uciekli z więzienia, która to cała scena było parodią i wielkim nieporozumieniem. Nie będę wyliczać bezsensów z tego odcinka ale skupię się na najważniejszych i luźno nawiążę do dalszej serii bezsensów:
1. atak czołgiem (!) czołg jest słyszalny z odległości kilometra, do tego zużywa tyle paliwa ile 20 samochodów, wymienił bym jeszcze kilka bezsensów w postaci strzelania czołgiem wśród ludzi - fala uderzeniowa z wybuchu by ogłuszyła wszystkich a i kilku na glebę położyła itd ale nie ma sensu, kierowania ognień 'na korbkę' na wieże strzelnicze itd...
2. zupełny brak ochrony obiektu - z tego co pamiętam na wieżach strażniczych były snajperki - zdjęcie gubernatora i czołgisty zakończyło by to przedstawienie
3. niezorganizowana ucieczka - to naprawdę dobre było, każdy ucieka czym innym i na własną rękę... Mając broń palną spokojnie można było zabezpieczyć jeden pojazd - autobus, niedostępny dla zombiaków i poczekać na wszystkich żywych, poza tym wykopanie fosy zabezpieczyło by wszystkich przed atakami zombiaków na ogrodzenie i nawet czołgów ( chociaż nie przypuszczałem takiego durnego pomysłu, czekałem potem tylko na appache i b-52 w nalocie dywanowym)
4. szukanie się i odnajdywanie przez kilka odcinków - nuda straszna
5. zabicie Lizzie - to już było przegięcie ale Carol powinna zostać dawno zabita, bardziej wnerwiającej postaci to nie ma - przebija nawet Ricka i młodego...
Zaczęło się robić to samo co w Prison Break - było fajnie ale absurd zaczyna gonić absurd, dowiemy się niedługo, że to Rick wywołał epidemię spotykając się na bazarze z Wietnamczykiem, który rąk nie umył ale był Tajnym Współpracownikiem w DDR i na dodatek był z zamiłowania Sowietem i to była ich intryga. W odpowiedź na stonkę ziemniaczaną którą nam zesłali.