Jednej rzeczy nie mogę pojąć... A może dwóch.
Po pierwsze to zastanawia mnie czemu w ogóle Noah chciał stamtąd uciekać, w żaden sposób
nam tego nie przedstawili. Ok, raz go ostro pobili, ale bez żadnego powodu? Przyznał się do
pomyłkowego "zabicia" bardzo ważnej osoby. Poza tym incydentem w ogóle nie było mowy o
tym, żeby go tam gnębili czy cokolwiek. Miał co jeść, pić, wodę, elektryczność, czyste ubrania.
Dlaczego tak bardzo chciał uciec? Beth mógłbym jeszcze zrozumieć, chciała wrócić do swoich,
ale Noah?
I nieco rozwijając ten temat to jakoś nie jara mnie nadchodzący półfinał 5 sezonu, właśnie
dlatego, że w ogóle nie jestem przeciwny ludziom ze szpitala. Jedynym psycholem jaki tam był
był tamten policjant (postać tak cienka, że nie pamiętam jak się nazywa), który już nie żyje, a
reszta? Chociaż jedna postać? Może ktoś chce mi wmówić, że ta policjantka jest nowym
gubernatorem? Jasne, babka ma swoją wizję świata, ale jakby nie patrzeć to prowadzi bardzo
dobre miejsce do schronienia się przed apokalipsą, ludzie mają tam niemalże wszystko. Mało
tego, wyobraźmy sobie sytuację, że ratujemy jakąś blond gówniarę, leczymy ją, dajemy czyste
ubranko, pewnie maszynkę żeby sobie nogi ogoliła i co tam jeszcze:D, a ona chce spieprzać na
zewnątrz gdzie jest pełno trupów. Jakoś nie potrafię znienawidzić tej szpitalnej ekipy i całego jej
zamysłu. Gareth był wręcz idealnym antagonistą, tak zacząłem tego sukinsyna nienawidzić i
chciałem żeby Rick go zabił i nagle... Zabili go w 4 (czy w 3 ) odcinku... I zamiast Garetha mamy
kompletnie nietrafionych i słabych antagonistów. Chyba, że nie wiem, może przeprowadzą akcję
nieco inaczej, niż "wchodzimy, mordujemy kogo się ta, bo to tacy źli ludzie, zginie jakiś murzyn
od nas, ratujemy carol i beth"
Może dlatego,ze mial im za złe ze nie wzeili jego ojca bo byly sie stawiał do nich?
Miał dość odpracowywania za to ze go ocalili...
Mimo wszystko mam takie odczucie, że nie chciał z nimi być, bo się ich bał lub też przestały mu odpowiadać zasady.
Czy bierzesz pod uwagę, że Rick zna panią policjant? Przeszło mi to przez myśl, ale nie wiem czy jest możliwe.
Zgadzam się po trosze. Normalnie tez bym się nakręcił na finał 1 czesci 5 sezonu: wkurzony Daryl na czele grupy idzie odbijać Beth i Carol. Będzie się działo. Ale jak do tej pory wszystkie konflikty i bitwy były rozgrywane w kiepski i rozczarowujący sposób. Zarówno konfrontacja z kanibaliami, jak i wcześniej np. z gubernatorem. Pewnie znowu będzie strzelanina jak z filmu klasy B, ktoś tam zginie po drodze i tyle. CO do robienia ze szpitalnych policjantów jakiś maksymalnych badassów, też się zgadzam, że naciągane. To już się robi trochę nudne, że każda nowo spotykana grupa okazuje się dyktatorsko rządzoną przez jakiegoś agresywnego psychopatę. A gdy raz do niej dołączysz to już musisz w niej zostać [/zjedzony;)]. Tylko nasza kochana grupa Ricka jest w miarę liberalna, demokratyczna i zajefajna. Moim zdaniem jest to mało prawdopodobne z punktu widzenia psychologii społecznej takich małych grup. W świecie gdzie nie obowiązuje prawo, gdyby taki "dyktator" za bardzo by sobie poczynał, szybko by został odstrzelony przez inną koalicję i tyle.
Przecież oni "uratowali" Beth przed tym potrącając ją jak teraz Carol, to ich metoda na zdobywanie ludzi. Sama Dawn nie jest zła do szpiku, ale jest słabym liderem i przez to inni policjanci i doktorek robią co chcą z "nowymi".
Uratowali Beth? Niby w jaki sposób? Spała sobie spokojnie z Daryl'em (bądź akurat plądrowali dom - nie pamiętam już). Podjechało auto, wciągnęli ją i porwali. Być może uderzyli ją jakąś pałką z zaskoczenia w głowę, a teraz wmawiają jej, że miała wypadek. Ona się do nich nie prosiła. Poza tym, ci ze szpitala byliby w porządku, gdyby pomagali wszystkim napotkanym ludziom, a nie tylko tym "słabszym" osobnikom. To są chorzy psychicznie ludzie z dziwną wizją świata. Jedyną bardziej pomyloną grupą do tej pory, była grupa kanibali.