PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=547035}
7,8 178 tys. ocen
7,8 10 1 177616
6,6 38 krytyków
The Walking Dead
powrót do forum serialu The Walking Dead

9

użytkownik usunięty

Serial jest świetny, choć niektórzy się ze mną nie zgodzą. Aktorsko jest wręcz perełką (chociaż do
Breaking Bad niewątpliwie mu sporo brakuje), a fabularnie również potrafi zaciekawić i zaskoczyć. Trzeba
jednak ten serial "poczuć", aby o docenić. "Przelotny" widz zobaczy w nim jedynie kolejną nawalankę z
zombiakami, czyli coś, co było już setki razy, chociaż może nie w serialu. Widz, który zagłębi się w serial,
dostrzeże inteligentną analizę psychologiczną, zwłaszcza głównego bohatera, Ricka (swoją drogą, pan
Andrew Lincoln to wisienka na torcie w tym serialu; z każdym odcinkiem doceniam jego grę coraz
bardziej) oraz jego syna. Serial zaskakuje, choć nie w taki sposób, w jaki "powinny" zaskakiwać seriale.
Nie ma tu jakichś wielkich zwrotów akcji, ba! wiele rzeczy jest wręcz przewidywalnych (jednak czasem
zdarza się, że stanie się coś niespodziewanego). Jest za to niepewność, co do bohaterów i tego, jak ich
wątki będą rozwijane. Po pierwszym odcinku było dla mnie oczywiste, że przez jakiś czas głównym, stałym
elementem fabuły będzie poszukiwanie przez Ricka jego zaginionej rodziny. Tymczasem dalej akcja
podążyła w zupełnie inną stronę. Podobnie zresztą myślałem o romansie Lori i Shane'a. To miał być
straszliwy sekret i wielki skandal, tymczasem... sami wiemy. Czasem w jakiejś postaci pokładam wielkie
"nadzieje", a ona w następnym odcinku po prostu ginie. Ten serial niewątpliwie nie jest tylko serialem o
zombie, ani o apokalipsie. Jest o ludziach. Ludziach, którzy w skrajnych sytuacjach walczą, aby zachować
swoje człowieczeństwo. Ostatni odcinek czwartej serii, Rick wgryzający się w tętnicę szyjną napastnika - i
pytanie, czym tenże człowiek różni się od szwędacza? To jest dla mnie najważniejsze pytanie, a nie to, czy
jakiś inteligentny koleś dotrze do Waszyngtonu i uratuje świat.
Skąd zatem moja dziewiątka? Niestety, słabym punktem serialu był (to chyba żadna niespodzianka)
sezon drugi, w którym akcja została prawie całkowicie zawieszona. W tym czasie niewiele dowiedzieliśmy
się o bohaterach, a i niezbyt dużo się wydarzyło. Na szczęście, kolejny sezon okazał się być świetny.

ocenił(a) serial na 9

całkowicie zgadzam się z opinią , ja dałem 10 bo uważam, że sezon drugi był bardzo dobry.Pierwsze wrażenie było - nuda jaki flaki z olejem - ale po obejrzeniu tego sezonu kolejny raz zauważyłem że źle go oceniłem - sezon drugi nie był najlepszy ale był bardzo dobry - no i zakończył się niesamowitym finałem - najlepszym epizodem z całego serialu według mnie.

użytkownik usunięty
Mikael82

Finał drugiego sezonu moim zdaniem był najlepszym finałem spośród dotychczasowych czterech. Niemniej, sezon jako całość oceniam średnio, ze względu na niezbyt interesujący rozwój wydarzeń (w zasadzie cały sezon opierał się na szukaniu dziecka i namawianiu Herschela na przyjęcie grupy Ricka na stałe) przy jednoczesnym równie niezbyt interesującym rozwoju postaci (na uwagę zasługuje moim zdaniem jedynie wątek Shane'a i Ricka oraz rosnącego napięcia między tą dwójką). W serii czwartej również postawiono na postacie, nie na akcję, jednak tym razem zostało to zrobione z głową.
Wiele osób - z tego, co wyczytałem w różnych tematach na FW - uważa, że serial jest nudny z powodu długi scen i "bezsensownych" dialogów między bohaterami (chociażby ten nieszczęsny odcinek o szukaniu procentów; swoją drogą - czy ta knajpa, do której dotarli Daryl i Beth to nie ta sama, w której Rick przekonywał Herschela do powrotu na farmę?). Dla mnie, paradoksalnie, w tym właśnie tkwi główny atut i siła tego serialu - to nie jest i nie miał być serial sensacyjny, nie chodzi o to, co spowodowało tę apokalipsę, jaką twardość mają czaszki zombie (to niewątpliwie ogromne uproszczenie, ale nie uważam tego za niewybaczalny błąd, że da się szwędacza "zabić" nawet niedogotowanym kartoflem) albo czy apteka to odpowiednie miejsce na bara-bara. Powtarzam raz jeszcze - chodzi o ludzi i ich walkę. Nie tyle o walkę z żywymi trupami, co z sobą samym.

Co do chaty - na pewno nie, to była jakaś chata w lesie, a tamta strzelanina jak pamiętasz rozgrywała się w jakimś barze otoczonym innymi zabudowaniami (np Randall spadł na metalowy płot).

Co do Twojej opinii o serialu - zgadzam się, jak dla mnie nie ma ani za dużo "nawalanki z zombie", ani "nudnego gadania", natomiast wiadomo że ocena zależy od stosunku emocjonalnego widza do serialu. Jeśli ktoś ogląda kilka sezonów i ocenia serial "na sucho" tzn. wyłącznie jako produkt - gra aktorska, dialogi, logika scenariusza, ujęcia czy charakteryzacje - to jego sprawa. Ja jednak "kupiłem" te postaci, czyli polubiłem większość z nich i przejmuję się ich losami tak jakbym np czytał książkę o ich przygodach. Zazwyczaj nie kwestionuję żadnych założeń i nie zwracam uwagi na szczegóły, serialu nie oceniłem na 10 jedynie z uwagi na to, że niekiedy scenarzyści zmuszają bohaterów do zapomnienia o tym, w jakim świecie żyją i postępowania, łagodnie mówiąc, niezbyt inteligentnie. Co często przeczy ich wcześniejszym logicznym zachowaniom.
No i jeszcze jedna kwestia - jeśli kogoś motyw zombie apokalipsy nie interesuje i nie skłania do żadnych przemyśleń i refleksji, to wiadomo że serialowy klimat raczej mu się nie spodoba i będzie mu ciągle czegoś brakować.

Powiedz żesz mi tedy, na czym polegała "walka z sobą samym" oraz jaki był "sens dialogów między bohaterami" w odcinku o szukaniu alkoholu. Poważnie pytam.

Tak na marginesie - mało kto szuka w tym serialu nawalanki z zombi, no oprócz gimbazy, która ma zakaz wstępu na to forum ustalony odgórnie :)

użytkownik usunięty
emo_waitress

"Walka z samym sobą" to dość ogólne określenie, ale tyczy się ono raczej Ricka, przynajmniej moim zdaniem. Natomiast dialogi (w tym rozmowy przy bimbrze) mają na celu zagłębienie się w psychikę postaci, w to jakie myśli im towarzyszą. To, że Beth jest kiepską postacią i że jej zmagania ze śmiercią ojca i potencjalną śmiercią siostry niezbyt ludzi interesują to zupełnie inna sprawa. Tamten odcinek był, niestety, w znacznej mierze poświęcony właśnie tej postaci. Na Darylu nie skupiono zbyt wielkiej uwagi, a szkoda, bo uważam, że z tej dwójki on jest bardziej "sensowną" postacią. Jednak nie zagłębiając się w subiektywne komentarze na temat bohaterów, sens tych dialogów jest w skrócie następujący: Beth chciała się na***ać z powodu śmierci swojego ojca, który, jak pamiętamy z sezonu drugiego, miał w przeszłości problemy z alkoholem, oraz potencjalnej śmierci siostry i innych. Ona sama alkoholu nigdy wcześniej nie próbowała, stąd jej wyraźnie nadmierne podniecenie (i nie mam tu na myśli niczego zboczonego) faktem na***ywania się w dodatku bimbrem i w towarzystwie kusznika, któremu sytuacja przywodzi na myśl wspomnienie o swojej patologicznej rodzinie. Całemu na***ywaniu się towarzyszy rosnące napięcie między "parą".
Teraz powrócę jeszcze do bycia subiektywnym i wyjaśnię, dlaczego moim zdaniem większość ludzi nie lubi tego odcinka i uważa go za "flaki z olejem". Przyczyna jest dość prosta - nikogo nie obchodzi Beth tęskniąca za ojcem, siostrą, bratem itd. Postać jest wyjątkowo nietrafiona i widz, nawet taki, którego nie nudzą długie dialogi bohaterów, nie jest zaciekawiony, co stoi za zachowaniem tej postaci. Może się mylę, ale sądzę, że gdyby to jakaś bardziej interesująca postać się na***ywała, to i opinie o odcinku byłyby lepsze. Sylwetki postaci i dobór aktorów to siła napędowa serialu. I oczywiście wciągająca fabuła oraz pomysł na realizację, ale teraz o postaciach mowa. Mam nadzieję, że w satysfakcjonującym stopniu odpowiedziałem na pytanie. Szczerze, to nie bardzo wiem jak mam odpowiadać na coś, co mnie się wydaje oczywistością.

Co do szukania nawalanki - wczoraj odbyłem z kumplem rozmowę na ten temat. Kolega jest dorosłym i w pełni świadomym odbiorcą seriali. Jednakże The Walking Dead nie ogląda, ponieważ wygląda mu to właśnie na typową nawalankę. Myślę, że tutaj ważną rolę odgrywają nie tylko oczekiwania ale przede wszystkim gotowość do "wejścia" w świat TWD. W ten serial należy się po prostu wciągnąć, żeby móc oglądać go z satysfakcją - w przeciwnym razie, marne są jakiekolwiek wysiłki.

No i tu się właśnie mylisz, bo sporo osób chętnie zobaczyłoby Beth - a także Maggie - przejawiające normalne uczucia, takie jak tęsknota za rodziną, żałoba i takie tam. Tylko że tego w serialu NIE MA. Tak że to nie jest tak, że pokazanie dziewczyny tęskniącej za siostrą i płaczącej za ojcem nie jest "cool" i w związku z tym nikogo nie interesuje. Przecież jest na odwrót - ludzie kochają oglądać dobrze pokazane uczucia bohaterów, z którymi mogą się identyfikować. Serial to dobro kultury - kultura ma działać przecież na emocje odbiorcy!
Ale też większość bezbłędnie, instynktownie wyczuwa sztuczność, fałsz i bulszit :)
W TWD na palcach jednej ręki można policzyć prawidłowo pokazane przejawy normalnych rodzinnych uczuć oraz prawidłowego przebiegu żałoby, adekwatnej do danego typu osobowości.
Mało kto kupi gówniarę, która w sytuacji w jakiej się znalazła, w tym punkcie swojego życia, kiedy jest osaczona przez zombi, po tym, jak żyła sobie "lajtowo" najpierw na farmie, potem w więzieniu, z przerwą tylko na wędrówkę - przy czym wtedy też była chroniona, pierwsze co robi po ucieczce z bezpiecznego miejsca, po stracie rodziny, makabrycznym zabójstwie ojca na własnych oczach - to szuka wypitki, bo tak se chce. (ale mi wyszło długie zdanie ^^)

Coś, co dla ciebie jest oczywistością, dla mnie nie jest - dla mnie oczywistością jest całkowicie z czapy zachowanie Beth ORAZ Daryla w tym odcinku, a także całkowite, totalne skupienie się Maggie na swoim mężu.

Jestem całkowicie za "zgłębianie się w psychikę postaci", ale TYLKO poprzez wiarygodne zachowania postaci oraz dobrze rozpisane dialogi. Daryl i Beth mogli siedzieć cały odcinek w bagażniku i gadać, tylko błagam, byle to miało sens, byle mówili o czymś, co przykuwałoby uwagę widza, a także wpływało na jego emocje.
Ten odcinek, jak wiele innych w TWD, a także w innych serialach cechuje ta irytująca moim zdaniem maniera pt. "a dejmy tu pie*dolenie o szopenie, będzie mondże wyglądało, wyjdziemy na yntelygentny serial". Nie, no sorry, ale to nie tak działa. Gadanie dla samego gadania nie ustawia od razu z produkcji na wysokiej półeczce, to gadanie musi zawierać jeszcze jakąś TREŚĆ. W przywołanym przez ciebie BB na ten przykład treść jest mocarna, jest wiarygodnie przedstawiony rozwój postaci, które nawet jak zrobią coś dziwnego, to możne prześledzić jak do tego zachowania doszło.
Beth szukająca nagle wutki i Daryl idący za nią jak piesek wiarygodni nie są. I wg mnie nie ma co dorabiać ideologii, po prostu odcinek był najgorszy w historii TWD. Bo był o NICZYM.

Ale oczywiście to jest moje zdanie, nie narzucam go :) Choć z tego co widzę ty też nie potrafisz wytłumaczyć o co kaman w tym odcinku ;)

Hm, jak ten twój kolega zdobył wrażenie, że TWD to nawalanka zombi? Przecież bohaterowie głównie dostają bęcki od Nieświeżych w postaci ugryzienia tu, capnięcia tam, nawalanka to by była, jakby żywi się prztykali z zombi przez większość czasu (jak w WWZ), a przecież tak nie jest :0

PS. Z tego co widzę po "odsączeniu" twoich postów, to dostrzegasz w tym serialu dokładnie jedyną rzecz wartą uwagi, a mianowicie Ricka i Carla. Reszta jest taka se, więc stary - skąd ta dziewiątka? :D

użytkownik usunięty
emo_waitress

Szczerze, to mi się również niezbyt podobał ten odcinek, nawet na tle sezonu drugiego. Ale nie mogę się zgodzić, że zachowanie postaci jest nieadekwatne do sytuacji. Tutaj w grę wchodzi poziom aktorski, który w tym serialu jest dość nierówny. Jeżeli w następnym odcinku okaże się, że pomysł Ricka polega na zabiciu wszystkich w przyczepie, żeby po jej otwarciu ludzi z Terminusa zaskoczyło stadko szwędaczy - to ja to kupię, bo dobry aktor potrafi przekonać do wszystkiego. Nawet jeśli to coś wydaje się być idiotyczne. Może jestem naiwny, albo za słabo znam ludzi, ale w większości zachowania bohaterów i ich decyzje są dla mnie zrozumiałe. Zdarzają się wyjątki - do tej pory nie potrafię pojąć niektórych zachowań Lori, a zwłaszcza jej ciągłych fochów o nic. Z Beth jest trochę inaczej - zarówno na farmie, jak i teraz miała bardzo przedziwne problemy ze sobą - ale to czyni z niej przekonującą postać, bo i wtedy i obecnie zachowuje się nieadekwatnie do sytuacji. Chodzi mi oczywiście o to jej "samobójstwo". To, że nie szuka procentów "bo tak" to już inna sprawa, ale o tym już pisałem w poprzednim poście.
Jeśli powyższy akapit jest ciężki do ogarnięcia (takie mam wrażenie, kiedy go piszę), to najkrócej mówiąc - również uważam, że odcinek był kiepski, ale nie z powodu "złej" psychologii, tylko niezbyt przekonującej gry. Oczywiście, nie chcę wmawiać innym i sobie, że tuta ta psychologia naprawdę dochodzi do poziomu BB, bo to zupełnie inna liga, że tak powiem. Z tym, że tam było kilka postaci i sześć lat (piąty sezon był podzielony) na ich rozwinięcie (dla niektórych mniej, ale i tak minimalnie trzy). Tutaj postacie szybko się zmieniają, a twórcy najwidoczniej mają chęć na skupienie się na większej ich ilości (ja po pierwszej serii nawet nie znałem imion większości tych ludzi).
Wracając do odcinka - o ile z Beth mogę się zgodzić, o tyle Daryla wezmę w obronę. Facet niewątpliwie czuł się zdezorientowany nową sytuacją. Do tej pory przebywał w sporej grupie. Teraz został z młodą dziewuchą i nie do końca wiedział, w jaki sposób z nią postępować. Dotychczas był w pewnym stopniu odpowiedzialny za innych, teraz cała odpowiedzialność spoczęła na nim. W poprzednich odcinkach i sezonach również widać, że dosyć nieporadnie zachowuje się w relacjach z kobietami. W tamtym odcinku. Daryl dość nieśmiało próbuje się otworzyć przed - jak sądzi - jedyną osobą, która mu pozostała, stąd jego przedziwne zachowania. Jasne, możesz się ze mną nie zgodzić, możesz uznać, że nadinterpretuję, ale ja to tak po prostu odebrałem i nie widzę powodu, żeby się nie dzielić własnymi spostrzeżeniami.
Jeszcze słowo o samych dialogach - nie były porywające w tamtym przypadku i z tym muszę się zgodzić. Co prawda, to prawda.

Cóż, to o czym mówiłem w ostatnim poście, czyli nie wczuł się. Kiedy mu powiedziałem, jak ja widzę ten serial, nie dyskutował ze mną, tylko uznał, że mogę mieć rację, ale on tego po prostu nie czuje.

To, że Rick i Carl są jedynymi atutami według mnie, to absolutnie nieprawda. Po prostu łatwiej jest pisać o rzeczach, które mi nie pasują, niż o tym, co uwielbiam w tym serialu. Zresztą, tutaj sobie piszę jakieś skomplikowane wywody na temat każdej pierdółki, a serial oceniam jako całość. I za całość należy się mocna dziewiątka. Dziesiątka zarezerwowana jest dla dzieł bez skazy i do tej pory przyznałem ją jeden raz.

Czytając waszą dyskusję uważam, że oboje macie rację, bo Wasze tezy się nie wykluczają. Należy pamiętać, że był to pierwszy odcinek chyba w całej historii serialu (jeśli się mylę to mnie poprawcie), który skupiał się na jedynie dwóch osobach. Prawie 45 minut oglądania pary osób, którzy do tej pory nie mieli między sobą zbyt wielu rozwiniętych interakcji lub stanowili tło grupy.
Nie wnikam w grę aktorską, banalny pretekst do wspomnień (WÓDA!) i ich rezultat - kogoś po prostu jak wspominałeś może zupełnie nie interesować los i postać Beth lub Daryla, tak więc żaden rozwój emocjonalny czy inna głębia nie przysłoni faktu, że odcinek "zapchały" nudne dla danej osoby postacie.

Emo, gdyby Rick się upił i opowiadał Darylowi o swoim ukochanym chomiczku Pimpusiu, to byś nie narzekała, bo może zero postępu fabuły ale zawsze 45 minut Ricka ;D

Valdoraptor23

Jakby jeszcze Rychu był gouy to musiałabym chyba dać dziesiontke abo co!

"Należy pamiętać, że był to pierwszy odcinek chyba w całej historii serialu (jeśli się mylę to mnie poprawcie), który skupiał się na jedynie dwóch osobach. Prawie 45 minut oglądania pary osób, którzy do tej pory nie mieli między sobą zbyt wielu rozwiniętych interakcji lub stanowili tło grupy."
no ale... to właśnie może stanowić kreatywne wyzwanie - dopasowanie dwójki właściwie obcych sobie osób! I TWD potrafi to zrobić, że przypomnę scenę Meryl - Mich. W ogóle przecież tak samo Rick dogrywał się do grupy, a potem grupa do Hersha. Więc argument o obcych sobie osobach, które nagle wylądowały razem jest, wybacz Ginozaurku :) ale troszku nietrafiony, bo właśnie tu można się było wykazać :)
Daryl i Beth są od siebie dosyć różni, tak więc pole do popisu jest, szczególnie że Daryl jest olewany w serialu, a i Beth do tej pory zlewała się ze ścianą. Dostali cały odcinek, który można było wykorzystać, ale niestety potencjał został zmarnowany. Można się zastanawiać dlaczego - mi wychodzi na to, że tfurcy zawalili sprawę z tymi bohaterami i po prostu kiedy przyszło co do czego, to nie mieli żadnego na tę dwójkę pomysłu. I pociągnęli odcinek na zasadzie kontrastu dziewczęcego blondi z zakapiorem, nawet waląc po gębie oczywistościami w stylu żółtego sweterka oraz emo wybuchu Daryla odnośnie jego domniemanego pobytu w więzieniu :D

"kogoś po prostu jak wspominałeś może zupełnie nie interesować los i postać Beth lub Daryla"
myślę sobie, że dobrze przedstawione postaci zawsze przyciągają uwagę widzów. Wywołane do tablicy BB ma takich, których fani wspominają, choć wystąpili w serialu krótko. Na tumblrze widzę zatrzęsienie fanów bohaterów filmowych i serialowych, którzy grają gdzieś tam ogony. Ja sama nie chwaląc się lubię na ten przykład bohaterów z GoT, którzy już dawno nie żyją i w ogóle mieli kilka scen na krzyż :D Nie ma znaczenia, czy bohater jest 1- czy 3-planowy, jakiej jest płci, czy jest kul, czy złamas.
Daryl i Beth mogli zostać inaczej pokazani w tym odcinku. Nawet ta wutka - nie musieli jej kretyńsko szukać - wystarczyłoby, żeby po strasznych przeżyciach potkli się o spiżarkę - wtedy by to wypłynęło naturalnie :)
A tak to dwa dni robią w gacie ze strachu w lesie, obwiązując się częściami samochodowymi, jak tu się okazuje, że Daryl zna miejscówkę do spania. Ale idzie do niej DOPIERO, jak się pannie sponiewierać zechce. Po czem w środku nocy tę miejscówkę fajczą na całego wiedząc, że w okolicy grasuje horda.
Bo w środku tego całego gówna cza się rozliczyć i pożegnać z przeszłością.
No Odynie na niebiesiech, widzisz i nie grzmisz Thorem!

emo_waitress

Spokojnie, spokojnie, oddychaj, ten odcinek jest już przeszłością, został już roztrząśnięty na wszelkie możliwe sposoby niczym obornik po polu ;D

Jeśli nie lubię Lori to żaden odcinek o niej, gdzie dowiem się że jest irytująca bo na ten przykład miała irytującą matkę tego nie zmieni po 4 sezonach. Czekam tydzień, otrzymuję odcinek o nie interesujących mnie postaciach, które nie są dla mnie w stanie rozmowami zapchać ciekawie 45 minut. Z tła nie da się w jeden odcinek zrobić filozofów rzucających tekstami Paulo Coelho :D Merle i Michonne nie szli cały odcinek szukając keczupu czy coś w tym stylu :P

Valdoraptor23

Oj tam oj tam, zaś nie oczekuję jakichś cudów na kiju od tego duetu :)
Oki, już milknę, psst.

ocenił(a) serial na 9
emo_waitress

Zgodzę się, że ten odcinek był słaby, a szkoda, bo w końcu Beth, która jest nijaka całe trzy i pół sezonu dostała okazję na pokazanie się i niestety zmarnowała to (twórcy), bo ja nie do końca zaczaiłam o co im chodzi. O wodkę? Cały odcinek ganiają za wódką, żeby się upić. To było trochę głupie, z drugiej strony jednak alkohol był czymś czego nie mieli pod dostatkiem o ile w ogóle ktoś tam pił w tym serialu, nie licząc Hersha. Kolejna sprawa to to, że każdy normalny człowiek w momencie, kiedy jest zdesperowany i załamany topi smutki w alkoholu, a Że Beth była smarkulą, która nigdy wcześniej nie miała w ustach alkoholu to tak się zjarała tą wizją, że szkoda gadać. Daryl w tym odcinku był totalnie załamany i wyłączony, i zachowywał się jakby wszystko przepadło, nie miał siły już kontynuować ucieczki i poszukiwań. Ona go trochę nakręciła, żeby ruszył dupsko z miejsca. A na ta bimbrownię to myślę, że trafili przypadkowo. A może nie? Faktycznie on ją tam zaprowadził, żeby się napiła bimbru! O! Zaskoczyłam się sama! ;) Wydaje mi się, że to po prostu zły dobór aktorki do roli Beth, choć nie jest to tak oczywiste. Pomijają wszystkie minusy odcinka to cieszę się, że Daryl się przełamał. To jedyny chyba plus. Od momentu, kiedy Sophie wyszła z tej szopy, po tym jak jej szukał i o mało, co nie zginął robiąc to, wyłączył swoje emocje niczym Damon w TVD (nawet tytuły podobne :D), później przejawiał jakiś rodzaj współczucie wobec innych, ale myślę, że dopiero w tym odcinku dopuścił do siebie emocje związane z poprzednimi wydarzeniami.

aneant89

Beth jest nijaka co najwyżej w drugim sezonie (choć i tak się z tym nie zgadzam), w trzecim już się rozkręca. Po prostu nadal pozostaje na uboczu, bo do jej zadań nie należy pozyskiwanie zapasów czy obrona grupy, a opieka nad Judith.

Wydaje mi się, że wiele osób rozpatruje motyw szukania alkoholu zbyt dosłownie. Obie siostry przeżyły śmierć ojca zupełnie różnie: Maggie zamknęła się w sobie i skupiła się na poszukiwaniach Glenna, Beth natomiast straciła obojętność na śmierć (vide płacz po dostrzeżeniu buta prawdopodobnie należącego do Carla), którą widać było np. po śmierci Zacha. Wydaje mi się, że poszukiwanie wódki było symbolem odcięcia się od przeszłości, pełniło też rolę wspomagacza w choćby chwilowym zapomnieniu o cierpieniu.

Z tego, co przeczytałem wyżej wynika bowiem, że jeśli ktoś nie wylewa wszystkich swoich emocji na zewnątrz, to znaczy, że ich nie przeżywa. Nie jest tak. Czy jeśli Carl przeżył śmierć matki w ciszy, kiedy jego ojciec zaczął histeryzować i cierpieć na halucynacje, to znaczy, że jego rozpacz jest niewiarygodna albo że jej nie kochał? Głupota.

ocenił(a) serial na 9
Evangarden

Różnie można interpretować zachowanie Beth w tym odcinku. Dla mnie nie było to złe, że szukała alkoholu, tylko zawziętość z jaką to robiła była co najmniej podejrzana. Wróciłam do sezonu 3 i jej postać faktycznie trochę bardziej się rozkręciła.

Nie to miałam na myśli. Odwołałam się tylko do Daryla, który był bardziej wyciszony i wyłączony ze sfery emocjonalnej niż pozostali. Każdy żal przezywa na swój sposób. Nie umniejszam cierpienia Carla tylko dlatego, że nie krzyczał i szlochał po śmierci matki, cierpiał, ale w ciszy. To jest chyba zrozumiałe dla wszystkich. Odniosłam się tylko do Daryla i Beth, resztę zostawiam w spokoju. Carol stratę córki przezywała jeszcze inaczej. W 3 sezonie Beth powiedziała, że już nie będzie płakać po stracie kogoś, kto był jej bliski. I słowa dotrzymała. Chciała się tylko upić. Rozumiem to. Zostawić za sobą przeszłość i choć na chwilę zapomnieć.

aneant89

Przemiana wewnętrzna Beth jest dla mnie dość jednoznaczna. Zagadką pozostaje tylko zawziętość w poszukiwaniu alkoholu (faktycznie, to zastanawiające), ale ta dziewczyna jest na swój sposób dziwna. Może to był jej sposób na odreagowanie stresu po śmierci ojca? Może nie chciała myśleć o tragicznym dla niej wydarzeniu i zapomnieć, robiąc coś, co ojciec jej zabraniał? Poza tym, to i tak nic w porównaniu z tym, co przychodziło do głowy komiksowej Carol.

To co powiedziała w 3. sezonie Beth, zweryfikowało życie po opuszczeniu więzienia. Popłakała się przecież 2 razy, w tym raz gdy prawdopodobnie pomyślała (w serialu ten fragment pozostaje niewyjaśniony), że Carl nie żyje. Myślała, że może się uodpornić na śmierć, ale się przeliczyła. Ze słowami z 3. sezonu, konkretnie tymi wypowiedzianymi nad nieprzytomnym Hershelem, już prędzej powiązałbym postawę Maggie, choć pominięcie Beth w poszukiwaniach (może po prostu wolała się skupić na jednym celu, reszty grupy też w końcu nie szukała) jest jeszcze ciekawsze od tej nieszczęsnej wódki.

Ostatni akapit skierowałem do ogółu, a jeśli już do kogoś konkretnego, to raczej do emo_waitress.

ocenił(a) serial na 6

Nie powiedziałbym, że aktorstwo w tym serialu jest mocną stroną :) Przesadzasz i to grubo.
Do najlepszych seriali w tej kwestii sporo brakuje np:
Twin peaks, Oz, The wire, Breaking Bad, Rzym, Gra o tron, Zakazane imperium itp

użytkownik usunięty
returner

Są aktorzy lepsi i gorsi, ale moim zdaniem TWD prezentuje się bardzo dobrze na tle współczesnych seriali. Jasne, są lepsze, a nawet o wiele lepsze produkcje, niemniej nie należy zapominać, że seriale w dalszym ciągu są traktowane jako "niższa" forma niż filmy. Zazwyczaj najpierw jest się aktorem serialowym, a dopiero później filmowym. Mało który aktor z filmów przerzuca się na seriale, no chyba, że jest mało popularny, albo filmy w których grywa są kiepskie. Po prostu spojrzałem na sprawę nie w kontekście tych ambitnych, porządnych seriali, tylko seriali w ogóle.

ocenił(a) serial na 6

Kiedyś zrobiły duże wrażenie na mnie tylko dwa seriale dość krótkie, ale z niesamowitym klimatem...
brytyjski serial przygodowy dziejący się w średniowieczu czyli "Robin of Sherwood z lat 80' oraz
amerykański serial kryminalny "Twin Peaks" z 1990 samego Davida Lyncha,
zwłaszcza pierwszy sezon to majstersztyk i klasyk gatunku.
Wiesz seriale od zawsze miały niższy poziom od filmów i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, właściwie długo je unikałem,
ale...w ostatnich kilkunastu latach powstało kilka naprawdę genialnych seriali pod
względem realizmu, scenariusza, dialogów, aktorstwa,
czyli wszystkiego co najważniejsze także w filmach i te seriale co najmniej dorównują najlepszym filmom,
a nawet je przewyższają w swoich gatunkach, bo mają tą przewagę, że są dłuższe więc można więcej pokazać oraz
bardziej zarysować postacie. Przywołam przynajmniej te:
-ze stacji HBO: Oz, Sopranos, Sześć stóp pod ziemią, The wire, Rzym, Zakazane imperium, Gra o tron, True Detective.
-z innych stacji: The Shield, Breaking Bad, Sherlock, Borgias, Fargo.
Na mnie te seriale robią wrażenie i miło się zaskoczyłem :)
Walking Dead też nieźle się oglądało, ale nie zaliczam tego serialu do najlepszych,
nie zrobiła na mnie żadna postać takiego wrażenia jak najciekawsze postacie z wyżej wymienionych seriali.
Jednakże podobał się mi pierwszy i trzeci sezon, drugi i czwarty przeciętne.
Niestety zacząłem oglądać za szybko, gdy były nakręcone cztery sezony.
Teraz będzie beznadziejne czekanie za dalszymi losami bohaterów jak w "Grze o tron".