Bardzo lubię klimaty, gdzie bohaterzy są odpowiedzialni za siebie, gdzie starają się przetrwać.
Pierwszy sezon jak dotąd oceniam na 8/10.
Drugi, szczególnie końcówka, zaczęła mnie mocno irytować, zwłaszcza Lori, Rick i ich syn, który
przyprawia mnie o mdłości, Odkąd ich syn dostał kapelusz i spluwę to zaczął sobie pozwalać
na zbyt wiele. Cały czas miał być pilnowany, ale jak znika na kilka dobrych godzin, by podręczyć
"Walkera" to nikt nie robi o to problemu, w końcu jest dorosły i ma prawo bronić obozu ;]
Postać Lori to w ogóle porażka, jej zachowanie jest tak żałosne, że przyprawia mnie o odruchy
wymiotne, Rick tak samo, na początku nawet go lubiłem, ale wprowadzanie rządów i kazanie
każdemu członkowi grupy się nim podporządkować uznaję za idiotyczne, Czy ludzie na prawdę
zachowują się tak idiotycznie i bezmyślnie w realnym życiu ? Decyzja o śmierci młodzieńca to
już w ogóle głupota,, Co takiego im ten chłopak zrobił, że chcieli go zabić ? Każdy, nie ważne
czy byłby to Rick, Shane czy Derryl - bronili by swoich ludzi nawet jeśli mieliby zabijać "żywych".
Mimo to serial mnie bardzo wciągnął, nie mogę się doczekać 3 sezonu, który wiele osób
chwali. Na razie serial zostawiam bez oceny.
Na chwilę obecną:
1 sezon - 8/10
2 sezon - 5/10
No właśnie 2 sezon jest chyba jak na razie najsłabszy. Co do (bez spoilerów) pierwszej opisanej postacie (carl) to 3 sezonie irytuje jeszcze bardziej a co drugiej osoby opisanej (lori) to już wcale... Więcej nie zdradzam :) i zgadzam się jak na bardziej. Teraz czekać do 10 lutego :P
Tak jak napisał Tomb, kogo Carl irytuje, tego irytuje. Moim zdaniem chłopak naprawdę się wyrobił. Jak dla mnie, nie jest już irytującym gówniarzem, tak jak to miało miejsce w dwóch poprzednich sezonów. Teraz jest zupełnie inną postacią. No cóż, masz oczywiście prawo do własnej opinii, ale nie zgadzam się z Tobą, iż w trzecim sezonie jest jeszcze bardziej irytujący. Jak był wnerwiającym, nieodpowiedzialnym bachorem, to było źle i większość osób na niego narzekała. Teraz, gdy chłopak wydoroślał, stał się odpowiedzialny i naprawdę jest całkiem fajną postacią, to też jest źle. Nie wiem co jeszcze musiałby zrobić, żeby w końcu przestał co poniektórych irytować.
Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby go uśmiercili. Tylko taka opcja pozostaje. Jednakże, z tego względu, iż jest on kluczową postacią raczej nic takiego się nie stanie.
Wiesz, o tym samym pomyślałam. Założę się jednak, że gdyby Carl umarł , nagle okazałoby się, że wszyscy go lubili i szkoda, że twórcy serialu go uśmiercili. Tak samo było w przypadku Lori.
SPOILER
Gdy żyła, większość pisała tylko o tym, jaka jest irytująca. Ciągle tylko pytania w stylu ,, kiedy coś ją pożre"? Gdy umarła, nagle okazało się, że jednak nie była taka zła, szkoda, że ją uśmiercili, itp. Tak to już niestety jest, że niektórym po prostu w żaden sposób nie da się dogodzić. Cokolwiek byś nie zrobił, zawsze będzie coś nie tak.
Ludzie są jak chorągiewki na wietrze i niestety, ale z tym nic nie da się zrobić. Tak było, jest i będzie, a w szczególności kiedy mówimy o nardzie Polskim, który ma wryte w podświadomość wizję swojej wielkości i nieomylności. Oczywiście nie generalizuje tutaj w żadnym wypadku.
Chyba jednak troszkę generalizujesz:>) Trudno się jednak nie zgodzić z tym, że niektórym w żaden sposób nie da się dogodzić.Zawsze będzie coś nie tak. Żyje źle, nie żyje jeszcze gorzej. Weź tu zrozum tok myślenie co poniektórych.
Tam powinna się jeszcze znaleźć fraza ", bo można spotkać wiele osób, które podchodzą do sprawy racjonalnie i klarownie". Stąd to stwierdzenie o nie generalizacji.
Rozmawiałam z Kirkmanem. Obiecał, że w czwartym sezonie Carl pożegna się z kapelusikiem. Mam nadzieję, że pomogłam:>)
Skoro dla Ciebie demokratyczne podejmowanie decyzji jest idiotyczne, to ja zastanawiam się co powiesz na fakt, iż w trzecim sezonie Rick wprowadził istny absolutyzm w grupie, gdzie to tylko on i jego zamysł jest jedyny i poprawmy. Zaprowadzenie demokracji było na dłuższą metę dobrym posunięciem dla pozycji Ricka, ze względu na to, iż w szybkim tempie zjednał sobie całą grupę, czego nie potrafił dokonać np. Shane. O wiele bardziej martwiłbym się tutaj sporą dozą naiwności, jaką kierował się Grimes podczas całego pobytu na farmie.
Postać Lori tak naprawdę irytuje samym byciem i reakcjami na pewne sytuacje, w gruncie rzeczy jednak jest to postać dość dobrze rozpisana. Pełni w grupie rolę swoistego pierwiastka, którego zadaniem jest wprowadzenie normalności, jakiś podstaw człowieczeństwa. Ja osobiście, czasami nie rozumiem tego hejtu na jej osobę, zwłaszcza gdy mówi się, iż to ona jest powodem całego konfliktu na drodze Rick-Shane, co tak naprawdę prawdą nie jest. Lori wyraźnie wyznaczyła granice dla Walsha, których część widzów nie dostrzega. Oczywiście nie znaczy to, iż nie dokonała większych absurdów. Jednym z bardziej rozpoznawalnych jest wypadek samochodowy.
Co do Carla to tutaj mamy powtórkę z sytuacją z Lori. Postać irytuje samym byciem, choć jest dość dobrze rozpisana. Chłopak przechodzi swoiste załamanie wartości, które niestety tłumi w sobie. Do czasu śmierci Sophie zachowywał pewien balans, później coś pękło i to ewidentnie widać. Jego późniejsze zachowanie czyli to szwendanie się bez celu, kradzieże, spotkania sam na sam z walkerami są tak jakby próbą pokazania i wydostania na wierzch pewnych jego możliwości, które on chce w sobie wykształcić. Widzi, że otaczający go świat wymaga zahartowania, twardości oraz siły ducha. Oczywiście nie wszystko kończy się sukcesem, gdyż Carl jest tylko dzieckiem. Poza tym chłopak starał się po prostu zwrócić uwagę rodziców na swoją egzystencję. Ojciec był tak zawalony zajęciami dodatkowymi, że kompletnie stracił zainteresowanie. Lori to już w ogóle latała pod niebiosami.
Co zaś się tyczy Randalla. Oglądałeś uważnie serial? Mówisz iż jesteś na półmetku, więc raczej tortury wykonane przez Daryla znasz. Co powiedział więzień? Należał on do grupy liczącej sobie 30 chłopa, zaopatrzonych w ciężki sprzęt jak karabiny. W barze Rick widział do czego Ci ludzie mogą się posunąć, a mianowicie bez problemu zabiliby Grimesa wraz z Glenem i Hershelem. Późniejsi którzy przyjechali również się nie patyczkowali. Uważasz, że Rick naraziłby swoją grupę tylko po to by mieć czyste sumienie? Tutaj zawisły w powietrzu problemy o wiele większej rangi niż własna "czystość". Wypuszczenie Randalla sprowadziłoby na grupę niebezpieczeństwo, zawisłaby wizja śmierci każdego z osobna, zaufanie Hershela, na które Rick ciężko pracował zostałoby zachwiane, a ich bezpieczna kryjówka mogłaby być skrzętnie przejęta przez nieprzyjaciela. W świecie TWD tak naprawdę nie ma miejsca na dobro, kiedy to druga strona jawnie stosuje przemoc w okół Ciebie. Oczywiście tutaj możesz mówić, że jednak Rick zaufał Hershelowi, ale z nim jest inna sytuacja. Ja osobiście również byłem za wypuszczeniem chłopaka, ale z dłuższej perspektywy po oglądnięciu drugiego sezonu jeszcze raz wyszedłem z założenia, iż taki krok doprowadziłby do większej ilości nieszczęść niż pożytku. Tutaj działa zasada "mniejsze zło, większym dobrem".
"Lori wyraźnie wyznaczyła granice dla Walsha, których część widzów nie dostrzega"
Gdyby tak było od początku, to nie mówiła by aby zostawał kiedy sam ją jeszcze o to wypytywał. A wystarczyło zwykłe; "Tak zostań, ale nie myśl że mówię to z myślą o nas". Nie dziwie się że Rick był na nią taki cięty na w 3 sezonie. Widać że zajarzyła jaka była naiwna.
Co Lori powiedziała w pierwszym sezonie? Shane ma trzymać się na dystans od niej i przestać wymyślać sobie te chore wyobrażania. To, że później stwierdziła, iż Walsh ma pozostać w grupie nie oznacza, że zrezygnowała z tego co postanowiła. Nie jeden raz dawała wyraz swoich decyzji względem niego. Jego pozostanie wiązała tylko i wyłącznie z samym Rickiem. Nie zapominajmy, że oni byli przyjaciółmi i jego odejście byłoby mocnym ciosem dla Grimesa. Oczywiście nie tak mocnym jak morderstwo, ale jednak.
Ale na farmie Lori zdobywa się na bardzo emocjonalną rozmowę z Shanem (pamiętacie - pod "wiatrakiem"), czym znowu podsyca jego obsesję. Bo Shane przekroczył już granicę szaleństwa... A jej reakcja po relacji Ricka na temat tego, co wydarzyło się pod lasem? Wybaczcie, ale kobieta sama nie wiedziała czego chce.
Nie raz już było mówione, że celem tamtej rozmowy było swoiste podziękowanie za poświęcenie jakie Shane okazał jej i Carlowi w czasie, kiedy Rick był w śpiączce. Przeprosiła przy tym za ostatnie wydarzenia, przesyłając miedzy wierszami wiadomość, iż nie powinna zawiązywać Walshem bliskich relacji. To była jedna z bardziej racjonalnych decyzji jaką podjęła Lori. Traf chciał, że Shane przeinaczył wszystko na swoją korzyść i wyrobił sobie zdanie, że nadal ma szansę, mimo tego, iż Lori żadnych takich oznak nie dała.
Reakcja Lori w odcinku 13 była spowodowana wieścią, jaką przyniósł jej Rick, a mianowicie, iż Carl dobił Shane'a i dodatkowo został narażony na niebezpieczeństwo. To w cale nie było związane z samym faktem zamordowania.
Oczywiście, wszystko da się wytłumaczyć, nie kwestionuję tego. Ale jak na mój gust zareagowała beznadziejnie, co miało katastrofalne skutki dla jej relacji z Rickiem :-(
Tak, jak sam powiedziałeś to było w Pierwszym sezonie. W drugim sytuacja trochę się zmieniła (Shane uratował jej syna) a ona chciała by został. Nigdy nie powiedziała/ sprostowała że chcę aby został, ale pomiędzy nimi już nic nigdy nie będzie. Zresztą jak już wspominałem w 3 sezonie zrozumiała jak była naiwna.
Jak to nigdy nie sprostowała? A akcja na autostradzie w drugim sezonie? Odcinek dziewiąty i akcja po wypadku? A skwitowanie kwestii dziecka? Lori akurat wielokrotnie wyznaczała granice, dość dobitnie moim zdaniem.
Co do winy to wiadomo, iż leży po obu stronach. Jak to się mówi, każdy kij ma dwa końce, jednak największy wpływ Lori na zaistniałą sytuację przypada podczas pobytu w obozie, kiedy coś ich tak jeszcze łączyło. Później, jak już mówiłem, pojawiły się wytyczone przez nią bariery.
Ale nadal nie zmienia to faktu że w 4 ep. 2 sezonu wystarczyło by zwykłe dodanie: "Tak zostań, ale nie myśl że mówię to z myślą o nas" - kiedy z miną zranionej sarny dopytywał się czy jest pewna aby jednak został.
No i cholera; czuł że będzie ojcem, dla dziecka, które wychowa facet, który (niestety dla niego) wrócił do świata żywych. Zwróć uwagę jak Lori nakręca Ricka na konflikt z Walshem. Co mamy później bijatykę kogutów wynikłą z sytuacji z Randalem. Co robi Lori parę epizodów dalej? Przyznaję że dziecko może Jego, przeprasza itd. - a w tym coraz bardziej wraca nadzieja wymagająca ofiary z przyjaciela. Nie ważne co Lori chciała przekazać, ważne w jaki sposób to przekazywała. (czytaj: jak totalna idiotka)
Czuje że chyba bardziej kierujesz się tu antypatią do Walasha. Ja tam szanowałem go tylko do momentu rzucenia w Ricka kluczem francuskim, więc jestem zdecydowanie bardziej obiektywniejszy. :P
K....a, jeszcze raz: ...czuł że będzie ojcem, dla dziecka, które wychowa facet, który (niestety dla niego) wrócił do świata żywych. Zwróć uwagę jak Lori nakręcała Ricka na konflikt z Walshem po 9 odcinku, kiedy w sumie uratował jej tyłek, z powodu jej kretyńskiej decyzji. (Nie ważne że kierował się tu akurat swoim interesem.) Co mamy później? Bijatykę kogutów wynikłą z sytuacji z Randalem. Co robi Lori parę epizodów dalej? Przyznaję że dziecko może jednak jest i Jego, przeprasza itd. - by w zranionym antagoniście na nowo wróciła złudna nadzieja wymagająca ofiary z przyjaciela. Podział win jest 55/45 dla Lori. :P
Niestety jestem zmuszona Cie trochę przyprowadzić do pionu.
1. Chłopak napisał, że KOŃCZY DRUGI SEZON a ty spojlerujesz :/
2. Czytaj ze zrozumieniem, kto tam napisał, że DEMOKRACJA jest do idiotyczne?
3. Chłopak wcale nie przeszedł załamania nerwowego - stał się odrażający, chamski, bezczelny i myślał, że świeci. Chciał patrzeć jak zabijają niewinnego człowieka... Jeśli dla Ciebie to zachowanie jest normalne, to w porządku - widać masz inny system wartości.
4. Co do Lori, nie wyznaczyła granic... Postąpiła bardzo egoistycznie - pobiegła do męża jak tylko się zjawił, ale tak naprawdę nie była mu wierna jeszcze przed wypadkiem, co zostało wyraźnie wspomniane. Postać być może jest rozbudowana, ale nie trzyma moralności ani normalności. Taką postacią był dziadziuś i jest nią nasz mały Azjata.
5. Zabicie chłopaka uważasz za dobre rozwiązanie? Nie uciekłby do "swoich" którzy zostawili go na pastwę losu, gdyby nie fakt, że od początku został potraktowany jak śmieć, intruz i morderca pewnie nawet by o tym nie pomyślał.
6. Sytuacja w której tępi się jednych za lekkomyślność, a pozwala się chodzić chłopakowi z bronią, pyskować, kraść i nie pomagać w życiu codziennym stawia rodziców w bardzo złym świetle, tym bardziej, że na początku serialu młody chłopak był całkiem w porządku. Nie bardzo rozumiem, jak mógł przejść obojętnie po zamordowaniu kochanka Lori, chociaż był jego najlepszym przyjacielem, i rzeczywiście mógł na niego bardziej liczyć niż na ojca.
7. Szeryf jest okropny. Nie mogę znieść tego, że sytuacja odmieniła go tak bardzo - ba - nie wierzę, że w ogóle miałoby to miejsce w rzeczywistości. Jeśli był AŻ TAK moralny, nie mógł robić tego, co robi obecnie.
Na zakończenie powiem, że przykre jest to, iż nie potrafisz nawet czytać ze zrozumieniem, a na dodatek spojlerujesz.
Już czuje jak Ciebie Tomb "przyprowadzi do pionu" :D
"Chłopak wcale nie przeszedł załamania nerwowego - stał się odrażający, chamski, bezczelny i myślał, że świeci."
Czekaj Ty o Carlu piszesz? Różne rzeczy czytałam na jego temat, ale że odrażający? Chamski? Bez przesady...wiele osób zapomina o tym że Carl to jeszcze dzieciak i ma prawo się zachowywać jak...dzieciak. Nie, nie usprawiedliwiam go, po prostu nie oczekuje od młodego elokwencji na poziomie 20 latka. A że nie rozpaczał po Shanie? Jestem w stanie to zrozumieć, w końcu ten chciał zabić jego ojca. Ja tam był po takim "przyjacielu" nie płakała.
Ad.7. Nie mógłby? Jasne żeby mógł. W takich realiach zmiany zachowania/priorytetów są nie do uniknięcia. No chyba że ktoś chciałby skończyć jako pokarm dla zombiaków.
Tak na wstępnie - nie czuj :]
Nie stał się chamski? Nazywając osobę starszą od siebie "idiotką", kradnąc, chcąc oglądać egzekucję i będąc odpowiedzialnym za śmierć staruszka? Zastanów się.
Ty nigdy nie miałaś 10 czy 13 lat i nie zdarzyło Ci się wypalić w nerwach czegoś niestosownego w stosunku do starszej osoby? Powtarzam po raz kolejny to jest DZIECKO i do tego w Świecie opanowanym przez Zombie z głupawą matką do tego.
to, że matka jest głupia to się zgodzę :) jasne, że tutaj wiele zależy od wychowania, które leży w tym serialu chociaż jak wspomniałam już, na początku radzili sobie naprawdę fajnie i lubiłam tego dzieciaka. Zobaczymy co pokaże w trzecim sezonie, póki co widziałam tylko 1 odcinek jak sobie samowolnie poszedł po medyczny stuff :D
Na początku chcę powiedzieć, abyś nie brała się za stawianie ludzi do pionu, jeśli nie masz ku temu powodów, ani argumentów.
Ad1. Pytam się gdzie spoileruje? Bo nie wiem. Opisałem wydarzenia, które miały miejsce na przestrzeni wszystkich odcinków sezonu drugiego, nie wykazałem, żadnego konkretnego wydarzenia, który mógłby zdradzić jakiś większy element, psujący odbiór, tak więc skoro nie masz podstaw, o czym już pisałem, to zastanów się 10 razy zanim wysnujesz tak irracjonalny wniosek.
Ad2. Czyżby? Odnieśmy się do stwierdzenia założyciela tematu. Cytując jego własne zdanie : "wprowadzanie rządów i kazanie
każdemu członkowi grupy się nim podporządkować uznaję za idiotyczne". Jak widać z tego stwierdzenia, autor jawnie określił sposób sprawowania władzy przez Ricka za idiotyczne, a władza ta przyjęła formę DEMOKRACJI. Czy się pomyliłem w argumencie? Nie sądzę. Nie chcę już nawet wnikać w fakt, że Jego teza jest błędna, a to przez to, iż Rick nikomu nie narzucał swojego przywództwa. Został wybrany, można powiedzieć jednogłośnie, gdyż to właśnie za nim ludzie poszli, jego zdanie sobie cenili, i jego postrzegali jako osobę na odpowiednim miejscu. Wszystko odbyło się dobrowolnie. I kto tutaj nie potrafi czytać ze zrozumieniem?
Ad3. Czy ja napisałem, iż Carl przeszedł załamanie nerwowe? Nie! Stwierdziłem, iż przeszedł przez ZAŁAMANIE WARTOŚCI. Kolejny raz czytanie ze zrozumieniem się kłania. Cechy, które wymieniłaś są właśnie dowodem na to, iż w swojej podświadomości rozpoczął on proces odsuwania w niepamięć rzeczy, które wpajano mu przez 13 lat jego życia, a które to upadły w mgnieniu oka. W świecie, w którym on żyje cechy takie jak opanowanie, uczuciowość, lojalność, dobroć, miłość to rzeczy przeszłe. Na przestrzeni raptem trzech tygodni był on świadkiem śmierci aż 4 osób, z czego jedna była mu niesamowicie bliska (patrz Sophia), ponadto został on postrzelony, a do tego, na jego oczach zobaczył jak ludzie się poddają, tracą nadzieję. Nie dziw się temu, że reagował z natarczywością i złością, kiedy Carol wspomniała o niebie, które dla niego już nie istniało. Chodzące po ziemi trupy zostały przez Carla zinterpretowane, jako wyraz tego. iż wiara, religia to jeden wielka bujda. Kto tak naprawdę w grupie jest osobą wierzącą? Jedynie Carol i Hershel, więc chłopak mia potwierdzenie swojej tezy w osobach dorosłych służących mu za wzór. Co do egzekucji Randalla to odnieś się do tego co napisałem wyżej. Był on świadkiem śmierci 4 osób. Poza tym zachowanie Ricka i jego dobrowolnie przyzwolenie na egzekucję Randalla, uświadczyła go w fakcie, że teraz tak należy postępować. Chłopak chciał się uczuć, co swój odzew miało również w komiksie. To co dzieje się teraz to pikuś w porównaniu do tego, co go czeka. Na koniec chcę powiedzieć, że dokonałaś niezłej nadinterpretacji. Czy ja gdzieś pochwalam zachowanie Carla? Nie! Próbuję go jedynie usprawiedliwić. On żyje w miejscu, w którym hierarchia wartości upadła. Nie możemy przyrównywać naszego świata do jego gdyż to mija się z celem, i prowadzi do bezpodstawnych wniosków.
Ad4. Nie zaprzeczę temu, że Lori za bardzo pospieszyła się z uznaniem Ricka za zmarłego, lecz tutaj zadział jej psychika. Smutek, rozpacz, bicie się sama z sobą z powodu zostawienia go na pastwię wygłodniałych trupów. Nie dziw się więc temu, że na widok męża odrzuciła wszystko to co było wcześniej. Gdyby została z Shanem, do dałaby wyraz egoizmu, a tak? Ja osobiście egoizmu nie widzę. Chcę tutaj jeszcze nadmienić, że Shane skłamał mówiąc iż Grimes nie żyje. Nie miał on tej pewności, a jednak bez skrupułów uznał kumpla za martwego, więc i złość Lori jest uzasadniona.
Ad5. A przepraszam, jak potraktowali Ricka ludzie Randalla. Czy Dave i Tony podeszli do sprawy po ludzku? Zachowywali się tak jakby farma była ich. Próbowali się wprosić, a nawet byli skorzy do zamordowania Grimesa, Hershela i Glena z premedytacją. Następni, którzy przyjechali nie byli lepsi, a tak się składa, że Randall był częścią tej grupy. Rick takim zachowaniem dał wyraz obrony swoich. Sam Randall jest typem człowieka, który nie ważne co by się działo potrzebuje obstawy by zgrywać twardziela. Tak czy siak wróciłby do swoich, bez względu na wszystko. Mówisz mi tutaj o moralności, kiedy druga strona jawnie jej nie przestrzega.
Ad6. W którym to momencie Rick czy Lori tępili kogoś za lekkomyślność? Proszę mi zarzucić mocnymi przykładami.
Czy Carl zamordował Shane'a? Nie!! Złe kojarzenie faktów moja droga. Carl zabił zombie, trupa, czyli coś z czym ma do czynienia każdego dnia, z czymś co stało się elementem jego codziennego życia. Tutaj przejawiła się postawa Ricka, który to przecież sam ukrócił cierpienia Sophie. W tym właśnie momencie syn Grimesów pokazał swoją siłę psychiczną, gdyż był w stanie znieść taki bodziec. Musiał się zmierzyć z wizją straty osoby, która była blisko niego przez dobre kilkanaście lat. W tej właśnie chwili stanął "face to face" z czymś, z czym będzie musiał się zmierzać nie jeden raz.
Ad7. To najwidoczniej mało wiesz o psychice ludzkiej, które ulega zmianie pod wieloma czynnikami i wpływami. Tak dramatycznie momenty, które dotknęły Ricka nie mogły przejść bez echa. Osoba, która przez całe życie kierowała się moralnością w mgnieniu oka może zrobić zwrot o 180 stopni, z tymże, Rick mimo wszystko nadal ma dobro grupy jako cel najwyższy i tym się kieruje. Jego pozycja nie sprawiła, iż myli tylko o sobie, jak to było w przypadku Shane'a.
Reasumując, więcej czytania ze zrozumieniem, lepszej umiejętności łączenia faktów, mocniejszych argumentów, i odrobinę umiejętności hamowania się, gdyż w niektórych punktach zaleciałaś tak z własnym "ego", że głowa mała.
Wiesz... od mojego ego to pozostałabym daleko... jeśli nie widzisz spojleru to przykro mi, nic na to nie poradzę i nie życzę sobie abyś mówił mi to co wiem, a czego nie wiem :) Twoje argumenty są słabe. Nic więcej.
Sama rozpoczęłaś przytykami, więc nie dziw się mojej reakcji, zważywszy na fakt, że stwierdzam rzecz niewątpliwie oczywistą, którą sama potwierdziłaś tym oto postem.
Od Twojego ego pozostałabyś daleko? No, no ciekawe stwierdzenie, choć nie ma ono odzwierciedlania we frazach kierowanych do mnie typu "postawienie do pionu" czy "czytanie ze zrozumieniem".
Kolejna sprawa, to czy ja powiedziałem Ci w którymkolwiek z wymienionych akapitów co wiesz, lub nie wiesz? Zasugerowałem jednie, iż możesz mieć niewystarczającą wiedzę z zakresu zmian w psychice ludzkiej, skoro uważasz, że to przez co przeszedł Rick jest niemożliwe. Moje stwierdzenie nie ma formy przytyku. Nikt nie jest alfą i omegą. Uważasz za nierealistyczne coś, co jest w normalnym świecie na porządku dziennym.
Moje argumenty są słabe? Ciekawa mi to rzecz. Gdyby były słabe, w szybkim tempie zaleciałabyś nam tutaj pięknymi kontrargumentami, ale skoro ich nie masz, to temat pozostawmy sam sobie. Rada na koniec, kiedy nie masz jak poprzeć swojego zdania lepiej się nie wypowiadaj, a jak już to robisz, to staraj się unikać prywatnych wycieczek. Nie świadczy to dobrze o rozmówcy.
PS. zazwyczaj nie używam takiego tonu w wypowiedziach o czym większość wie, ale gdy dochodzi do tego, że ktoś jawnie wytyka mi rzeczy, którym do prawdy jest daleko to niestety, ale nie pozostaje mi inne rozwiązanie.
Czekaj tomb. Dziewczyna nie ogarnęła żadnej treści oprócz ostatniego zdania, daj jej czas.
I nie oczekuję iż ogarnie. Tak w ogóle to wątpię aby cokolwiek z tej rozmowy wynikło. Mówiąc szczerze tylko nieliczni na tym forum potrafią poprowadzić prawdziwą dyskusję. Nie będę wymieniał kto, bo dobrze wiesz o kogo mi chodzi :)
Mnie Carl nie irytuje tylko po prostu wkur***. Nie mogę patrzeć na tego bachora w tym kapeluszy i z miną jak po lewatywie. Jest wręcz czasami komiczna ta jego postać. Nie wiem jak wy ale gdybym był z nimi to bym gówniarzowi łeb ukręcił w jakimś korytarzu ciemnym.
zgadzam się ^^ jest mega,ale to mega wkurzający i wątpię aby ktoś go żałował po śmierci :/ jeszcze ten jego "romans" z beth :| (ja tak odbieram jego zachowanie póki co :D)
ja tez kończę drugi sezon, i powiem tylko ze ciesze się ze Shane'a już nie będzie. On jakiś nienormalny był, jeszcze na początku to nawet nawet się wydawał taki ostry, władczy w końcu takim trzeba być żeby przetrwać, ale potem to szok jak on się zachowywał dziwie się ze wcześniej go nie rozwalili. Mądrala od siedmiu boleści, wszystko najlepiej wiedział aż w końcu mu odbiło (poniekąd dzięki Lori tfu ) i skończył jak skończył :-) Co do Ricka czasami go lubię a czasami mnie irytuje nie umiem jednoznacznie określić . Ja najbardziej lubie Daryla i Glenna.:)
moim zdaniem Shane nie był do końca zły - bo nie ma ludzi którzy całkowicie byliby źli - niemniej jednak Lori mocno mu namieszała, gdyby nie te jej dwuznaczne spojrzenia, czasem jakieś dialogi pewnie wszystko wyglądałoby inaczej.
Jeśli chodzi o inne seriale tego typu, to jakie znasz ciekawe? Czy może inni się podzielą?
Ja tylko do jednego się przyczepię... DERRYL?! WTF? Naprawdę nie potraficie napisać poprawnie jednej z najważniejszych obecnie postaci? Boże drogi...
Darryl już widziałam, Derryl jeszcze nie. Całe życie człowiek jest zaskakiwany i się uczy...