Zastanawia mnie dlaczego mało kto zrobił sobie broń białą. Powinni wozić ze sobą dwa tuziny siekier, mieczy i innych szpikulców. Natomiast niektórzy w ogóle nic nie mają, albo polegają na pistoletach (ciekawe skąd, drugi rok, mają naboje).
Absolutnie nielogiczne to jest. Poza tym jak jeszcze byli na farmie, trwało to długo, to dlaczego nie zaczęli w ogóle się ogradzać, o lichej siatce nie mówię. Sukcesywnie ścinać drzewa, robić solidny mur i zagarniać coraz większy teren. Dom powinien mieć zabite dechami okna na parterze i i jakiś tyle wyjście ogrodzone i prowadzące przynajmniej 100 m od głównego wejścia. Przy takiej liczbie truposzy, oczyścić teren nie byłoby trudno. Wpuszczać po kilka, kilkanaście do zagrody i eliminować.
Inną sprawą byłoby przeglądnąć mapę i jakąś małą rzeczną wyspę oczyścić.
No ale to tylko serial hamerykański.