Nie wiem czy to tylko moje odczucia ale ostatni sezon to jakieś nieporozumienie. Serial rewelacyjny,
tak inny niż wszystkie. Ale ostatni sezon to było coś strasznego. Cała fabuła zmieściła by się w 1
góra 2 odcinkach. Rozumiem konwencja serialu sratata..... ale zaczęło wiać nudą i dłużyznami....
szkoda
obniżam ocenę z 9 na 7 i żółtą kartkę daję. Oczywiście czekam na kolejny sezon :-)
Ten serial uważam za najlepszy i wymagam więcej niż w innych. Jak dla mnie powiało nudą. Pewnie kwestia gustu.....
Sto procent racji, wiele zależy od gustu. Miejmy nadzieję że scenarzyści wprowadzą w kolejnym sezonie jeszcze ciekawsze wątki i postacie. I będziesz usatysfakcjonowany!
Dla mnie również są to już nudne seriale... niby serial o zombie a zombie po drugim sezonie coraz mniej... Aż zaczynam tęsknić... Ale poczekamy, zobaczymy... Kolejne sezony nawet jak będą kiczowate to obejrzę z powodu sentymentu.
A dla mnie zwiększenie roli ludzi i ich rywalizacja jest ciekawa. W mojej opinii jest to dobry element urozmaicający fabułę serialu, tym bardziej że aktorsko serial poprawia się z sezonu na sezon.
Jednak czytając informację o przyszłym sezonie, sporo jest wiadomości iż zombie(postacie i sprawy związane z chorobą) będą odgrywać ważniejszą rolę niż w poprzedniej części.
http://www.strefawalkingdead.pl/san-diego-comic-con-2014-relacja-z-panelu-the-wa lking-dead/
http://www.strefawalkingdead.pl/zwiastun-5-sezonu-the-walking-dead/
To nigdy nie był serial o zombie tylko serial o ludziach próbujących przetrwać w świecie opanowanym przez zombie, gdzie zombie to nie jedyne źródło zagrożenia.
Te "nudy i dłużyzna" to kwintesencja i istota całego uniwersum, komiksu także. To nie jest ani serial akcji, ani serial o zombie - zombie są tu tylko tłem.
atak zombie maniaków oglądających TyWyDy tylko dla scen z łokerami za 3... 2... :)
Ok. Zombi tylko tłem. Spokojnie prowadzona akcja. Relacje międzyludzkie w obliczu armagedonu. To wszystko rozumiem. Twierdze tylko że mój ulubiony serial robi się nudny i bardzo mnie to martwi. Odcinki "o niczym" , przedłużanie na siłę. Takie są niestety moje odczucia po obejżeniu 4 sezonu. Czekałem rok a jak się doczekałem to rozczarowanie. Z dobrego thillera psychologicznego serial zbacza w kierunku tylko psychologicznego.
Pierwsze sezony to spokojna powolna akcja, nagły zwrot i sieczka, dawało to sporą frajdę. Taki kontrast był atutem tego serialu. Teraz została tylko spokojn paplanina. Nawet zombiaki stały się jakieś niemrawe.
W całym 4 sezonie akcja przyspieszała i miąła zwroty może 3 razy. Jak dla mnie troche mało.
Mimo wszystko czekam na 5 sezon
Od razu widać, że nie czytasz komiksu, bo po 61. epizodzie (mniej więcej na tym etapie zatrzymał się serial) zanudziłbyś się na śmierć. :P
Dla mnie wszystkie sezony są równie dobre, ale po prostu inne. Lubię to uniwersum (czytam też komiks i gram w grę) nie ze względu na sceny walk z zombie, ale na świetnie ukazane procesy psychologiczne i ewolucję postaci w obliczu ekstremalnie trudnych doświadczeń. Jeżeli fabuła zwalnia i akcja jest prowadzona mozolnie, na jej miejsce wchodzi jeszcze więcej scen, w których pokazuje się rozwój bohaterów. Dla mnie to nic złego (chociaż i tak 3/4 osób przyczepi się kilkunastu scen w jednym odcinku, tych z szukaniem alkoholu), zwłaszcza że nadal emituje się odcinki bardzo widowiskowe (głównie te kończące półsezon i sezon, ale w trakcie też się zdarzają).
Odcinki nie msuzą być widowiskowe, ale mają zaciekawiać widza wątkami, które wyraźnie ewoluują w trakcie trwania odcinka, a ich skutki mogą mieć wpływ na dalszy rozwój wydarzeń. A w 4 sezonie co dostajemy ? I tak każdy wiedział, że pod koniec sezonu do tego Terminus dotrą. Ciągły płacz Glenna i pokonywanie drogi biegiem nie jest dla mnie ciekawym wątkiem, tak samo, prowadzenie zagrody świniaków. Survival survivalem, ale to nie jest obyczajówka i nie może to być motywem przewodnim serialu dramatycznego przez prawie cały odcinek. Grypa była i się zmyła, nie ma po niej żadnych efektów. Wypady po jedzenie miały zawsze ten sam scenariusz. Dramaty bohaterów, ich problemy powinny mnie poruszać, a twórcy zupełnie nie dali ku temu podstaw.
Dodatkowo czemu oni się właściwie w ogóle nie kłócą? Przecież to jest zbiór indywidualności w obliczu apokalipsy, muszą pojawiać się konflikty, tego w tym sezonie nie było. Konflikt charakterów było wyraźnie widać w pierwszych 2 sezonach oraz w trzecim, ale już gorzej. Gubernator nie był tak naprawdę jakąś intrygującą postacią (była na to szansa w 4 sezonie, przez jeden odcinek, lecz następny pokazał jakby twórcy sami nie wiedzieli, jak prowadzą tę postać), od początku był kreowany na psychola, Swój charakter w 4 sezonie pokazał w zasadzie tylko Rick i Hershel. Reszta była bierna. No i jeszcze był kawałek o Michonne, ale nie miało to zupełnie ciągłości. Wprowadzanie nowych postaci też nie służy serialowi. Ledwo potrafili przedstawić portrety starych postaci (słabo prowadzone są postaci Glena, Maggie, Daryla, Michonne), nowe zupełnie są traktowane po macoszemu. Czuję jakbym w ogóle części nie znał. A widać, że postaci będzie przybywało, więc nie wróżę temu sukcesów, dlatego uważam, że połowa powinna być uśmiercona.
Rozumiem, że ten serial ma się skupiać na aspektach psychologicznych, ale wg mnie jest zupełnie nie w tym kierunku realizowany. Praktycznie nie znam podłoża psychologicznego postaci oprócz Ricka, reszta jest niezgłębiana. Powinniśmy bardziej poznawać ich wnętrze. Pokazanie scen idących zombie i z grymasem na twarzy wymachującego kijem bohatera, czy tułaczka ze smutną miną mi tego nie pokazuje. Jedynymi odcinkami to pokazującymi był odcinek 4 o gubernatorze, co zostało później cholernie schrzanione, odcinek 8, czyli najazd na więzienie, ale to znowu była analiza psychologiczna Ricka, Hershela i Gubcia (no ale ogólnie te scena to olbrzymi plus, długo ja zapamiętam), oraz ostatni odcinek, napad na grupę Ricka i jego reakcja, tylko, że znowu pokazywało to cechy Ricka. Także podsumowując pod względem psychologicznym - 4 sezon nie rozwinął tych portetów psychologicznych .Zobaczyliśmy tylko, świetnie ukazane problemy Ricka, trochę przeszłości Michonne, jak dorasta Carl w nowym świecie oraz próby moralizatorskie Hershela, które kierowane były znowu praktycznie tylko do Ricka. Mało jak na 16 odcinków.
Poniżej spoilery z komiksu. Jakby co, wszystkie zaznaczyłem stosownym komunikatem.
Przy ocenie serialu warto pamiętać, że jest on ekranizacją komiksu (miejscami ścisłą, miejscami luźną, ale jednak). Jest to o tyle znaczące, że niektórzy wielcy fani komiksu krytykują twórców za pomięcie poszczególnych bohaterów, scen czy wydarzeń (obniżają za to ocenę, co jest głównym powodem tego, że średnia nota TWD na Filmwebie wynosi 8,1, a nie 8,7 jak na imdb), a niektórzy widzowie, którzy z komiksem styczności nie mieli (co oczywiście nie jest żadną koniecznością, niemniej jednak warto się z nim zapoznać), krytykują twórców za dochowanie wierności pierwowzorowi. Niezły paradoks.
To że TWD nie jest serialem obyczajowym, nie oznacza, że mają się w nim nie pojawiać elementy obyczajowe, zwłaszcza że w pewnym momencie historii bohaterowie znaleźli stałe (no, przynajmniej na jakiś czas) lokum i bieg wydarzeń siłą rzeczy sprowadził się do śledzenia ich codzienności w nowym środowisku. Oswojenie dzikich świń i jemu podobne detale jedynie współtworzą obraz działań, które kierują grupę ku przeżyciu.
"Grypa była i się zmyła, nie ma po niej żadnych efektów."
Co najmniej 20 zainfekowanych osób (plus inni nieznani mieszkańcy więzienia), co najmniej 15 zgonów, podwójne morderstwo, poważne osłabienie obrony więzienia i powikłania pogrypowe, które męczą Glenna, to "żadne efekty"?
"Ciągły płacz Glenna"
Kiedy on płakał? Przecież od trzeciego sezonu stał się w pewnym sensie zimnym draniem, który chce być twardy, żeby chronić swoją ukochaną. Ba, usiłuje nawet objąć przywództwo w grupie pod nieobecność Ricka i Daryla, co niekoniecznie innym osobom odpowiada (głównie Merle'owi to nie pasowało). W międzyczasie przebił się przez grupę szwendaczy i uratował zrezygnowaną Tarę. Gdzieś tu kiedyś czytałem, że wyrazem jego słabości ma być jego częste omdlewanie w 4. sezonie, ale to faktycznie szokujące w przypadku kogoś, kto właśnie przeszedł ostrą odmianę grypy przy bardzo niskim poziomie opieki medycznej i przyjmowaniu leków dla zwierząt...
"Dodatkowo czemu oni się właściwie w ogóle nie kłócą? Przecież to jest zbiór indywidualności w obliczu apokalipsy, muszą pojawiać się konflikty, tego w tym sezonie nie było."
Jak to nie? Rzut oka na sytuację po zniszczeniu więzienia, ocalali mimowolnie rozdzielają się na 5 grup:
- Rick i Carl; Carl wini ojca za to, co stało się z grupą i z Lori, gdy ten jest nieprzytomny, wykrzykuje mu, co o nim myśli i dość pochopnie stwierdza, że jego śmierć nie miałaby dla niego większego znaczenia;
- Daryl i Beth; kłócą się, gdy Beth próbuje odkryć karty przeszłości Daryla i ocenia książkę po okładce. Daryl w odwecie krytykuje m.in. tak przyziemne i błahe troski swojej współtowarzyszki jak znalezienie alkoholu i oskarża ją o to, że próbowała popełnić samobójstwo, żeby zwrócić na siebie uwagę;
- Carol, Tyreese, Lizzie, Mika i Judith - obłąkana Lizzie kłóci się z siostrą i przybraną matką, zresztą najlepiej widać to w scenie, w której Carol zabija jej "przyjaciółkę";
- Glenn i Tara - oni się akurat ze sobą nie kłócą, ale Glenn wchodzi w poważny konflikt interesów z Fordem, gdy zamiast ratować świat (spoiler: potem się okaże, że to bujda na resorach, ale mniejsza z tym; koniec spoilera), woli ratować swoją żonę, choć Abraham mówi mu, że to daremny wysiłek; obaj się zresztą ze sobą biją;
- Maggie, Sasha i Bob - tu również zachodzi konflikt interesów i również chodzi o współmałżonka, tyle że nie jest on tak gwałtowny i do żadnych rękoczynów nie dochodzi.
A to tylko druga połowa sezonu. W pierwszej też trochę tego było, choć oczywiście mniej, bo nawet nie było ku temu powodu. Wcześniej było nieco inaczej, bo Shane rywalizował z Rickiem o Lori i przywództwo w grupie, Darylowi trochę zajęło dostosowanie się do nowych znajomych, a Merle po prostu był sobą. Aż do ataku grypy losy grupy Ricka przebiegały dość spokojnie, więc wprowadzenie kłótni "bo tak" byłoby naciągane. Poza tym, już po wybuchu epidemii Tyreese pobił się z Rickiem, bo bardzo zależało mu na ukaraniu mordercy Karen (w komiksie też się poturbowali, ale ze zgoła innego powodu). To też przecież konflikt.
To naprawdę mało? W komiksie to wygląda tak, że po wyniesieniu się z więzienia są chyba 3 czy 4 zeszyty ze znacznie mniejszą ilością akcji (i mniejszą liczbą grup - w dodatku wszyscy zlewają się z powrotem w całość dość szybko), a większość konfliktów (których i tak nie jest dużo) opiera się na zachowaniu Dale'a (spoiler: który najpierw na okrągło trajkocze o opuszczeniu więzienia i zostawieniu grupy, a finalnie namawia Andreę i wyjeżdża z niego przed drugim atakiem Gubernatora; Glenn i Maggie jadą z nimi) i tym, jak postąpić z jednym z bliźniaków, który zabił brata (nie zaznaczyłem spoilera, bo ten wątek przeniesiono na ekran pod postacią losów sióstr Samuels, z tym że wyraźnie go rozbudowano, bo obaj bracia w komiksie wypowiadają łącznie może ze 20 słów).
"od początku był kreowany na psychola"
Na psychola i sadystę był kreowany w komiksie, w serialu przedstawiono go jako wielowymiarową postać, która nie jest do szpiku kości zła, ale została zepsuta przez los, środowisko i okoliczności.
"No i jeszcze był kawałek o Michonne, ale nie miało to zupełnie ciągłości."
Coś więcej na jej temat powinno pojawić się, gdy grupa dotrze do następnego stałego lokum (przy założeniu, że twórcy jako tako będą trzymać się komiksu, będzie to (spoiler)Alexandria Safe Zone, najprawdopodobniej pojawi się po raz pierwszy na przełomie V i VI sezonu(/spoiler)), gdy Rick odkryje, że ta - jak on z żoną - cierpi na halucynacje, w których rozmawia ze swoim zmarłym chłopakiem. Poza tym, powoli przestaje być chłodną kobietą, zaczyna się czuć swobodnie wśród nowych znajomych, zaprzyjaźnia się z Carlem, który na początku był wobec niej oschły.
"Ledwo potrafili przedstawić portrety starych postaci (...) Praktycznie nie znam podłoża psychologicznego postaci oprócz Ricka, reszta jest niezgłębiana. (...) słabo prowadzone są postaci Glena, Maggie, Daryla, Michonne"
Portrety właściwie wszystkich postaci zostały już przedstawione; tych ważniejszych, które już uśmiercono, nawet w całości.
- Shane, którego w komiksie strasznie spłycono, przeszedł wewnętrzną przemianę, cierpiąc z powodu chorobliwej zazdrości o rodzinę i przywództwo Ricka;
- Carol, przed apokalipsą szara myszka żyjąca w terrorze męża, po jego śmierci stopniowo staje się kobietą niezależną, odważną i w pewnym sensie nawet oschłą (sytuacje z dość brutalnym uświadamianiem dzieci, w jakim świecie żyje), mimo tego, że nadal jest opiekuńcza.
- Daryl jest obok Ricka chyba najlepiej prowadzoną postacią. Jest żywym dowodem na to, jak bardzo na charakter i czyny człowieka wpływa środowisko, w jakim przebywa. Z żyjącego w cieniu zaborczego i szalonego brata czarnego charakteru przeistacza się w nadal oschłego i nieprzyjemnego typa, ale przy tym prawdziwego przyjaciela i wartościowego członka grupy. Dla Ricka, którego przy pierwszym spotkaniu chciał przecież zabić, po pewnym czasie stał się przyszywanym bratem.
- Trzymająca się nieco na uboczu Beth również daje się lepiej poznać, choć w pewnym sensie "odkryła się" już w trzecim sezonie, choć jej rola dla samej akcji była tam marginalna.
- O Glennie i Michonne już wspomniałem, o Carlu i Hershelu wspomniałeś zaś ty.
I tak dalej, i tak dalej. Nie chce mi się opisywać wszystkich postaci, szczerze mówiąc. Za długo by się zeszło.
Maggie jest akurat dość zwykła, więc większość jej wątków skupia się na interakcji z Glennem i radzeniem sobie ze stratą całej rodziny, to logiczne. W komiksie jest z nią (i z Glennem) zresztą dużo gorzej, bo tam ich rola ogranicza się właściwie tylko do uprawiania seksu w co trzecim zeszycie i rozmowach między sobą.
"dlatego uważam, że połowa powinna być uśmiercona."
Spoiler: (mimo wszystko, choć niewielki) Jak na razie zanosi się jedynie na ew. śmierć Carol, Judith, Sashy, Boba, Beth czy Morgana. Jeśli nie wydarzy się nic sensacyjnego, można być właściwie pewnym, że takie postacie jak Rick, Carl, Michonne, Daryl, Glenn, Maggie, Ford, Eugene pożyją jeszcze przez dłuższy czas.
Reasumując, większość rzeczy, których zobaczenia w serialu się domagasz, jest w nim już od dłuższego czasu, ale - z całym szacunkiem oczywiście - aż ciśnie się na usta pytanie, jak ty ten serial oglądasz, bo jak czytałem, co napisałeś, to oczom nie wierzyłem.
Przywołujesz komiks. Trzeba pamiętać, że komiks to nie serial. W komiksie wiele sytuacji układasz sobie w głowie, dlatego książki (czy też komiksy) zawsze będą lepsze, bo działa nasza wyobraźnia i wszystko co tam sie dzieje odbywa się w naszej głowie. Serial to obraz. Może więc twd jako obraz jest gorszy niż twd jako wyobraźnia? Może trzymanie się konwencji komiksu i ich rozwiązań (bo nie da się ukryć, że Kirkman i ekipa czerpią całą oś serialu z niego) jest złym pomysłem, bo to co działa na nasza wyobraźnię, to jak idealizujemy pewne rozwiązania, nie sprawdzają się jako przekazywany nam obraz na ekranie ? Kiedy czytasz o dramacie bohaterów to bierzesz to sobie do serca, odczuwasz to i wydzielają się twoje wewnętrzne emocje, dzięki czemu możesz sobie wyobrazić, co odczuwają bohaterowie komiksu, czy też książki. W serialu to nie działa i pokazywanie na siłę czegoś tak by trzymać się historii z komiksu może się nie sprawdza ? Albo jest to niezwykle trudne do wykonania. Ja mam wrażenie, że twórcy ograniczają się tym, że trzymają się komiksowej historii. Nie czytałem, więc nie wiem w jakim stopniu, ale wszystko układają tak, by mieć zaczepienie z komiksową historią poprzez co zawężają możliwości serialu. Z góry narzucony przebieg wydarzeń nie zawsze wróży dobrze, bo często to wygląda tak, że w środku muszą coś upchać, bo wiedzą co ma być dalej i wychodzą jakieś bzdety czasem. Czasami twórcy wpadną na jakiś genialny pomysł w trakcie trwania serialu, gdy już stworzony jest jakiś kawał historii i gdy trzymają się tych ograniczeń to nie mogą tego zrealizować, więc znajdują jakieś zastępcze malutkie wątki, żeby coś wcisnąć pomiędzy rozpisany ogólny plan wydarzeń. Tak to widzę.
Grypa nie zrobiła spustoszenia wśród głównych postaci, więc efektów prawie nie ma. Glenn trzyma się całkiem nieźle. Zatem był to tylko wątek zapychający, uśmiercili nieznane czwartoplanowe postaci i tyle ;)
Ciągły płacz Glenna - podałem taki przykład, a rozumiem przez to szaleńcze i nierozważne płaczliwe ganianie za Maggie. Z resztą ona nie została dłużna i robiła to samo. Jakoś mnie to nie rusza w 4 sezonie. Maggie to przykład jak można nie wykorzystać potencjału postaci. Świetna aktorka przecież. W zasadzie to większość postaci jest niewykorzystywana.
-Rick i Carl. Sory, ale oni się naprawdę nie kłócą. To, że raz Carl wykrzyczał coś nieprzytomnemu ojcu to nic na ich relacje nie wpływa. Można wręcz powiedzieć, że później jest całkiem kolorowo, a problemy wynikają tylko z trudności wychowywania dziecka oraz kontaktu z nim w takim świecie.
-Daryl i Beth. Nie no tu mnie rozśmieszyłeś ;p mieli całkiem wesołą pogawędkę przy alkoholu, co skończyło się spaleniem chatki z pokazaniem środkowego kciuka ;p a Daryl się trochę wyżył nic więcej.
- Carol, Tyreese, Lizzie, Mika i Judith - dobrze, że usunęli dziewczynki (głupio to brzmi sory ;p), ale hamowało by to dalsza podróż. Jak dla mnie ta grupa jest zbędna. Carol już trochę nudzi, Tyresse to dla mnie najbardziej wkurzająca postać i zupełnie jej nie trawię, więc mogliby zakończyć żywot ;p chociaż nowe psotacie są tak ciekawe, że szkoda zabijać stare.
- Maggie, Sasha i Bob - najnudniejsza grupa, sasha i bob są zbędni cholernie, a Maggie jak już mówiłem jest niewykorzystywana, bo blokują ją relacje z Glennem. Uwolniłbym ją śmiercią Glenna, gdyby to ode mnie zależało.
Masz rację zapomniałem o bójce Ricka z Tyressem, może dlatego właśnie, że tego drugiego nie trawię i jest dla mnie idiotą. Tak gościa odbieram ;P
Co do Gubcia sie nie zgodzę. Był on w 3 sezonie wykreowany wyłącznie na wroga. Nie był wielowymiarowy, lecz odcinek 4 czwartego sezonu był na to wielką szansą, co mi się cholernie podobało, ale chyba przyznasz, że nastepny odcinek wszystko zniszczył i postawił go w roli tylko i wyłącznie psychola? Mogli świetnie tą postać wykreować jeszcze, to co jednym odcinkiem zbudowali, drugim zniszczyli.
Nie mówiłem o portretach psychologicznych tylko o ich podłożu.
Shane - był wcześniej dużo. Ja mówię o 4 sezonie, bo do poprzednich trzech nie mam uwag, moze tylko głupio zakończono 3 sezon i zabito Merla.
Carol - tu się muszę trochę zgodzić, ale znowu przypominam, że ja mówię o zmianach i pokazaniu cech w 4 sezonie. jej zmiana następowała już w 3. W 4 natomiast zaczęło jej odbijać, tak naprawdę nie wiadomo czemu, bo tego twórcy nie zgłębili, były pokazane tylko jej działania, a nie jej postać jakby "od wewnątrz". Jej dialogi były bardzo ubogie w jakiekolwiek informację o jej motywach. Pokazano tylko jej działania: opiekuńczość i domniemane morderstwo. Do tej pory nie wiemy, co było tego podłożem psychologicznym, ciężko to wywnioskować.
Beth - jest nieco sztuczna i nieciekawa. Może sobie być, lepiej jak się nie wychyla, bo to do niej nie pasuje. Może to efekt słabej aktorki.
Podsumuje to tak, żadna kłótnia nie jest ciągła, nie ma ciągłości w sprzecznych relacjach bohaterów, są to tylko małe sprzeczki, które nie rzutują na oś fabularną (pomijam tutaj Ricka i Hershela, jest to grupa postaci i oceniam wszystkich). W zasadzie to tylko Carol miała jakieś dziwne awersje i podchody ;p Była ogromna szansa na wprowadzenie zawirowanie w grupie postaci Merla, gdy pojawił się w więzieniu, ale twórcy to nie wiem, chyba sie przestraszyli trudności prowadzenia wątków i dialogów w grupie i go uśmiercili, no cóż...a był świetny motyw, Daryl miałby wtedy też wielki konflikt wewnętrzny, ehh.
Kluczem każdej produkcji i postaci są dialogi. To przez nie oraz mimikę aktora poznajemy wnętrze postaci. Dialogi w 4 sezonie, oprócz oczywiście Hershela niczego nam nie mówią
Powiem tylko, że mimo tego, że twórcy robią widzów od jakiegoś czasu w bambuko (moje zdanie) i spowalniają akcję, wciskając takie momenty jak rozmowy Daryla i Beth, który wg mnie służyły tylko do wypełnienia czasu antenowego, a efektem było niby załamanie Daryla, lecz po tym wszystko wróciło do normy, to jest to nadal jeden z lepszych seriali bez wątpienia. Tylko jego potencjał jest po prostu niewykorzystywany i to mnie smuci. Nie zrozum mnie źle. Postacie są dobre ich dialogi i zachowania też fajne. Uwielbiam ten serial, ale 4 sezon mnie zawiódł. Więzienie było cholernie nudne, a podczas wędrówki nic znaczącego się nie działo. Poprzez brak akcji też postaci nie poznasz. To wszystko musi być dobrze skrojone. Akcja, postacie, dialogi - jak w 1 sezonie, czy drugim, chociaż tam już akcji było mniej. Czasami świetnie prowadzony dialog może być ciekawszą akcją (gdyż jest nacechowany emocjami) niż strzelanina, gdzie lecą pociski na prawo i lewo, a i więcej z tego pożytku na rozwój fabuły i postaci. Świetnie to zaprezentowano w odcinkach: 8 i 16 (mówię o 4 sezonie jakby co). Może po prostu zdaję sobie sprawę z potencjału tego serialu i wiem, że mógłby dużo lepiej wyglądać. Może za dużo od niego wymagam ? Skoro w 1 sezonie potrafiono przez 6 odcinków utrzymać ten równy poziom to czemu teraz nie. Po prostu wewnątrz czuje, że nie znam większości postaci i nie czuję z nimi więzi, oprócz Ricka i Hershela- oni byli świetni. Czuję, że tylko śmierć Ricka zrobi na mnie wrażenie, tak jak Hershela. Nie podoba mi się, że Daryl jest popychadłem, stał się nijaki, Glenn i Maggie oprócz relacji ze sobą nic nie pokazują, Carol jest już zbzikowaną postacią (ale jej już odpuszczę, może przesadziłem co do jej oceny, bo to ciekawa przemiana, tylko mam małe pretensje do twórców, ze nie zaakcentowano jej motywów; nie wiemy co mogło spowodować, że jej się w głowie przestawiło, fajnie jakby to ukazali a oni wysłali ją na wycieczke w trakcie sezonu ;p). A reszta? Bob, sasha, tyresse, i reszta której nawet nie mogę spamiętać jest tak mało interesująca, że zależy mi na nich tak samo jak na zombiakach ;] Ale to jest wina twórców, wprowadzili postacie, których nie rozwijają nic a nic.
Reasumując nie ciągnijmy tego, bo tak byśmy wieczność gadali. Postaram się być mniej surowy ;p Dodam tylko na koniec, że te rzeczy są, mają potencjał, ale są za słabo wykorzystywane. I prosiłbym, żebyś nie zarzucał mi - z całym szacunkiem oczywiście ;p - że jednym okiem oglądam serial a drugim patrzę się w sufit ;)
Piniondze, piniondze, piniondze i jeszcze raz piniondze. Gubernator miał paść przy pierwszym ataku na więzienie w finale 3 sezonu i wtedy miała być ta cała rozpierducha, ale wtedy musieliby przygotować nową fabułę na 4 sezon. Skopali więc totalnie finał 3, gubernator najpierw bez sensu przegrał bitwę, potem bez sensu wybił swoich ludzi, a potem odjechał w stronę zachodzącego słońca.
Wszystko tylko po to, żeby 4 sezon zacząć od epidemii w więzieniu, którą Hershel pokonał jakimiś lekami weterynaryjnymi i nie dowiedzieliśmy się co to właściwie było. Potem odbić na dwa odcinki, żeby pokazać wstrząsającą historię gubernatora, który ostatecznie znów wraca do szturmowania więzienia.
Po rozwaleniu więzienia znów wszystko jest zrobione kompletnie z dupy. Oglądamy kino drogi w wydaniu TWD, czyli ani nic się ciekawego nie dzieje, ani dialogi do niczego tak naprawdę nie prowadzą. Dopiero na koniec robi się ciekawiej, no bo oczywiście trzeba nagonić ludzi na następny sezon.
Słowem - 4 sezon to jedno wielkie świństwo. Cała jego fabuła to jakieś dwie kartki tekstu z dopisanymi pięcioma tysiącami, żeby jakoś zapchać czas antenowy. Podejrzewam, że piąty będzie niewiele lepszy, bo oglądalność TWD ciągle jest bardzo wysoka, więc dlaczego producenci mieliby zmieniać strategię. Rzucą coś fajnego na początek, ciekawe mid-season-finale i clifhanger na koniec.
"Gubernator miał paść przy pierwszym ataku na więzienie w finale 3 sezonu"
Akurat. Nawet jeśli twórcy naprawdę mieli taki pomysł (w co wątpię), to dobrze, że z niego zrezygnowali, bo w komiksie Gubernator również przegrał pierwszą walkę o więzienie i również wrócił po jakimś czasie z silniejszą świtą.
"ale wtedy musieliby przygotować nową fabułę na 4 sezon."
Po prostu poszliby dalej za szkieletem fabularnym komiksu, którego trzymają się od 1. sezonu, rozwijając wiele wątków z komiksu kosztem pominięcia niektórych. Nie sądzę, by był to duży problem.
"gubernator najpierw bez sensu przegrał bitwę"
Lepsza przegrana w wyniku podstępu niż przez to, że armia Woodbury nie potrafiła posługiwać się czołgiem (którego znalazła tuż obok swojego miasta) i została wystrzelana jak kaczki.
"potem bez sensu wybił swoich ludzi"
Gubernator był psychopatą, więc po co doszukiwać się żelaznej logiki w jego poczynaniach? Bardzo zależało mu na zabiciu grupy Ricka, jego armia po wpadnięciu w zasadzkę samowolnie zarządziła odwrót, więc dogonił ją i nakazał jej wrócić i walczyć. Ta jednak kategorycznie odmówiła, więc wkurzył się na nią i w przypływie furii ją wystrzelał. Nic wymuszonego jak na taką postać.
"którą Hershel pokonał jakimiś lekami weterynaryjnymi"
Pokonał to chyba za duże słowo, bo większość chorych mimo to umarła, a w tym samym odcinku, w którym zaraza zdała się ustąpić, grupa opuściła więzienie. Poza tym, nie widzę w tym nic dziwnego, skoro Hershel jasno powiedział, że niektóre leki dla zwierząt mogą zadziałać także na ludzi. Nie jestem weterynarzem, ale nie mam powodu, by to podważać, zwłaszcza że wiem, że w wielu przypadkach zwierzętom podaje się leki dla ludzi.
"i nie dowiedzieliśmy się co to właściwie było."
Grypa. Trudno, żeby dokładnie określić, jaka, skoro ta choroba ewoluuje właściwie w każdym kolejnym sezonie chorobowym, a w więzieniu nie było żadnego specjalistycznego sprzętu. Poza tym, czy to ważne? Skoro nie wiadomo i nie będzie wiadomo, co wywołało apokalipsę, to po co komu wiedza, jaką dokładnie chorobą była zaraza umownie nazywana grypą?
"Oglądamy kino drogi w wydaniu TWD, czyli ani nic się ciekawego nie dzieje"
No jasne, przecież każda grupka dociera do Terminusa, nie napotykając absolutnie żadnych przeszkód na swojej drodze, a żadna z postaci nie zagląda śmierci w oblicze.
"Podejrzewam, że piąty będzie niewiele lepszy, bo oglądalność TWD ciągle jest bardzo wysoka, więc dlaczego producenci mieliby zmieniać strategię."
Chociażby dlatego, że początkowa sytuacja wymusza więcej akcji. Widzowie, którzy oglądają ten serial dla zombie i nie widzą niczego ciekawego w dialogach, studiach charakterów i reakcjach międzyludzkich, też znajdą coś dla siebie. "Problemy" zaczną się pewnie w drugiej połowie sezonu, gdy grupa Ricka prawdopodobnie będzie kontynuować podróż w stronę Waszyngtonu. Oprócz tego, jedną z najważniejszych (jeśli nie najważniejszą) postaci w produkcji jest twórca i scenarzysta komiksu - nie warto o tym zapominać.
Poza tym, dziwi mnie, że wspominasz o pieniądzach, tak jakby było jakąś tajemnicą, że ten serial - jak i wiele innych - kręci się dla pieniędzy, a "The Walking Dead" to w równym stopniu okazja dla Kirkmana, by poprawić kilka błędów z komiksu (jak sam przyznał), jak i do tego, żeby po prostu zarobić, korzystając z popularności komiksu. O ile się nie mylę, ten serial i tak ma relatywnie niski budżet.
Ma niski budżet z tego powodu, że AMC chce nachapać się jak najbardziej (oglądalność ogromna, budżet obcięty w stosunku do sezonu 1, przez to odszedł Darabont). Chleb też się piecze dla kasy, ale to nie zmienia faktu, że można zrobić dobry i kiepski bochen ;]
Stosunkowo najwięcej pieniędzy pewnie ma z tego Kirkman. Niektórzy fani komiksu chyba zapominają, że ma on duży wpływ na kształt serialu i prawdopodobnie akceptuje każde odstępstwo od fabuły komiksu, a niektóre z tych odstępstw nazywa nawet naprawianiem błędów.
Teraz to chyba najwięcej zarabia Andrew Lincoln, bo bez Ricka ten serial po prostu nie istnieje (wszystkie inne postacie się już rozmemłały albo zginęły), a to nie jest tak kiepski aktor żeby marzył 10 lat grać w dość kiczowatym serialu o zombie :D
Lincoln jest głównie aktorem teatralnym, a TWD jest w takim samym stopniu serialem o zombie jak "Czas Apokalipsy" jest filmem wojennym, a "Ojciec chrzestny" gangsterskim.
Tak, tak. TWD jest bardzo głębokie i skupia się na psychice. Daryl i Beth pokazujący fakiry do palącej się chałupy to wielowymiarowa, dramatyczna scena, która daje nam wgląd w charaktery bohaterów. Te wszystkie rąbanki z zombie też są bardzo filozoficzne, postać Gubernatora bardzo złożona, bo od początku był psycholem i właściwie przez tyle czasu antenowego, który dostał, nigdy nie dowiedzieliśmy się o co mu tak naprawdę chodzi i dlaczego.
Faktycznie, bardzo teatralny to serial.
Faktycznie, wiesz lepiej.
Nigdzie nie napisałem, że to teatralny serial, ale po tym, jak naprodukowałem się ściany tekstu na darmo, odnoszę dziwne wrażenie, że wspominanie o tym jest bezcelowe. Traktowanie TWD jako zwykłego serialu o zombie świadczy po prostu o płytkim podejściu do szeroko pojętej sztuki. Tu już nawet nie chodzi o to, czy komuś się ten serial podoba czy nie.
moim zdaniem jest zupełnie odwrotnie. im dalej tym lepiej:) z sezonu na sezon jest coraz lepiej
Ja uważam to samo to wlasnie 1 i 2 sezon nudziły szczególnie na farmie Hershela a to 3 i 4 są najlepsze i tyle
dokładnie. gdyby jeszcze to Darabont był odpowiedzialny za ostatnie sezony to już w ogóle byłyby świetne, bo choć były bardzo dobre, to jednak trzeba przyznać, że klimatu z 1 i 2 trochę im brakuje.
Z TWD jest tak, że w każdym sezonie są świetne, jak i te nudniejsze momenty. Tak jak w pierwszym sezonie przydługi był dla mnie wątek naukowca, w drugim wydłużona fabuła na farmie, w trzecim jak dla mnie o wiele za dużo woodbury andrei i governora (choć David Morrissey jest wspaniałym aktorem, według mnie oddanie połowy czasu jego wątkowi na równi z andreą było wielką przesadą), a pod koniec czwartego za dużo skupienia się na losie nowych bohaterów, którzy według mnie nic specjalnie ciekawego nie wnoszą. to oczywiście tylko moje odczucia
Pierwszy sezon, wątek naukowca i przydługi? To był raptem jeden odcinek (z tego co pamiętam) i to do tego jeden z lepszych w całym serialu. Potem już tylko gorzej. Od 3 sezonu serial stracił ten ukochany klimat pierwszych 2 sezonów i dramatu bohaterów w obliczu apokalipsy, gdzie cały czas coś na nich czyhało za rogiem, za drzewami itd. Potem 3 sezon od tego odszedł. Jak dla mnie było gorzej niż wcześniej, ale trzeci to był na prawdę niezły sezon, ale pod koniec się spartaczył bo zaczął wędrować donikąd i tak nijak się skończył i od tego momentu to jest już zapaść. Czwarty sezon można niemal pominąć i nic się nie straci, bo tak jak mówisz nowi bohaterowie zupełnie nie ciekawią, zarówno ci co pojawili się w 3 sezonie jak i w 4. Gubernator był wyjątkiem, chociaż tak miał potencjał to jednak mogli tą postać lepiej poprowadzić. 4 sezon to już jak dla mnie porażka na całej lini oprócz może 3-4 epizodów. Powiesiłbym za jaja tych co zmarnowali ten sezon. Marudzili na Mazzare, a teraz jest jeszcze gorzej.
Nie, to na pewno nie był jeden odcinek. To były chyba dwa, a jak na 8-odcinkowy sezon (o ile dobrze pamiętam) to jednak całkiem sporo. No ale taka moja opinia wynika z tego, że zwyczajnie mnie one nie zaciekawiły. Każdemu podoba się co innego jak widać, dla mnie te odcinki były najsłabsze z całego pierwszego sezonu, dla ciebie mogą być najbardziej interesujące.
Jak dla mnie to Mazzara najbardziej zawalił robotę, a Gimple stara się po nim naprawiać i chyba wychodzi na prostą (taką mam nadzieję po obejrzeniu trailera piątego sezonu).
Powtórzę się, szkoda że stracili tyle czasu na woodbury, nie rozumiem tego. Finał połowy 4. sezonu powinien mieć miejsce na koniec 3. Tymczasem odniosłam wrażenie, jakby nie mieli pomysłu na dalszą fabułę i na siłę przeciągali sprawę z gubernatorem przez następne pół sezonu. Druga połowa dzieliła się na odcinki fantastyczne (np. the grove) i nudne jak flaki z olejem. Czekam na taki sezon twd, kiedy to każdy odcinek będzie coś wnosił i nie będzie rozwlekania fabuły w stylu znanego mema "idziemy na wojnę, ale najpierw będziemy o tym gadać następne 3 odcinki".
Swoją drogą co do nowych postaci - ciekawe jest to, że z kim nie porozmawiam to naprawdę większość ich nie lubi. Myślałam, że to tylko ja, a jednak wiele osób też tak sądzi. Ciekawe z czego to wynika. Zły dobór aktorów, złe przedstawienie postaci, za mało czasu ekranowego? Ciekawa jestem. Z nowych postaci polubiłam tylko Tyreese i Abrahama. Reszta albo mnie nieziemsko irytuje albo wisi mi i powiewa.
Słyszałam plotki, że ktoś z oryginalnej szóstki ma umrzeć w tym sezonie. Jeśli to prawda to naprawdę chyba się pożegnam z tym serialem. Ta oryginalna szóstka (+ Michonne) to właśnie najlepsze postacie i bez nich moim zdaniem serial padnie. Gimple byłby idiotą gdyby kogoś z nich jeszcze uśmiercił.
1 sezon miał 6 odcinków i tylko szósty TS-19 był z naukowcem. Porównaj sobie teraz ile czasu antenowego dostały wątki w 4 sezonie np droga do terminus, która była pokazana w sposób ślamazarny i nieemocjonujący. Pomijając już to, że problemy bohaterów w tej wędrówce wynikały tylko z ich idiotycznych posunięć, co już po takim obeznaniu się ze światem (koło 2 lat ?) nie powinno mieć miejsca.
Gimple stara się naprawiać? I musiał zmarnować cały sezon na to (16 odcinków!), żeby zbudować jakąś pozycję wyjściową ? No bez jaj. Podam przykład choćby Breaking Bad. Zobaczcie jak tam można zbudować klimat i atmosferę niepokoju, problemów i różnic charakterologicznych postaci w ciągu 2 odcinków, co za 2 odcinki ulega zmianie w innym kierunku. I nie potrzeba tam akcji. Podałbym jeszcze jakieś seriale to ukazujące, ale nie chcę wywoływać dyskusji, że coś jest lepsze itd ;)
Wydaje mi się że to były dwa odcinki. Tak czy siak, nawet jeśli jeden, po prostu był dla mnie nudny i tyle, choć aktora który grał tego naukowca bardzo lubię. Tak jak pisałam wyżej zmarnowanie kilku odcinków w czwartym sezonie na łażenie, gadanie o terminusie i przedstawianie nowych bohaterów było według mnie nudne jak flaki z olejem także tu w pełni się zgodzę. Tak nawiasem mówiąc to w ogóle ten cały terminus bokiem mi wychodzi. Moje szczęście było nie do opisania kiedy się dowiedziałam że nie zamierzają tego wątku ciągnąć przez pół 5. sezonu;)
Nie uważam, żeby Gimple zmarnował 16 odcinków. Kilka z nich może tak, ale na pewno nie tyle. Dla przykładu The Grove był moim zdaniem jednym z najlepszych odcinków TWD ze wszystkich sezonów - w całości napisany przez niego.
Co do Breaking Bad - to wszystko kwestia gustu, mnie np. ten serial nie zachwycił.
Przesada. Akurat pierwsze osiem odcinków było dobre - zarówno wątek epidemii był znośny, no i przede wszystkim odcinki z gubernatorm były dobre. Inna sprawa że od 9 odcinka serial utracił jakoś polot. Nawet na razie nie wyczekuję 5 sezonu bo wyjdzie na to że zginie 1-2 3-cio rzędne postacie a nasz policjant w lśniącej zbroji poprowadzi swoich na wolność i tyle w temacie.
Myślę że siła napędową serialu byli protagoniści. W 2 sezonie był to Shane, w 3 i 4 sezonie najpierw radochę dawał powrót Meryla a potem Gubernator który kiedy nawet zaginął na wiele tygodni wzbudzał pewien strach w obozie Ricka. W drugiej połowie 4 sezonu nie było już żadnego ciekawego czarnego charaktera i stąd wiało już zupełną nudą.
zgadzam się z Tobą... może w piątym sezonie jednym z pierwszoplanowych czarnych charakterków będzie szef kanibali, ale osobiście mam nadzieję że niezbyt długo grupa u nich zabawi. Czekam na wątek ze stolicą ;)
ja też:) cały ten terminus średnio mnie ciekawi. a będą to pewnie ciągnąć do połowy sezonu... również nie mogę się doczekać wątku z Waszyngtonem
"Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił". Mt. 13, 14-15
Oto moje oceny:
sezon 1 - 10/10
sezon 2 - 6/10
sezon 3 - 6/10
sezon 4 - 4/10
(10+6+6+4) : 4 = 6,5 średnia, zasłużona moim zdaniem ocena.
6,5 - 5,5 = 1 ocena jaką daje
jak przeczytałem końcówkę Twojego posta to przypomniało mi się najcięższe pytanie ze szkoły, czyli "Co poeta miał na myśli?" xD
Dokładnie, 3 sezon był gwoździem dobijającym ten serial. Co do 4, niby lepiej, ale serial tak naprawdę nic nie wniósł nowego i staje się coraz bardziej nudny, jego początek był po prostu odgrzewanym kotletem 3 sezonu, tyle w innej panierze. W 1 sezonie, nawet w 2 było czuć klimat TWD, fabuła była dobrze napisana, postacie okej, a teraz ten serial staje się coraz to gorszy. Nie czuję tego klimatu, postacie tracą swój charakter, a te z charakterem idą do piachu. Co do fabuły to raz jest ciekawa, by później była nudna lub nielogiczna, lecz dalej maja bardzo dobrą charakteryzacje i dobrze radzą sobie z scenografią. Serial oceniam jako średni, tylko czasem niezły jeśli ma lepsze momenty, jednak ostatnio rzadko. ;/
Aż się chce powiedzieć Frank Darabont WRÓĆ!
Nie wywołuj imienia Darabonta nadaremno bo tylko smucisz serce Prezydent Pieseu, który woli nie myśleć jak wyglądałoby TWD, gdyby na stołku reżyserskim wciąż siedział Frank... aaa zresztą, podbijam apel, DARABONT WRÓÓÓÓÓĆĆĆĆĆ! ;]
Pierwsze sezony tego serialu odczytałam jako obraz, który pokazuje różna ludzkie charaktery, zachowania w kryzysowych sytuacjach. Dla przykładu - jedni bohaterowie okazywali się altruistami gotowymi umrzeć, by uratować przyjaciół, inni - ratowali tylko swoje życie i tylko na swoim życiu im zależało. Zombie były tylko tłem dla żywych. Zasadnicze pytanie brzmiało - jaki jesteś naprawdę?
Akcja była ciekawa, wartka, fabuła miała głębszy sens. Natomiast ostatni sezon - no flaki z olejem, nudy na maxa. Szkoda. Oby się coś zadziało:-)
niektórzy oczekują naprawdę więcej niż tylko mordobicia i młócki, 4 sezon skupia się bardziej na aspekcie psychologicznym, z resztą serial został bardzo sprytnie zrealizowany: z jednej strony masakra trupów z drugiej ludzkie zachowania w sytuacjach kryzysowych
Ja za to skończyłem oglądać serial tak na 4-5 odcinku 3 sezonu, gdyż (wtedy fan serialu) według mnie, to już było nieporozumienie.
Zombie są tłem? Ludzie nie oglądają tego serialu ze względu na wojnę psychologiczną między gubernatorem a Rickiem (nie wiem co się działo po tym, więc przytoczę przykład z tego okresu kiedy skończyłem), tylko właśnie oglądają dla tych łokerów. Pierwszy sezon - moim zdaniem geniusz, muszą uciekać przed nieumarłymi, z każdym dniem toczy się coraz większa walka o przetrwanie, sezon trzeci - jedni siedzą w więzieniu, a drudzy w Woodberry (nie wiem czy dobrze napisałem :C ), no i jedni czasem postrzelają do drugich, a drudzy do pierwszych. Oprócz tego nie działo się tam nic ciekawego niestety. Serial miał duży potencjał, jednak (to moja opinia) z czasem był coraz gorzej wykorzystywany.
"Ludzie nie oglądają tego serialu ze względu na wojnę psychologiczną między gubernatorem a Rickiem (...) tylko właśnie oglądają dla tych łokerów."
Zdziwiłbyś się.
Zresztą popularność gry wideo inspirowanej komiksem i serialem (samego komiksu zresztą też, bo z telewizją różnie bywa) w połączeniu z charakterystyką tejże gry to najlepsza odpowiedź na tę hipotezę. Bardziej powiedziałbym, że ludzie oglądający ten serial ze względu na zombie są główną przyczyną niższej niż na IMDB średniej noty dla niego (tam wynosi ona bodajże 8,7).
Darabont wiedział co chce zrobić z serialem i jak go poprowadzić,1-szy sezon mimo że mało się działo był klimatyczny i nie wiem jak to napisać posępny?mroczny? a 2-gi mimo że jeszcze mniej się działo było przynajmniej zatrzęsienie ciekawych wątków czy uczucie zagrożenia że trupy mogą w każdej chwili przypuścić szturm na farmę i był tylko nieznacznie słabszy od 1-go,w 3-im to się zaczęły jazdy pod banderą Mazzar'y brak logiki,marginalizacja mogących coś wnieść postaci lub ich uśmiercanie,nudne wątki,karykaturalne postacie,w 4-ym jest mimo wszytko lepiej mimo to sporo brakuje,wątpię że TWD kiedykolwiek wyjdzie na prostą.
Sam obniżyłem z 8 na 6.