denerwujące jest to jej ciągle nabzdyczenie.
,,Radośnie odetchneła", ładnie powiedziane:D Może, jak na dobre dołączy do grupy Ricka, coś się zmieni. Mam przynajmniej taką nadzieję. Na dzień dzisiejszy, komiksowa Michonne bardziej mi się podoba.
Ja jestem na razie tą postacią z deka rozczarowana. Za mało mówi, jest zbyt enigmatyczna (wręcz pseudotajemnicza), za mało ludzka i jeszcze momentami robią z niej jakiegoś ninja (akcja z ucieczką przed Merlem i ludźmi Philipka - tu sobie biegnie, a tu za chwilę zeskakuje z drzewa). A przecież ta komiksowa Michonne to owszem, jest twarda babka, ale nie była wyzbyta z uczuć. Jest też osoba która jest bezpośrednia i szczera. Jak jej coś nie pasi to mówi, a nie będzie się gapić z pode łba "buhhuhu patrz jaka jestem twarda baba z jajami". Na razie serialowa Michonne jest zbyt przerysowana.
U mnie sezon pierwszy wiedzie prym. Owszem by krótki ale treściwy :D Bardzo dobrze nakreślono bohaterów, niektóre momenty naprawdę wgniatały w fotel (scena śmierci AMY), trochę wątków typowo obyczajowych, trochę horroru, a no i znalazło się miejsce na nutkę medycyny :) Poza tym sama reżyseria to czysty majstersztyk, jak na produkcję tego typu. Darabont to jednak jest marka. Idealnie potrafi poprowadzić aktorów i rozpisać postaci. W niektórych momentach ekran aż kipiał emocjami (wspomniana śmierć Amy). Minusem jest wątek z Vatos. Ciekawy, nie zaprzeczę, ale nierozwiązany, choć jak powszechnie wiadomo miało być to kontynuowane w drugim sezonie, aczkolwiek AMC zrobiło focha i wyszło jak wyszło. Z czystym sumieniem wystawiam 9/10
Drugi sezon odrobinę gorszy. Lecą dwa i pół punktu w dół, czyli 6.5/10. Byłoby znacznie wyżej, gdyby nie rozwleczony wątek Sophie, oraz wyeksploatowany do granic możliwości wątek trójkąta Rick-Lori-Shane. Już nie chce wspominać o niepotrzebnych przetrzymaniu Shane'a, co znacznie ograniczyło pole do popisu. Reszta jak najbardziej na plus. Jak człowiek się wgryzie to można znaleźć naprawdę gro nowości dotyczących każdego bohatera, co pozwala na świetne rozbudowanie jego portretu psychologicznego (Andrea, Daryl, Carol, Hershel)
Co do sezonu trzeciego. Nie zrozumcie mnie źle, ale wystawiam mu ocenę 7.5/10. Owszem jest dobry, trzyma emocje, akcja jest sprawnie przemyślana, jednakże ja nie tego oczekiwałem po tym etapie historii. Uważam, że twórcy za mocno skupili się na akcji, co sprawiło, iż sprawy relacji między bohaterami zeszły na drugi plan. Czytelnicy komiksu wiedzą jak wyglądała sytuacja w wiezieniu. Tam wszystko spowodowanego było stopniową alienacją bohaterów przez życie w zimnych, ciemnych, depresyjnych murach. Ich związki ulegały oziębieniu. Sam Gubernator grał trzeciorzędną rolę. Brakuje mi tutaj zwykłych prób asymilacji. Oczyszczanie więzienia zredukowane do minimum, kiedy to w pierwowzorze brnęli oni przez całe bloki. Gdzie ta zbrojownia, lecznica, kantyna, pokoje naczelnika itd? Nie ma, a ja mocno na to liczyłem. Akcja ogranicza się jedynie do korytarzy, bloku C i spacerniaka, kiedy to twórcy do dyspozycji mają przeogromny kompleks. Następna rzecz, której mi bardzo, ale to bardzo brakuje to kompletne odsunięcie na bok, prób ponownego wprowadzenia człowieczeństwa, kiedy to powinno być na przecie i grać najważniejszą rolę. Pierwszy odcinek to zapowiadał, niestety im dalej w las, tym cisza w eterze. Życie w więzieniu popychane jest kolejnymi problemami z którymi trzeba się zmierzyć. Jak nie więźniowie, to sabotaż. Jak nie ugryzienie, to śmierć Lori. Jak nie zombie, to problem porwania itd. Pytam się ileż można? Oczekiwałem od trzeciego sezonu swoistego balansu, trochę akcji, nutka spokoju, ale nie, twórcy musieli chyba za bardzo wziąć sobie do serca narzekania co poniektórych i zabrali z serialu ten pierwiastek na który ja najbardziej liczę. Problemem jest chyba fakt, że postanowili całą akcją więzienną umieścić w jednym sezonie, co jak dla mnie było strzałem w stopę i co poniektórzy powinni się ze mną zgodzić. Twórcy zgubili tutaj prawdziwą naturę uniwersum. Niemniej jednak sezon uważam za bardzo dobry, aczkolwiek z pewnymi minusami.
czepiasz się tego 3 sezonu jak nie wiem co. Z jednej strony zarzucasz, że twórcy za bardzo skupili się na akcji a z drugiej strony masz pretensję, że czemu przez połowę odcinków nie rozpied....ali wyłącznie szwendaczy w kolejnych blokach. Otóż komiks to jednak nie film! I naprawdę skończ z tym porównywaniem bo to już się porzygać można! Serial swoją drogą, komiks swoją. Film rządzi się innymi zasadami, jest bardziej zmienny, mniej statyczny, toteż i potrzeba jest zmiany planów a nie, że przez połowę sezonów mieli by wyrzynać kolejne fale zombie w podobnych do siebie kolejnych blokach. Zastanów się w ogóle co ty piszesz.
A czy ja powiedziałem, że mają przez pół sezonu wyżynać zombie w bloku. Człowiecze, zastanów się co Ty piszesz. Skoro nie masz pojęcia jak powinni twórcy budować atmosferę więzienną to się nie wypowiadaj. Nie wiedziałem, że zasiedlanie i oczyszczanie kolejnych pomieszczeń można zaraz przyrównać do wyrzynania hord zombie. Ponownie powtórzę, zastanów się co Ty piszesz. Akcja w "zwiedzaniu" zakamarków kompleksu pokazała swoistą siłę jaką nasza grupa jest obdarzona, ukazywała strach, obawy, własne przemyślenia, niektórzy bohaterowie doznawali uczucia depresji, odizolowania mimo tego, że żyli w prawie 20 osobowej grupie, zaczęli zastanawiać się nad własną egzystencją, mimo tego, że żyją w bezpiecznym miejscu, czują, że coś jest nie tak, mają wrażenie, że te próby przystosowania się do otoczenia nie są wystarczające, co właśnie swój odzew ma w postaci Gubernatora i późniejszej zemsty. Na tym polega "oczyszczanie". Kirkman przedstawił nam determinację, siłę walki, łamanie barier, przezwyciężanie własnych słabości. W serialu tego nie ma. Twórcy jakby wystraszyli się eksponowania portretów psychologicznych bohaterów, kiedy to właśnie tutaj jest to potrzebne.
Dobra, panie ekspercie od więziennej atmosfery. Zgłoś się do współpracy jako konsultant. Może czegoś twórcy serialu się od Ciebie nauczą. Piszę to bez cienia ironii. Co ci da , że swoją wiedzę będziesz uskuteczniał wyłącznie na łamach tego portalu?
3 sezon jest THE BEST. Fakt. Ale dla mnie i tak żaden epizod nie przebił klimatem pilota pierwszego sezonu. Także następny odc. kiedy Rick spotyka pierwszy raz Glena, Andreę i resztę jest po prostu z****y.
Wyróżnienie dla pilota 2 sezonu, odcinka 12 i finałowego 13-go.
Cóż nie jeden z epizodów miał z*****e otwarcie, czy cliffhungera na koniec, co skutecznie zachęcało do obejrzenia kolejnego. Spora wyrwa w jakości serialu miała miejsce od 5-tego odc. 1 sezonu do 6-tego 2-giego. Od Pretty Much Already mamy tendencję zwyżkową i chwała za to twórcom.