Nie wiem jak Wy, ale ja odczuwam zdecydowany spadek jakości serialu po przerwie "świątecznej". Pierwszym kiepskim zagraniem było pozbywanie się od tak w jednym odcinku Tyreese'a, który z "losowego murzyna" w serialu stał się ciekawym bohaterem ze swoją historią, oraz ciekawym charakterem.
Kolejną wpadką według mnie był cały odcinek 10, rozumiem, że co jakiś czas można wsadzić odcinek spowalniający akcję, ale jest to dokładna kopia odcinka, który kiedyś już widzieliśmy jeśli chodzi o motyw przewodni. Już kiedyś główni bohaterowie też nie mieli nic do jedzenia i byli załamani, różnica polega na tym, że w tym odcinku autorzy postanowili dodać bezsensowne monologi, które miały być złotymi myślami, a według mnie wyszły jak bełkot "jesteśmy walking dead" "nie jesteśmy" "nie jesteśmy" "nie jesteśmy", bez urazy, ale jak to powiedział nasz polityk ch*j dupa i kamienia kupa (czy jakoś tak).
I odcinek 11... muszę przyznać, że w dużej mierze udało mu się uratować porażkę dwóch poprzednich odcinków, w końcu coś się dzieje, natomiast pojawienie się gejów wygląda jak tani chwyt pod publiczkę w końcu nagrodę artysty roku dostał w tym roku opóźniony homoseksualista, innymi słowem, jeśli jesteś normalny nic dzisiaj nie zwojujesz, a w ten sposób walking dead walczy o prawa homo i ma nową rzeszę fanów. W innych wątkach czytałem, że podobno tak jest w oryginale czyli komiksie, więc jeśli tak jest to trudno, mi tam to nie przeszkadza, choć faktycznie wygląda jak tani chwyt na oglądalność.
Geje byli w komiksie, i to nie jeden.
Co do serialu - odnoszę wrażenie, że ten sezon 5 zyska miano najgorszego ze wszystkich.
Już teraz nie odczuwam zainteresowania tak rozwleczoną (w stosunku do komiksu) historią i dopiero teraz usiadłem do odcinków 9-11... aby dostać obuchem od 9. Oglądam niejako dzięki sile rozpędu, z przyzwyczajenia niż jakiejś silnej "potrzeby".
Byle do Negana.