Jestem świeżo po obejrzeniu trzeciego odcinka. Po wiem krótko nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Pewnie zaraz fanatycy WD rzucą się na mnie , że się nie znam na filmach itp. Dla mnie ten odcinek jest pewnego rodzaju powrotem do beznadziejnego drugiego sezonu. Po dwóch wspaniałych odcinkach w trzecim sezonie autorzy widać , ze nie mają pomysłu na dalsze części. No nikt normalny mi nie powie, że brat Deryla mógł przeżyć i że istnieje sobie takie tam miasteczko itp. Albo , że grupa rzezimieszków rozwala całe wojsko z odległości 1 lub 2 mili. Wojskowi stali jak zaklęci, beznadzieja i niewiarygodne. Sorry ale chyba tylko nie tylko ja mam takie zdanie, dodam jeszcze , że nie pluje jadem tylko wyrażam opinię gdyż jestem negatywnie ustosunkowany po tym odcinku do dalszych części. Zostaliśmy okłamani po raz kolejny, Walking Dead Season 3 miał być mroczny a narazie = jest śmieszny i nudny.
A ja uważam że nie należy zbytnio przesadzać...poza tym..fabuła jest w pewien sposób oparta o komiks...i no właśnie...fabuła..wiadomo że muszą być odcinki słabsze, lepsze...ale odnoszę wrażenie ze niektórzy zapominają że serial nie składa się tylko z nieustannego naparzania we wszystko co się rusza....a gubernator i Meryl..cóż....to postacie które były w komiksie i są prowadzone tak jak w komiksie....
Bez przesady twórcy serialu luźno podchodzą do komiksu. A ten odcinek szczególnie odbiega od komiksowego pierwowzoru.
Zgadzam się. Komuś się nie podobał ten odcinek, Ok. Ale bez przesady z tym że akcja trochę zwolni to od razu cały serial już jest "głupi, nudni i bez sensu". Nie popadajcie w skrajności.
Każdy ma swoje zdanie nie jestem jak horda gimbusów która niszczy każdego kto ma odmienne zdanie. Akurat odcinek mi się podobał, chwila oddechu od ciągłej sieczki i zmiana scenerii uważam że wyszła na dobre.
Chodzi mi o sama postać Gubernatora:) raczej musieli ja wprowadzić....i też uważam że oscinek był niezły:)
Nie, trzeci sezon nie jest śmieszny i nudny. Ten odcinek był nudny. Na szczęście następny epizod zapowiada się doskonale. : )
No, tak. Merl nie miał prawa przeżyć, bo przecież z tego dachu porwali go kosmici. A Woodbury nie ma prawa istnieć, ponieważ jedynymi ocalałymi musi być grupa Rick'a. Grupa rzezimieszków rozwalająca żołnierzy była wytłumaczona poniżej, ale po co się fatygować? Zdecyduj się czy tylko Ty, czy nie tylko Ty masz takie zdanie.
DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL, DERYL.
Powyżej półtora kilometra? Chyba mi miara w oku pękła. Wydawało mi się, że w okolicznych krzakach się pochowali.
postaw się w sytuacji żołnierzy, wiesz jaki jest świat, wiesz że prędzej spotkasz trupa niż człowieka i to tym bardziej uzbrojonego po zęby i czyhającego na Twoje życie, do tego widzisz człowieka z białą flagą który mówi o Twoim kumplu i że Ciebie zabierze do niego to jak mają się zachować? na początku celowali do gubernatora, później przestali a dalej to już chwila i po całej akcji.
a że Merle przeżył, cóż nie wiemy jak daleko ludzie gubernatora penetrowali teren, może akurat byli w pobliżu i go znaleźli, poza tym w pojedynkę łatwiej podróżować niż w grupie, tym bardziej jeśli było się myśliwym lub wojskowym (a kimś takim Merle chyba właśnie był przed epidemią). idąc tą retoryką to Morgan z synem nie żyją, Moralesowie również bo jak to tak że mogą przeżyć w takim świecie, że o Ricku nie wspomnę bo jak to tak, wyszedł ze szpitala i poruszał się po mieście pełnym trupów i przeżył?