Naprawdę ciężko mi napisać cokolwiek konstruktywnego na temat tego odcinka. Nasuwa mi się na myśl tylko jedno słowo "sentymentalny". Poprzednie odcinki nieco zwolniły tempo i dały widzowi odpocząć. Odcinek numer "11" był jak dla mnie dosyć słaby. Natomiast ten opisywany tutaj jest już o niebo lepszy. Może ktoś powiedzieć, że tak naprawdę nic się w nim nie dzieje. Ale myślę, że właśnie o to chodzi. Ciężko mi to wyjaśnić ale nastawił mnie pozytywnie na kolejne odcinki. Zresztą The Walking Dead już stał się swoistym kultem i na kolejny odcinek czekam z wypiekami na twarzy. Aż strach pomyśleć, że na sezon 4 będzie trzeba czekać do jesieni. Eh...