Przyznam szczerze, że tego się po sobie nie spodziewałem. Nawet nie myślałem, że serial
o zombiakach potrafi tak człowieka wciągnąć i zaciekawić. Początkowo byłem przekonany,
że moja przygoda z tym serialem skończy się po obejrzeniu pierwszego odcinka. Jak to życie
potrafi człowieka zaskoczyć.
Całość:
http://blogfilmowy.net/tego-sie-nie-spodziewalem-the-walking-dead/
To polecam obejrzeć "W domu zombie", zamiast oglądać drugi sezon "The Walking Dead". Ten brytyjski miniserial jest dużo krótszy od drugiego sezonu TWD, a akcji ma praktycznie 10 razy więcej. Szczerze odradzam zapoznanie się z TWD2, gdyż dobrych odcinków naliczyłem...hmmm.... no może z trzy i to raczej pod sam koniec. Pierwsza część tego drugiego, pożal się boże, sezonu to właściwie melodramat, z co gorsza, miałkimi, debilnymi i płytkimi dialogami, opatrzonymi w emocjonalne rozterki głównych bohaterów, na poziomie może piątoklasistów.
Dead Set powiadasz? No cóż, jeżeli ktoś nastawia się na rozrywkę rodem z filmów za gimnazjalistów to proszę bardzo. "W domu zombie" to tytuł, który pojawiał się praktycznie milionowo na forum TWD. Porównania na prawo i lewo. Pochlebne opinie dosłownie płynęły strumieniami. Z tego też względu zachęciło mnie to do seansu. 3 sezon The Walking Dead dopiero w październiku, nowych info brak, a na dodatek produkcji o tematyce zombie jak na lekarstwo, więc pomyślałem sobie "Co mi szkodzi?". No i niestety zaszkodziło. Poza kolejny zawiodłem się na filmwebie. Liczyłem na kino utrzymana na dość wysokim poziomie, lecz zaserwowano mi typowy odmużdżacz dla małolatów. Aczkolwiek całkowitą porażką to to nie było. Ode mnie nota 4/10.
Zacznę może od plusów. Pierwsze 2,5 pkt idzie za samą umiejscowienie akcji. Dom Wielkiego Brata, odizolowany od świata, otoczony zewsząd siatkami i różnymi zabezpieczeniami. Można powiedzieć, że bezpieczny ale jednak nie. W tym wszystkim grupka naszych bohaterów, która jest najprawdopodobniej ostatnim bastionem żywych pośród morza "rozkładających się" chodzących zwłok. Ten aspekt jest świetny. Reszta pkt czyli te 1,5 serial dostał już na starcie za poruszaną tematykę. No i na nieszczęście na tym pozytywy się kończą.
Teraz czas na całą gamę negatywów, które dosłownie mnożą się na potęgę. Może zacznę od najważniejszego aspektu, czyli gry aktorskiej. No cóż, ta to akurat pozostawia BAAAAAAAAAAARDZO wiele do życzenia. Żaden dosłownie żaden z aktorów nie popisał się nawet minimalnymi umiejętnościami. Podczas seansu nie czułem od nich nawet grama zaangażowania. Rozumiem, że serial nie może pochwalić się wybitnie wysokim budżetem, ale podejrzewam, że na 100% znaleźli by kogoś lepszego. Gra aktorska była tak drętwa, że Sarah Wayne Callies przy tym to aktorka dosłownie Oscarowa (pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy). Czasami zachodziłem w głowę co tak naprawdę odczuwają bohaterzy. Nie wiadomo czy to strach, radość, przerażenie itd. Jedyny sposób ekspresji emocjonalnej to krzyk albo nieopanowane rżenie. Na tym koniec popisów. Za to już lecą 2pkt.
Kolejna sprawa to główni bohaterowie. Tak płytkich, bezdusznych, dennych, pozbawionych wyrazu postaci nigdy w życiu nie widziałem. W serialu nie ma nawet jednej osoby, która wyszła by ponad innych. Różnica charakterów minimalna. Można wręcz powiedzieć, że jej brak. Zachowania doprowadzają widza do zażenowania. Przyjmuję do wiadomości, że serial przyjął konwencję Big Brother i raczej złożonych osobowości nie powinniśmy tam oczekiwać, no ale proszę was, co innego program TV, a co innego serial czy film. Żadnego z nich nie darzyłem tą przysłowiową sympatią. Nawet nienawiść do nich nie wchodzi w grę. Byli mi kompletnie OBOJĘTNI co bardzo rzadko się zdarza. Za to leci 1 pkt.
Kolejne 1 pkt lecą za zombie. Jak zobaczyłem, że biegają lepiej niż niejeden sprinter to powiedziałem DOŚĆ! Kompletne zaprzeczenie i tak już irracjonalnej konwencji. Zwykły wlekący się trup (który btw jest o wiele lepszy niż takie biegające coś) jest jeszcze do przyjęcia. Można go uznać za hołd dla historii gatunku. Natomiast jak widzę, że rozkładające się zwłoki lecą z prędkością 16 km/h to dostaję białej gorączki. Czekałem tylko na to, który się rozleci na zakręcie. No cóż, nie doczekałem się. Widać wielką inspirację serią 28 dni/miesięcy później, jednak o ile w 28 dniach taki typ był do przyjęcia, gdyż byli to jedynie zainfekowani, ale wciąż (w pewnym sensie oczywiście) żywi ludzie, o tyle w Dead Set to już tak nie przejdzie mimochodem. Kolejny mankament to charakteryzacja. Dosłownie pożal się Boże. W pewnych momentach znikoma. Charakteryzatorzy ograniczyli się do nałożenia w pewnych przypadkach jedynie czerwonego barwnika. Na tym koniec. Gdyby nie opis, że to konwencja zombie, to za Chiny bym się nie domyślił.
Teraz przejdę do spraw lekko technicznych. Za to również leci 1 pkt. Praca kamery woła o pomstę do nieba. To ciągłe chybotania, trzepanie i Bóg wie co jeszcze doprowadzało mnie czasami do przysłowiowej "szewskiej pasji". Głównym zamysłem było nakręcenie czegoś w stylu dokumentów, może jakiś zapisków, jednak efekt był tragiczny. Te ciągłe ruchy sprawiały, że czasami nie wiadomo było co się dokładnie dzieje się na ekranie.
No i nadszedł czas na estetykę. Myślałem, że chociaż od tej strony serial nie zawiedzie, no ale cóż myliłem się. Najwidoczniej nie można mieć wszystkiego. Prócz oczywiście tej nieszczęsnej charakteryzacji, na cztery łopatki leżą sceny uśmiercania bohaterów. Wszystko przesycone ohydą do granic możliwości. Flaki, krew, posoka i nie wiadomo co jeszcze lały i walały się w niemiłosiernych ilościach. Nie mam nic przeciwko podobnym akcentom, szczególnie w produkcjach tego typu, jednakże sprawy takiego kalibru można pokazać w bardziej przystępny sposób, nie obrzydzając przy tym widza na wszystkie możliwe sposoby. Najbardziej irracjonalna scena to moment, kiedy jednego faceta dorwała banda zombie. Te go pożerają żywcem, a ten się drze, cytuję "Nażryjcie się". Do tego fragment zakończony wyrwaniem głowy z kręgosłupem. Producenci przeszli w tym momencie samych siebie.
Reasumując, serial który z całą pewnością mógłby oscylować w granicy ocen 8, albo i 9, spadł na 4 przed głupie pomysły producentów. Oczekiwałem kina na poziomie, jednak dostałem po raz kolejny sieczkę. Znowu oczekiwania zawiodły. Ewidentnie widać, że głównym targetem tego serialu miały być mało rozgarnięte dzieciaki, do których pewnie ten obraz trafił. Zaznaczam, że nie czepiam się tutaj gustu żadnej osoby, której Dead Set się spodobało. W żadnym wypadku. Co persona to inne upodobania. Stracone przeze mnie dwie i pół godziny. Utwierdziłem się w przekonaniu, że TWD mimo słabych momentów, bije Dead Set na głowę. Żywe Trupy zawsze otrzymają kredyt zaufania. Historia jest bardzo długa, a poza tym scenarzyści mogą nas wieloma rzeczami zadziwić. Każdy dobrze wie, że mają otwartą furtkę. Niestety, ale "W domu zombie" zawodzi już po pierwszych tzw "minutach". A szkoda, bo mogło wyjść naprawdę coś dobrego.
Właściwie wszystko co wymieniasz jako negatywy, w moim odczuciu to pozytywy tego serialu. Zakładając irracjonalny scenariusz, iż Zombie Apokalipsa mogłaby mieć miejsce, podejrzewam że bohaterowie TDS są o niebo bardziej realistycznie skrojeni, aniżeli bohaterowie TWD, szczególnie Pussy Rick i jego żonka idiotka z zamiłowania i wkurzająca pi*da.
Takie osobniki,jak grupka z Walking Dead, nie miałyby żadnych nawet najmniejszych i iluzorycznych szans na przeżycie,aż do 3 sezonu, a jedyną postacią jaka uchowałaby sie w takiej rzeczywistości byłby Shane.
Bohaterowie w TDS są stosunkowo normalni, nie myślą o tym ażeby za wszelką cenę ratować nieznanych sobie osobników, nie ma osób nad wyraz przywódczych, nieziemsko silnych psychicznie, mających plan ABCD...XYZ bo tak się składa że 99% z nas w obliczu tak niecodziennej sytuacji zachowywałaby się dokładnie tak samo, jak dzieci we mgle, które straciły przewodnika.
Co do inteligencji bohaterów, owszem można się czepiać, ale nie zapominajmy że większość głównych charakterów tego miniserialu to osoby które zgłosiły się do Big Brothera- nie wiem jak w wersji brytyjskiej, ale w naszej chyba profesorowie nie uczestniczyli, tak wiec podejrzewam,że i w brytolskiej idioci. A niekiedy pastisz ,z którym mamy tu czasem do czynienia(takie małe smaczki do wyłapania), wychodzi dobrze tylko ze względu na to że głównymi bohaterami uczyniono idiotów.
Co do Zombie- mam już dosyć wlokących się jak smród po gaciach umarlaków, którzy w realnym świecie zostaliby wybici przez wojsko, w pierwszych godzinach od wybuchu epidemii.A to głównie ze względu na jakikolwiek brak motoryki i bardzo długi czas inkubacji wirusa. A druga kwestia, że tym razem jeszcze odniosę się do bohaterów TWD- wiedzą jak zombie rozpoznają żywych, tak wiec co za problem zastosować wiedzę ponownie, skoro już Rick wpadł na ten genialny pomysł. Przy okazji mając jako taką wiedzę z zakresu militariów(jest przecież gliną) Rick mógłby wpaść, iż kewlarowej zbroi policyjnej(mówię o pełnym opancerzeniu), żadne zęby nie są w stanie przegryźć,a miał do nich dostęp a przy okazji lekko tłumiłoby to zapach żywych. Podobają mi się zombie szybkie, zwinne, z krótkim czasem inkubacji wirusa,gdyż mam przeczucie, że tego typu epidemia mogłaby naprawdę wytrzebić niemały kraj, a upadek stanów zjednoczonych, na wskutek działań armii zombie poruszającej się w porywach około 8 km/h zupełnie mnie nie przekonuje.
Sprawy techniczne powiadasz- cóż wiadomo mniejszy budżet to raz, charakteryzacja trochę leży, ale ja wiem czy to źle- świeże kilkuminutowe złowki, nie różnią się zapewne wyglądem od ciała osoby żywej.Po co udawać jakikolwiek rozkład ciała, skoro w TDS wszystkie zombie są nowicjuszami w świecie nekrolandu, żaden osobnik jakiego oglądamy, jest martwy od stosunkowo krótkiego czasu, wydaję mi się że nie dłużej niż 24 h. Jedyne co mogliby poprawić w kwestii charakteryzacji to rany bo trochę leżą.
Odnosząc się do pracy kamery jaką zastosowano w TDS- daje ona poczucie dynamiki, akcja wydaje się szybsza, ujęcia dobrze wykadrowane, dobrze zmontowane. Nie wiem jak tego można się czepiać(ponoć osoby z chorobą lokomocyjną to drażni).
Estetyka:) Tu nie zmieniłbym niczego, prócz dodania jeszcze kilku kilogramów flaków. Nie uważam, ażeby jelita na ekranie można pokazać w "przystępny" i miły dla oka sposób. Podobnie sprawa się ma ze sraniem do kubła dla śmieci- jakim cudem miałoby to zawierać jakikolwiek pierwiastek piękna. W sprawie rozerwania typa na strzępy- jest to moim zdaniem element pastiszu, który każdy serial/film o zombie powinien zawierać, nawet te które próbują być poważne. Ot,taki mały hołdzik w stronę gatunku.
Podsumowując, gdyby dane mi było wybierać którzy producenci mają wziąć się za Walking Dead, bez wahania wskazałbym brytyjczyków. Napisałeś, że scenarzyści mogą nas czymś zadziwić...otóż musze przyznać rację, bo ja inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć ,jakim cudem można w drugim sezonie, tak bezceremonialnie, obcesowo, bezpardonowo, zniszczyć dobrze rokujący serial. Przecież dialogi w TWD wołają o pomstę do nieba, to samo zresztą z postępowaniem niektórych bohaterów.
Jak gdzieś podsumowałem TWDSezon2- Opera mydlana z elementami gore, ucząca nas, że życie nabiera sensu gdy obserwujesz jelenie i łazisz po lesie szukając małej dziewczynki. Amerykanie...tylko Hamerykanie potrafią pisać tak bezsensowne i czcze dialogi.Aha, no i nie będę się czepiał za małą ilość posoki, flaków, mózgów na ścianie- AMC musiał dostosować się jakoś do kategorii PG14, żeby móc puszczać przygody Pussy Ricka i jego żonki idiotki z zamiłowania o przystępnej dla telewidza porze, tak żeby wytrzepać trochę kasy na reklamach.Już się boję o film World War Z- tam będzie, o zgrozo, PG13 czy 12, czyli wedle wszystkich kategorii, film gdzie cenzurują zacięcie przy goleniu głównego bohatera.
A no tak, jeszcze wypowiem sie w kwestii targetu jaki obrali sobie twórcy. W The Dead Set, chodzi raczej o widza dorosłego, który dobrze bawi się zarówno na typowym gorze jak chociażby "Frontiers(s)" , przy tym darząc sympatią kiczowate, bądź też stylizowane na kiczowate obrazy takie jak "Włóczęga ze strzelbą", a widz ten przy okazji od zawsze marzył, żeby zobaczyć zombie w akcji i to w filmie który nie jest kierowany do odbiorcy typu- rodzina 2+2 plus pies.
Krew ma się lać na prawo i lewo, bo to nie jest obóz harcerski dla piczek, tylko rasowy zombie survival.
Kwestia nastawienia. Podoba mi się, że w końcu ktoś użył porządnych, naprawdę porządnych kontrargumentów, aczkolwiek nie znaczy to, że zmienię przez nie mój stosunek do Dead Set. Po prostu serial do mnie nie trafił.
Co do TWD to serial póki co realizuje założenia Kirkmana. Należy pamiętać, że mimo tego, iż nad tytułem pracuje sztab reżyserów czy producentów, to właśnie on trzyma pieczę nad wszystkim. Najwidoczniej spodobały mu się takie rozwiązania. Poza tym na nieszczęście produktu, to drugi serial bazował na najbardziej nużącej części komiksu, w którym była jedynie akcja ze stodołą. Założenia pisarskie realizowali do 7 odcinka. Później to już czyta inwencja twórców. Moim zdaniem, wykrzesali z tego okresu historii tyle ile się dało. A tak na marginesie trzeba wziąć pod uwagę, że ciągła zmiana scenarzystów, zmiana reżysera oraz obcięcie budżetu robi swoje. Nie zmienia to jednak faktu, że poziom trzymali. Taka jest moja opinia.
Co do zombie survivial to ja troszeczkę inaczej pojmuję tytuł :) Dla mnie to w głównej mierze przetrwanie, a nie eksterminacja. No, ale cóż, co osoba to inne podejście.
Oczywiście moglibyśmy się też kłócić czy przypadkiem dobry serial, nawet taki o zombiakach, nie powinien zawierać swego rodzaju emocjonalnej, tudzież intelektualnej głębi, bo ten brak można zarzucić temu brytyjskiemu miniserialowi. Szczerze to zdecydowanie bardziej wolę kiedy serial w żadnym stopniu nie aspiruje(The Dead Set) do rozbicia na czynniki pierwsze osobowości bohaterów, rozwikłania ich skomplikowanej psychiki, aniżeli miałby to robić, moim zdaniem, całkowicie nieudolnie tak jak w The Walking Dead.
Może całe moje uprzedzenie do TWD bierze się z próby przeczytania pierwszego tomu, który to zupełnie, a zupełnie do mnie nie trafił- te dymki w komiksie...hmmm zdaje mi się ze moja 13 letnia siostra wypełniłaby je lepiej niż pan Kirkman. Ale to tylko moje odczucia, nie rozumiem fascynacji tym komiksem, zresztą komiksy ogólnie to nie mój konik.
Całe szczęście są też inne gatunki niż zombie/slasher/gore ,gdzie można się troszkę powysilać intelektualnie, emocjonalnie, estetycznie, czy w jakikolwiek inny sposób.
Ja osobiście również nie lubuję się w komiksach. Nawet jak byłem młodszy do od nich stroniłem. Preferuję raczej poważniejszą literaturę, jednak TWD jest wyjątkiem. O tym tytule dowiedziałem się po emisji pierwszego sezonu, przeglądając tutejsze forum. Pomyślałem, że co mi szkodzi sprawdzić. Żywe trupy wciągnęły mnie całkowicie. Spodobał mi się fakt, że głównym założeniem było przedstawienie relacji międzyludzkich, ale w bardziej przyziemny sposób tzn. relacje, które mogły by się ukształtować w realnym świecie. Każdy bohater jest inny oraz posiada inne umiejętności, które stara się wykorzystać. Można czuć do nich sympatię, nienawiść, obojętność itd. Śmierć jednego bohatera może przejść bez przysłowiowego echa, lecz zdarza się, że człowiek nie jest w stanie pogodzić się z jego odejściem. Ja osobiście, żałuję uśmiercenia np. Amy. Zombie mimo tego, że stanowią integralną część uniwersum zeszły na drugi plan. Zdarzało się, że nie były obecne przez np. 6 czy 7 zeszytów. Wiadomo, że nie można oczekiwać po tej pozycji dylematów rodem z pierwszoligowym dramatów, jednak twórcy (Kirkman) dość umiejętnie łączy pewne elementy, dzięki którym nie czuję zażenowania. Oczywiście normalne jest, że nie każdemu przypadnie to do gusty (np Tobie) co ja respektuje. Wszyscy lubują się w czymś innym, a przekonywanie na siłę do danej rzeczy nie ma najmniejszego sensu.
Przyznaje się do tego, że w ocenie nie jestem obiektywy, gdyż wiem co może nam serial zaoferować. Jak wspomniałem zawsze ma ten kredyt zaufania.
Co do Dead Set, to jak wspomniałem nie trafia do mnie ten tytuł. W ogóle nie jestem fanem nowych produkcjami w tej tematyce. Wszystkie te Residenty i Bóg wie co jeszcze oglądam w momencie, kiedy naprawdę nie mam co robić. Przy żadnym tytule nie czułem, że muszę to obejrzeć za wszelką cenę. Są albo płytkie do granic możliwość, albo za bardzo przekombinowanie. Natomiast z sentymentem mówię o starych produkcjach.
Niestety mnie te stare ,tylko i wyłącznie bawią,lecz niespecjalnie straszą.(patrz początki Romero, bo niestety żadnych wcześniejszych nie widziałem, tak więc nie zamierzam się wypowiadać, a czytałem na angielskiej wikipedii, że to baaarrrdzo stary gatunek, prawie tak stary jak sama kinematografia).
Lata 90 i początek XXI wieku, jeśli chodzi o amerykańskie filmy o zombie to istna żenada( remaki Romero, jakieś durne Świty Żywych Trupów z 2004 roku, film Romer pt Ziemia Żywych Trupów - gniot jakich mało według mnie.
Jeżeli chodzi o filmy w zombieklimatach z elementami gore/slashera prym wiedzie Europa, dzięki produkcjom typu 28 dni/ tygodni później-(no nie jest to może typowy zombiemovie, ale ma elementy gatunku)
Seria Resident Evil...hmm, o ile jedynkę da się oglądać w długie męczące, zimowe wieczory, ze względu na wartką akcje, dobre efekty i pupę pani Jovovich, to reszta serii jest totalnym nieporozumieniem( nawet jeśli chodzi o tą część ,gdzie jest więcej pup pani Jovovich).
REC, ale tylko i wyłącznie jedynka, dwójka to czczy idotyzm i żałuje każdego grosza jaki wydałem na bilet, trójki nie oglądałem i nie zamierzam.
Devil's Playground z ciekawą koncepcją zombiepodobnych zainfekowanych z umiejętnościami parkour, choć film jako całość lotów raczej nie najwyższych, czy nawet francuski film Horda, który nie wiem, czy kręcony i pomyślany był jako taki lekki Zombikiczprojekt, ale wyszło miejscami jednocześnie rewelacyjnie i zarazem tak skrajnie głupio, że nie wiem czy piać z zachwytu, czy płakać z żalu nad duszami scenarzystów.
Mamy też norweską czarną komedie Zombie SS(oryginalne.Død snø), miejscami dość słabą, miejscami nawet śmieszną, oraz brytyjski klasyk gatunku "komedia/ zombiemovie" pt. Wysyp Żywych Trupów, film z równie genialnym początkiem, co kiepskim zakończeniem.
Są oczywiście europejskie produkcje których nie polecam i odradzam, gdyż oglądanie schnącej farby jest zdecydowanie ciekawsze i mowa tu o dziełach pokroju "Eksperyment SS"- brytyjskiej szmiry wszech czasów.
Tym filmom przeciwstawić można jedynie "Zombieland", który to, jak na hamerykańskie warunki wyszedł genialnie.
Tutaj się z tobą zgadzam w całej rozciągłości. To co powiedziałeś o REC, serii 28 dni/miesięcy później, Residentach i Romero itd. to dosłownie odzwierciedlenie moich myśli.
Co do Zombieland to ode mnie ocena 7/10. 3pkt film dostał już za samego genialnego Murray'a :)