Wiem wielu marzy a nawet obstawia śmierć tego małego gnoja, patrzy z politowaniem i myśli kiedy ten zarozumiały szczyl w końcu umrze i zrobi wszystkim przyjemność. A on nie chce "zdychać", mało tego wygląda na to że złapał chętkę na życie w tym martwym świecie, gdzie odebrano mu już prawie wszystko, matkę, siostrę, został jeszcze ojciec ale i on upadnie, bo nie ma siły która potrzebna jest by być totalnie bezkompromisowym w tym nowym ładzie. Więc nasz Carl rośnie na przekór wszystkim i ma się dobrze, już wie co jest grane...
Więc kiedy go już zupełnie zlekceważycie, on dojrzeje, jak owoc pełen robaków... a Gubernator i Negan (komiks) wydadzą się przy nim ledwie dewiantami...on natomiast będzie...
Carl to moja ulubiona postac w uniwersum TWD.Specialnie wrzucilem sobie avatara z jego osoba.Mozecie narzekac lecz ta postac utrzyma sie dlugo w serialu.Rick bez Carla nie ma dla mnie sensu.Swietny rys psychologiczny na tle wydarzen zawartych w komiksie.
Nie przepadam z tą postacią. Było nie było ma on na sumieniu Dale'a. Gdyby Carl nie wybrał się na spacerek do lasu i nie droczył tego zombiaka grzęznącego w... nie wiem, błocie, bagnie? W każdym razie unieruchomionego, to i nie byłoby śmierci kolejnej osoby...
Nie lubię go ale jednak przeszkadza mi nazywanie go bachorem.
Choć teraz bez Lori jest dużo lepszą postacią ,ciekawszą a nie takie ciepłe kluchy.
Mógł za to samemu się nie wybierać na przechadzki i poinformować kogoś co widział i zrobił.
Oczywiście, że tak. Widać ma brak zaufania do rodziców. Ja za to obarczam pricka, który jest złym ojcem i przywódcą.
Nie przepadam zbytnio za gdybaniem. Fakty są takie, że Dale'a załatwiła szwenda "uwolniona" przez Carla. Z resztą on sam wiedział, co zrobił. Przy scenie śmierci Dale'a przyjrzał się zabitemu już zombiakowi i prawie się rozpłakał. Dotarło do niego, że to ten sam, którego spotkał wcześniej w lesie.
Nie twierdzę, że Dale w bliżej nieokreślonej przyszłości by nie zginął, bo w świecie TWD niebezpieczeństwo czai się niemal za każdym rogiem, ale za jego śmierć w jakimś tam stopniu odpowiada syn Ricka...
W komiksie Dale zginął po więzieniu, więc dużo by mu pewnie nie zostało w serialu.
zgadzam się lecz niemożna pominąć też według mnie najlepszej bohaterki michonne
Również uważam komiksową Michonne za jedną z njaciekawszych bohaterek. Niestety serialowa to na razie jedna wielka porażka. Niesamowicie mnie rozczarowała ta postać. Mam nadzieję, ze jeszcze się wyrobi, bo naprawdę szkoda by było nie wykorzystać potenciału drzemiącego w tej postaci.
Ja liczę na to, że w końcu zacznie się odzywać. Na razie jest kreowana na niemowę, co jest strasznie irytujące.
Mnie osobiście będzie bardzo ciężko się przekonać do tej postaci. Twórcy póki co strasznie ją spieprzyli.
Niestety, ale w moim odczuciu jest. Może jakbym nie znała oryginalnej Mich, to bym to inaczej odbierała, a tak...
Jeśli w końcu zacznie przypominać komiksową Michonne, to będę w staniie się do niej przekonać.
Miałam tak samo z Carol. Przez dwa sezony niemiłośniernie mnie irytowała. Myślałam, że nigdy nie zdołam jej polubić. Jednak w trzecim sezonie przeszła niezwykłą metamorfozę i szczerze mówiąc jest jedną z ciekawszych postaci. Myślę, że jeszcze nie raz nas zaskoczy.
Mnie jakoś Carol nigdy specjalnie nie zachwycała. Nie powiem, kobieta się zmieniła i to bardzo, ogólnie jest spoko,ale na dłuższą metę jest dla mnie neutralna. Do moich ulubieńców jej nie zaliczam.
Co do Michonne, to jeśli rzeczywiście zacznie dorównywać swojemu pierwowzorowi, to możliwe że się do niej przekonam, choć zawsze pozostanie jakiś niesmak...
no serialowa Michonne to jakaś kpina. z resztą jak większość postaci, można wyliczać, Carl, Michonne, Andrea to chyba najbardziej spieprzone postacie ;\
Może go nie lubią bo po prostu jest najgorszym aktorem z całej obsady , cały czas ta sama mina , czasem głowę spuści jak niby ma płakać, to nawet nie chce im się go wyeksponoiwać jakoś bo itak chujowo zagra :D nie wiem czy jest za młody na aktora czy po prostu nie ma talentu