Mam wielki sentyment do Zagubionych jak i do The Walking Dead. Obydwa seriale traktuję na równi, najlepsze seriale
jakie w życiu oglądałem :) A wy co wolicie?
Przecież to dwa zupełnie inne gatunki, więc jak je tu porównywać? To tak jakbyś porównywał Snickersa i Coca Cole...
To zależy na jakim forum zapytasz ;]
Jeśli chodzi o mnie to, oba seriale lubię, ale...(aż przekleje moją jedną wypowiedź):
Z lekkim bólem serca muszę przyznać że oglądając Walking Dead zaczynam dostrzegać pewnie minusy Zagubionych, których wcześniej nie widziałam i zabijcie mnie, ale zaczynam się bardziej skłaniać ku temu pierwszemu.
W Walking dead fabuła nie jest taka zakręcona, jest prostsza i bardziej przejrzysta, a co za tym idzie bohaterowie są bardziej wyeksponowani. Jest ich mniej, co też się przekłada na ich ukazanie. Nie wiem, czy to kwestia tego że oglądając Lost nie miałam kontaktu z innymi fanami i nie dzieliłam się z innymi swoim odczuciami itd, tak jak jak w przypadku TWD (swoją drogą to też sprawia że bardziej mnie ten serial wkręca), ale bohaterowie ogólnie w TWD bardziej ewoluują. Jak tak patrzę to w Zagubionych taki choćby Sayid czy Sawyer czy Hugo - nie mówię że się w ogóle nie zmienili, no ale jednak nie przeszli jakieś takiej wyraźnej przemiany, a przy takiej fabule wymagało by to jakiś metamorfoz. TWD ma na razie 3 sezony, a większość bohaterów już przeszła wyraźną przemianę (Rick, Daryl, Carol itd).
Następna sprawa, którą dostrzegłam - praktycznie wszyscy w Lost są pozytywnymi postaciami. Ok, nie wszyscy, bo jest Ben i parę innych bohaterów by się znalazło, ale i tak nawet taki Linus zostaje na koniec wybielony. W TWD pod tym względem nie jest już tak prosto. Wiadomo, są postacie które są jednoznacznie pozytywne (Hershel czy tam Maggie), no ale są postaci, które balansują na pograniczu dobra i zła (Shane, Merle czy nawet sam Rick - w końcu nie wszystko co robi Szeryf jest prawe i dobre). No po prostu w moim odczuciu te postacie są takie bardziej realne, bez żadnego przesłodzenia czy idealizowania . Z całą sympatią dla Locka, Sawyera czy Bena itd. ale mnie osobiście taki Philipek czy Dixonowie o wiele bardziej się w tym momencie podobają. Weźmy choćby takiego Sawyera - wiem że porównywać na dobrą sprawę nie ma co, bo on a Daryl to dwie różne postacie. No ale mają pewne wspólne i na przykład w moim odczuciu Daryl jest o wiele lepiej rozpisaną postacią. Sawyer jest takim trochę pozerem i tak w dużej mierze pozuję na outsidera, tak na zasadzie "buhuhu nikt mnie lubi, patrzcie jaki jestem fajny". W przypadku Daryla jego outsiderowatość jest prawdziwa i jego zasymilowanie się z grupą również. Już nie wspomnę o Merlu - to jest prawdzywy sku r wiel z ciętą gadką zabarwioną czarnym humorem. (A propos Merlina - Mother of god, a pomyśleć że do niedawna jarałam się takim ci po watym Richardem..).
Kolejna rzecz - patrzę na Losta i widzę te sceny kiedy grupka bohaterów skądś wraca i w rytm ckliwej muzyki wszyscy wpadają sobie w objęcia i teraz myślę sobie - jej, jakie to ..ckliwie, przesłodzone. TWD jest bardziej poważniejsze w moim odczuciu grupa bohaterów jest bardziej zżyta, są jak rodzina, ale bez tego typu "słodkości". W Zagubionych było pełno moralistycznych gadek w TWD dialogi są bardziej adekwatne do sytuacji i rzeczywistości w jakieś się znaleźli, a ich refleksje nie mają takiego moralizatorskiego wydźwięku.
Nie że hejtuje Losta, bo nadal ten serial lubię, no ale...muszę przyznać szczerze że zaczynam widzieć że Zagubieni to taka trochę wyidealizowana i ckliwa bajeczka, przez co serial zaczyna trochę tracić w moich oczach, na rzecz Walking Dead, które jest poważniejsze, brutalniejsze pod pewnym względami,czy nawet bym powiedziała , dojrzalsze.
Wg mnie Lost po trzecim sezonie mocno podupadło i nie trzymało już poziomu pierwszych sezonów, oglądałem już tylko z sentymentu i trochę z ciekawości. TWD jest fajnym serialem, ale czy najlepszym - nie sądzę. Mimo wszystko jest ciekawy i trzyma w napięciu, choć ma wkurzające momenty, np. wokół cisza, nikogo nie widać, aż tu nagle pojawia się zombi, który łapie od tyłu Andreę i dopiero wtedy zaczyna charczeć, a od przodu znikąd pochodzą inne zombie (w którymś z końcowych odcinków 3. sezonu tak było).
"wokół cisza, nikogo nie widać, aż tu nagle pojawia się zombi, który łapie od tyłu Andreę i dopiero wtedy zaczyna charczeć, a od przodu znikąd pochodzą inne zombie (w którymś z końcowych odcinków 3. sezonu tak było)"
to nie zombie a Gubernator śledził i złapał Andree (chociaż nie wiem jakim cudem przeżył atak zombie; pewnie gra na cheatach) natomiast inne zombie podchodzą od przodu, ponieważ one ogólnie krążą wokół więzienia, w którym siedzi cała grupa ;p
Uwierz mi, potrafię odróżnić zombie od gubernatora :D Opisywana przeze mnie scena była wcześniej, gdy Andrea zobaczyła samochód jadący w jej stronę i uciekła kawałek w las.
nie :)
wtedy Andrea uciekla do opuszczonej fabryki gdzie ukrywala sie przed Gubernatorem az w koncu wypuscila na niego stado zombie i udala sie w kierunku wiezienia, gdzie gubernator ja zlapal ;)
Jemu chodzi o scenę w której Andrea biegnie po szosie i słysząc nadjeżdżający samochód ucieka do lasu i wtedy ni z tego, ni z owego atakują ją zombiaki, których wcześniej tam nie było. Ta scena była PRZED motywem z fabryką i dotarciem do więzienia.
http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcROhXysi22EqkrKElkeHfzCsK9FVMLEAUEkjsnCB ou3RJDVFlct