Może za wcześniej na podsumowanie sezonu 4, ale się pokuszę.
Carol od zawsze należała do najmniej lubianych i najbardziej nijakich postaci serialu. Antypatia do niej chwilami nawet chyba przewyższa niechęć do Lori.
To co jej przypadło do zagrania w tym sezonie:
- nauka małych dzieci posługiwania się bronią, z podkreśleniem, że robi to w tajemnicy przed innymi
- "przymuszanie" dwóch małych dziewczynek do "dobicia" ojca
- zabicie dwóch chorych, niewinnych osób
- brak umiejętności przypilnowania powierzonych jej opiece dzieci, w rezultacie niewinna dziewczynka zginęła
- zastrzelenie drugiej dziewczynki, co prawda nie tak niewinnej - ale scena "egzekucji" mało kogo pozostawia obojętnym
Zastawiam się, co jej scenarzyści wymyślili w finale -własnoręcznie udusi Judith? zastrzeli Beth w szale zazdrości? zabije Tyreesa, żeby ratować Judith? No i oczywiście, czy sama przeżyje.
Ciekawe jest to to, że pomimo tak napisanej roli, niewielu ludzi z tych co lubili tą postać w poprzednich sezonach odwróciło się od niej. Wiem, że to zdecydowana mniejszość, ale potrafią usprawiedliwić jej czyny (przyznaję że należę jeszcze ciągle do tej mniejszości)
Większość oczywiście nadal jej nie lubi, przeglądając jednak różne fora, szczególnie po ostatnim odcinku mam wrażenie, że raczej zyskała zwolenników niż straciła.
Chyba nie takie było zamierzenie scenarzystów?
Carol jest świetna - obecnie moja ulubiona postać zaraz za Rickiem
W 1 sezonie była mi obojętna, w drugim wzbudzała irytacje ,ale spowodowane to było utratą córki , 3 sezon do wyraźny progres postaci na plus ,a czwarty sezon to postać bardzo fajna , idealnie przystosowana do czasów w jakich przystało jej żyć.Podejmuje trudne decyzje , obecnie to jedyna z grupy, która zna się na medycynie( np. pomoc w nastawieniu barku nieznajomemu , pomoc Tyrresowi z opatrzeniem ręki). Zdolna przyznać się Tyresowi do popełnienia bądź co bądź morderstwa.Bardzo silna postać , niezwykle przydatna i pomocna.
- nauka małych dzieci posługiwania się bronią, z podkreśleniem, że robi to w tajemnicy przed innymi
Jak sama mówiła - robiła to, aby dzieciaki były przygotowane. Żeby nie stało się z nimi to samo co z SOFIIIJĄĄ, bo ona nie umiała się obronić. W tajemnicy, bo kto by jej na to pozwolił? :)
- "przymuszanie" dwóch małych dziewczynek do "dobicia" ojca
Aż obejrzałam tę scenę raz jeszcze - Carol sama chciała to zrobić mówiąc, żeby poczekały na zewnątrz, wtem nasza ulubienica Lizzie sama zgłosiła się do tegoż czynu. Carol tylko jej pozwoliła.
- zabicie dwóch chorych, niewinnych osób
To wg mnie był jej jedyny duży błąd.
- brak umiejętności przypilnowania powierzonych jej opiece dzieci, w rezultacie niewinna dziewczynka zginęła
Zaufała Lizzie, zdecydowanie zbyt szybko. Zaufała po tym jak zobaczyła, że Lizzie jednak potrafi strzelić w łeb zombiakowi. Poza tym kto by przypuszczał, że stanie się to co się stało.
- zastrzelenie drugiej dziewczynki, co prawda nie tak niewinnej - ale scena "egzekucji" mało kogo pozostawia obojętnym
Scena mocna, fakt. Lizzie była groźna dla siebie jak i dla otoczenia. Szczerze mówiąc nie wiem jak inaczej miałaby to rozwiązać. Było to rozwiązanie wygodne i dla niej - chyba nikt nie zniósłby wzroku dziecka, któremu wymierza właśnie headshota.
Od samego początku Carol była mi obojętna później przemieniło się to w niechęć, ALE po epizodzie nr 14 poczułam do niej sympatię.
zgadzam się z tym i ze słowami użytkownika powyżej ale jakoś tak jak jej nie lubiłam tak nie lubię jej dalej :/
Ja ją przedstawiłam jak ją widzi ją większość osób na tym forum. Osobiście zgadzam się z Twoim zdanie, że jedynym jej grzechem jest zabójstwo Karen i Davida, którego nie mogę zrozumieć. Nic prze tym wydarzeniem nie wskazywało, ze może podjąć tak głupią decyzję.
Ja w pierwszym sezonie jej prawie nie zauważałam. W drugim jej współczułam. Podobała mi się jej przemiana w trzecim i na początku czwartego sezonu. Pogodziła się ze śmiercią córki. Nauczył się walczyć, stwardniała, stała się ważnym członkiem grupy (to wszystko gdzieś między drugim a trzecim sezonem, gdzieś poza tym co widzieliśmy na ekranie). Przede wszystkim widać, że inni liczą się z jej zdaniem i jej ufają i nagle to zabójstwo, nie poprzedzone żadnym wcześniejszymi wskazówkami.
Ogólnie scenarzyście jej nie oszczędzają, dlatego boję się co ją spotka w finale. Jesli ma zginąć wolałabym żeby to była śmierć, która pozwoli np. uratować kogoś innego niż żeby próbowali z niej zrobić całkowitą wariatkę.
Może powiem tak - ja należałam do grona osób, które Carol po prostu wk*rwiała i ucieszyłam się, kiedy Rick ją wywalił. Najpierw była miękką pipką, później po śmierci Sophii stała się zimną biczys bez skrupułów z kamienną twarzą męczennicy - dla mnie nic w tej postaci fajnego. Ale po tym epizodzie zmieniłam zdanie, kiedy wszystko się wyklarowało. Po prostu to co napisałaś, że może zabije Beth, Judith i co tam jeszcze: postać Carol przeszła już tyle, że pewnie dadzą jej spokój. Trochę wybielili ją w tym odcinku, poniekąd zakończyli jej wątek.
Myślę, że prędzej taki był zamiar twórców - znienawidźcie Carol, a później jej współczujcie/polubcie, a my ją dobijemy :).
SPOILER. Zastrzelenie tej Gówniary było moim zdaniem jedynym rozsadnym wyjściem. Niełatwa i trudna dla Carol dezycja bo po stracie swojej corki, wlasnie w tych dwóch Siostrach odnalazla jakas część utraconego macierzynstwa. To dla nich też zabiła wczesniej tych dwoje chorych ludzi, dla bezpieczensywa ich glownie jak i calej grupy. Możliwe ze wtedy troche spanikowala, ale tez nikt nie mogl przewidziec jak by sie to potoczylo.
Zabijajac Lizzie nie bylo innego wyjscia, Ta mała stanowila zagrożenie dla każdego kto by sie z nią zetknął. Jakiekolwiek funkcjonowanie z nią byłoby niemożliwe tym bardziej w obliczu konca cywilizacji jaka znamy i wygłodniałych zoombie dookoła.
Zgadzam sie z przedmówcami, Carol przeszła długa droge w myśl zasady co mnie nie zabije to mnie wzmocni.
Ciekawa by była wasza reakcja, gdyby pokazano rzeczywiście sceny egzekucjii ,a nie je ucinano.
Twórcą serialu brakuje zwyczajnie odwagii w pokazywaniu morderstw na dzieciach, zarówno na dziewczynkach, gdzie
Carol nie sprawdziła czy można młodszej uratować, tylko odrazu..., jak i małych zombie,gdzie one są ,poszły do szkoły,czy na impre.
Toż to JU ES END EJ! Oczywiście, że brakuje im odwagi :). Jest to najbardziej oczywista oczywistość tego serialu.
Myślę, że gdyby można było uratować młodszą to uratowałaby, w szczególności, że widziała w niej drugą Sophię.
Jeśli chodzi o scenę egzekucji - pytanie czy gorszym jest wyobrazić to sobie czy zobaczyć. Mogliby załatwić to w inny sposób, ale po co. Miało zszokować, pozostawić niesmak i tyle.
nie można porównywać w ogóle tych dwóch sytuacji.
dla bezpieczeństwa zabiła dwoje chorych niewinnych ludzi. dla dziewczynek i całej grupy, ale fakt faktem nie tylko tych dwoje było chorych, idąc takim tokiem myślenia to musiałaby zabijać każdego kto się bardziej rozchorował.
poza tym ta dwójka była niewinna.
a lizzie to mała psychopatka, nie musiała nic robić a wyraz jej twarzy sam w sobie był...brrr...a to jak stała nad zwłokami siostry z zakrwawionymi łapami i jeszcze jaka zadowolona.
fakt że carol innego wyjścia nie miała, w ogóle zasnąć w towarzystwie tej małej wariatki czy w ogóle funkcjonować :O nie wiadomo kiedy ich by zabiła żeby fascynować się przemianą. wariatka. a carol mogła jej strzelić w łeb od razu nad zwłokami tej małej a nie ejszcze się zastanawiać.
Ja nie porównuje tych dwoch wydarzen. Przytoczylem tylko to wdarzenie z zabiciem tych dwoje chorych osób, po to aby pokazac ze Carol naprawde zalezalo na tych dwoch Siostrach, i naprawde sporo kosztowalo ja zabicie Lizzie. Że nie bylo to jakies wygodnictwo z jej strony, a brak innego racjonalnego wyscia z tej sytuacji.
Rozwiązań jest mase, choćby przywiązanie do drzewa. Starzy wyjadacze mają żyć, młodzi głupi do grobu.
Czy ja wiem czy zabicie jej to było jedyne wyjście ? ja bym ją zostawił i niech sama sobie radzi albo przeżyje albo umrze. Wiadomo było że jest chora psychicznie lecz dziwię się że Carol odważyła sobie pobrudzić ręce. Odcinek był przeciągany i nudny, uciąć polowe scen i nikt by się nie zorientował a oni z 20 minut zrobili 40
Dla mnie przeciągane i nudne były odcinki z Beth i Darylem. Zostawienie Lizzie samej w lesie byłyby dopiero okrutne. Albo zostałaby ugryziona, a to byłaby bardziej bolesna śmierć (pomijając co przeżyłaby wcześniej będąc sama w lesie). Albo trafiłaby na grupę pokroju ludzi, na których spotkał Daryl. A los dziewczynki, nawet szalonej w takiej grupie jakoś wzbudza moje przerażenie. Przy odrobinie szczęścia trafiłaby na jakiś normalnych ludzi, ale w tym wypadku to ona stanowiłaby zagrożenie.
Carol jako jedyna w tym sezonie podejmuje trudne decyzje. Musiała zdecydować, czy Judith czy Lizzie. Jakby z nimi nie było Judith to myślę że próbowałaby zostać z Lizzie.
Carol podejmuje trudną decyzje,jasne, ale gdyby pokazano scene przelatującą kule przez czaszke Lizzy, wnioskuje dalej miała by wsparcie i nie było by to okrutne lub przerażające.
Nawet jak tego nie pokazali, to łątwo sobie wyobrazić że było to przerażające i widac było na twarzy Carol ile ją to kosztowała. Może napisz jaką konkretnie "masę" rozwiazań tej sytuacji widzisz.
Co innego sobie wyobrazić, co innego zobaczyć. No, rzeczywiście świetnie to zagrała.
Co do "masy" rozwiązań, to nie ma powodu by się rozpisywać, wiadomo że,twórcy nie musieli, w tym odcinku
uśmiercać Lizzy,a jeśli nawet, to mieli ich kilka, w końcu TWD to horror,on ma za zadanie wzbudzać przerażenie,
tak czy nie.
a widzisz tym razem Carol nauczona doświadczeniem nie postąpiła pochopnie i nie zabiła małej od razu , tylko skonsultowała tą decyzje z Tyressem (po części uważam, że miała nadzieje, że facet sam rozwiąże ten problem ale nie to ona musiała wziąć trudne decyzje na swoje braki). Dlatego Carol mi się podoba, jako solidna i ważna część grupy.
A czy uważasz że gdyby to Tyressem, rozwiązał ten problem, to tym łatwiej by było Carol się przyznać do wcześniejszego czynu oraz otrzymała by wybaczenie od niego.
to jest gdybanie, bardziej mnie ciekawi dlaczego Tyresse nie zabił Lizzy tylko musiała to zrobić Carol. Tyresse jest ciapowaty , słaby i zbyt delikatny jak na takie czasy, gdzie trzeba podejmować szybkie i trudne decyzje.
Tyressowi należą się jedynie brawa za to, że potrafił przebaczyć Carol
O tym samym myślałem. Na jej miejscu od razu bym małej w łeb cały magazynek wpakował, zamiast czekać, gadać z nią i zmuszać się do jej towarzystwa.
Ja też ją polubiłem po tym sezonie :) Tzn polubiłem bardziej, nie to że jest jakąś moją jedną z ulubionych psotaci.
gryzie mnie też trochę to, że skoro Tyresee ma Judith i jest z Carol i przez chwilę było postanowienie zeby zostać w tym domku w lesie to czy łaskawie nie wzięli pod uwagę, że Judith powinna byc z ojcem i bratem? Tyresee wiedział, że Carl i Rick przeżyli , a nawet jesli nie to powinni chociaż spróbować ich odnaleźć.
Akurat to nie tylko oni się dziwnie się zachowują. Maggie nie wspomina o Beth. Daryl zakłada, że wszyscy inni nie żyją. Tyrees nie szuka siostry. Mysle ze to była tylko chwilowa iluzja i żadne z nich tak naprawde nie wierzyło, że mogą zostać w tym domku.
Kolektywne olanie innych członków grupy (za wyjątkiem Maaaaaaaaaaggieeeeeeee! Gleeeeeeeeeeeeen!) jest co najmniej zdumiewające. Zwróćcie uwagę, że oprócz powyższej dwójki wszyscy się poddali. Przecież można założyć, że ktoś mógł uciec z cyrku urządzonego przez Filipa. Zakładanie, że tylko mi się udało i ewentualnie osobie która stoi obok mnie jest głupie, egoistyczne i niezgodne z logiką.
Druga sprawa, to że grupa już coś takiego przeżyła, a zachowuje się, jakby to był pierwszy raz i mają myśli depresyjne i tragedie, jak nastolatek z pierwszym w życiu pryszczem na nosie. A z farmy to jak spieprzali na wszystkie strony i potem jakoś udało im się odnaleźć z jednym wyjątkiem, wiec skąd teraz takie emo?
Najbardziej zdumiewa mnie postawa Daryla, który nie dość, że przeżył rozproszenie po ataku na farmę, to jeszcze odnalazł brata - który wg wszelkich znaków na niebie i ziemi powinien umrzeć. I teraz znowu jest rozproszenie, a ta biedaczyna siedzi na pniaczku smętnie, bo "wszystek umarło". No ludzie! Zamiast ruszyć dupę z powrotem w okolice wiezienia, zacząć szukać śladów jak na tropiciela przystało, to dogadza pijackim zachciankom gówniary i oddaje się młodopolskiemu cierpieniu. Ugh.
Mieli już rozproszoną grupę, która cudem się zeszła, odnaleźli umartego Ricka, umartą Andreę, umartego Merla. Wnioskując po zdarzeniach z przeszłości, dopóki nie widzi się trupa, jest zawsze jakaś szansa, nadzieja. A tu wszyscy oprócz dwóch osób oddają się radośnie myśleniu, że wszyscy umarli i użalaniu się nad sobą. I tylko jedna osoba wpadła na pomysł, żeby zostawiać jakieś znaki, że żyje.
Pomijając nawet związki rodzinne. Ci ludzie spędzili razem ponad dwa lata w ekstremalnych warunkach. Wydawało się że łączy ich co najmniej przyjaźń a nagle zachowują się jakby nic dla siebie nie znaczyli. Brzydko mówiąc „olali się wzajemnie'. Jakoś to nie fajnie wypadło.
I zgadzam się, ze najgorzej w tym wszystko wypadł Daryl. Co prawda nie miał rodziny, ale Rick, Carl, Judith,Glenn, Carol, Michonne – wydawało się, że coś dla niego znaczą. Nie widział śmierci żadnego z nich, odrazu się poddał i jak ktoś już tu napisał zamienił się w "emoDaryla'. Po kilku dniach planuje się zabawiać w dom z jedną z osób (bo to chyba nie trwało wszystko dłużej?), do której wcześniej praktycznie ust nie otwierał.
Zauważyliście, że Carol podskoczyła w obsadzie na jedno z pierwszych miejsc? ;)
Faktycznie. Ale w sumie jako jedna z piątki (i jako jedyna kobieta) przetrwała aż 4 sezony. W ostatnim sezonie awansowała do głównej obsady i chyba była najbardziej kontrowersyjną postacią tego sezonu. Więc chyba zasłużyła ;-). Widze, ze dużo osób obstawia, ze zginie w finale - zastawiam się czy to jest oparte na parte na jakiś faktach czy strzały w ciemności.
Wątpię, że zginie, już zginęły jej dwie dziewczynki, poza tym ciekawa postać się z niej zrobiła i mogli by to wykorzystać. Ale też nie jest 100% bezpieczna jak Rick, czy Michonne. Dlatego choć mało możliwe, że zginie, to możliwe. Ja podejrzewam, że ona i Ty dotrą do Terminusa na końcu, jak już będzie tam Daryl, Rick, Carl, Michonne no i Ci co już dotarli.
Z tego co ludzie piszą wiadomo jedno..., że nic nie wiadomo ;-))). I przed niedzielą się nie dowiemy.