Przez ostatnie półtora sezonu wieszacie psy na Beth, piszecie jaka to mdła postac, denerwująca, nic
nie wnosząca do serialu, że powinni ją jak najszybciej uśmiercic. Czepiacie się aktorstwa Kinney. A
teraz co ja widzę: same łzy wzruszenia, niektórzy piszą, że się popłakali (serio?), dla wszystkich to
teraz ulubiona postac i jaka wielka szkoda, że nie żyje, niektórzy porównują jej śmierc do śmierci
Hershela lub Andrei. Wy tak na serio? Czy nikt się nie cieszy? Jak Ja??
Zginęła jedna z najbardziej denerwujących i nielubianych osób. A rozpaczacie jakby zginął co najmniej
Daryl, albo niedajboże Rick. Jednocześnie jej śmierc nie poszła na marne, bo teraz ciekawe może się
rozwinąc Maggie i Daryl (fajnie by było gdyby znowu zamknął się w sobie).
Ja się cieszę, ja! I to bardzo. Też nie rozumiem tego nagłego zainteresowania jej postacią. Była niezwykle nudna plus tragicznie zagrana. No ale mniejsza z tym, serial zyskał dla mnie na wartości.
Ja mam pytanie Czy ten Człowiek z sceny końcowej to ten z 1 sezonu co miał się kontaktować z Rickiem przez krótkofalówkę ?
https://www.youtube.com/watch?v=3GwjfUFyY6M
Szampan, nierządnice i koks na koszt Republiki DOGEolskiej :)
Jak widać, główka Kinney nie była zrobiona ze zbrojonego BETHonu, no któż mógłby przypuszczać? :)