Robert Kirkman powiedział na temat Andrei tak: Będę obstawał przy tym, że na jej miejscu każdy chciałby, aby Woodbury faktycznie było azylem. Ona pragnie, by Gubernator okazał się tym, za kogo go uważa, podobnie jak i samo miasteczko. To do pewnego stopnia nie pozwala jej dokonać słusznego osądu. Zresztą nam wszystkim czasem się to zdarza. Widzowie zapominają, że ona nie widzi i nie wie tego, o czym my wiemy. Trzeba o tym pamiętać. Powoli jednak zaczyna do niej docierać gorzka prawda. Widziała Penny i akwaria pełne odciętych głów…

Wiesz żadna mi to nowość. Naprawdę. Szkoda jedynie, że nikt nie patrzy właśnie z tego punktu widzenia. Poza tym cały wątek Andrei jest po części wzięty z historii komiksowego Ricka. On też widząc Woodbury "zakrztusił" się tym, że ktokolwiek był w stanie zbudować taką społeczność. Ściany, zwykłe domy, opieka medyczna, szkolnictwo, rozrywka, zwykła praca itd. Jednakże różnica między nim, a serialową Andreą polega na tym, że on bardzo szybko poznał tą "gorzką prawdę". Andrea na dzień dzisiejszy trafiła jeszcze na Gubernatora, który nie miał kompletnego świra.

PS. zaznaczam, że ja również nie przepadam za tym całym wątkiem, aczkolwiek potrafię spojrzeć z innej strony.