Witam,
zastanawiam się w którą stronę zmierza fabuła serialu. Po początkowym błąkaniu się po Ameryce
bohaterowie trafiają na farmę Hershell'a (wybaczcie błędny stylistyczne), potem znowu się błąkają i
trafiają do więzienia/ do wioski Gubernatora. Potem znowu do kościoła i znowu gdzieś wyjeżdżają.
Zastanawiam się, jak zakończy się ten serial? Zginą wszyscy? Trafią na zorganizowane oddział US
Army, a może trafią do jakiejś ułożonej społeczności? Proszę o jakieś pomysły :)
Myślę, że w ostatnim odcinku zginą ostatni bohaterowie, czyli zapewne Rick,Carl i Daryl...
Ja myśle że nie bez przyczyny Rick był w śpiączce w pierwszym odcinku zapewne obudzi się i okażę się wszytko to snem
A po wyjściu ze szpitala będzie pokazane jak na ulicy albo gdzieś w autobusie, w sklepie zauważa wszystkich członków jego ekipy z apokalipsy, ale nikt go nie zna bo to był tylko jego sen
..... a chwilę potem naprawdę wybucha epidemia zombie, ale Rick jest przygotowany i wie kogo przyjmie do swojej drużyny i wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie
Korci mnie żeby zapytać jak sie skończyło, ale tak sie od jakiegoś czasu zastanawiam nad tym serialem i może go obejrzę, to chyba jednak nie chce narazie wiedzieć jak się kończy ;)
Na taki banał twórcy serii i kreatorzy na pewno sobie nie pozwolą. Nawet gdyby chcieli się odnieść do kwestii snu to mogliby tylko w zawoalowany sposób, jak się na przykład dzieje w "Powrocie do przyszłości".
A jeśli mam odpowiedzieć na zadane w tytule postu pytanie to muszę powiedzieć: nie wiem.
Głębiej w muł, tam zmierza.
A na poważnie... mam wrażenie, że błędem założycielskim serialu, był brak rozplanowania na określoną ilość sezonów. W przypadku Breaking Bad to się świetnie sprawdziło - opowiadamy historię rozłożoną na 5 sezonów i nie traktujemy jej jak gumy od majtek. Coraz częściej wydaje mi się, że TWD to po prostu nie jest opowieść, którą da się tak długo prowadzić - na etapie 5 sezonu serial powinien zmierzać do zdecydowanego końca. Dajmy na to:
Sezon 1: Wybuch Apokalipsy, zbiera się początkowa grupa pod wodzą Ricka, wszyscy usiłują odnaleźć się w Zombie Apokalipsie.
Sezon 2: Farma, przetasowanie bohaterów.
Sezon 3: Więzienie, konflikt z Gubim zakończony zarówno śmiercią Filipka i pogromem Woodbury, jak i zniszczeniem Więzienia, żeby Ryki musiały ruszyć dalej
Sezon 4: Terminus, krwisty, soczysty konflikt z Termitami
Sezon 5: Może Negan, o którym wiele osób sporo mówi
ew. Sezon 6 poświęcony na domknięcie wszystkich wątków. Koniec pieśni, finita la musica. Maksymalnie skondensować wątki, wycisnąć z nich cały potencjał, odcedzić wodę. Wtedy można by rozmawiać o tym, gdzie serial zmierza. Z tym co mamy teraz, na pytanie "jak to się skończy?", mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić: "Głupio'.
Negan może się na koniec 5 sezonu pojawić, ale nie wcześniej. Jeszcze do Waszyngtonu muszą dotrzeć i stworzyć społeczność. Cały 6 sezon prawdopodobnie będzie poświęcony walce z Neganem i jego ludźmi, ciekawe czy będzie tygrys.:D W 7 sezonie pewnie poruszą temat "mówiących zombie" tak jak w komiksie. Na 7 albo 8 sezonie prawdopodobnie się skończy, ale nie koniecznie - po co ubijać kurę co złote jaja znosi.
Uuuuu, mówiące zombie? A na czym rzecz ma polegać, bo mnie zaintrygowałaś/łeś?
Tygrysa nie będzie - fundusze się wyczerpią na cyfrowe obrazy spustoszonego Łoszingtonu ;)
"Coraz częściej wydaje mi się, że TWD to po prostu nie jest opowieść, którą da się tak długo prowadzić"
A to ciekawe spostrzeżenie, bo komiks, który cieszy się niesłabnącą popularnością, jest wydawany od 11 lat i niewiele wskazuje na to, by jego wydawanie miało się w najbliższym czasie skończyć.
Jeśli Negan pojawi się już w 5. sezonie, będzie to grzech niewybaczalny, bo będzie oznaczał spłycenie całej "wczesnej" Alexandrii, kopalni relacji międzyludzkich i konfliktów, do rozmiarów kałuży. A jeśli w tym samym sezonie jego wątek ulegnie zakończeniu, to już w ogóle. Kilka miesięcy temu, gdy wyciekły informacje o castingu do tej roli, pisano że 6. sezon to najwcześniejszy termin - i to brzmi już lepiej, choć też nie od razu.
SPOILER Z KOMIKSU
Mówiące zombie to ludzie przebrani za szwendaczy i ich udający. Taki kamuflaż, przed ludźmi i przed trupami.
No ale oni pojawiają się już po momencie, który uważam za idealny do zakończenia serialu.
Ja tam nie wiem, jak w komiksie było - być może fabuła była sensowniej rozwijana, z większą konsekwencją i bez lania wody. Niestety, serial to inna para kaloszy - co więcej, kalosze bardzo się podczas oglądania TWD przydają, właśnie ze względu na wylewające się z odcinków potoki wody. Wiele 4 i 5 sezon to praktycznie mielenie w kółko tych samych wątków, schematów, motywów. Postaci moim zdaniem nie mają już szans na ciekawy rozwój - scenarzyści zaprowadzili je w ślepy zaułek i skutecznie zaprzepaszczają wszelkie szanse, żeby chociaż odrobinę ten stan rzeczy zmienić. Większość sezonu 4 bohaterowie spędzili na snuciu się po wątpliwej urody chaszczach. Czemu to miało do diabła, służyć? Pogłębieniu portretów psychologicznych? No błagam, umrę chyba ze śmiechu. Wszystko co było ciekawego do powiedzenia o Rykach, powiedziano w sezonach 1-3. Ile przemian osobowości może przechodzić jedna osoba? jak długo można "odkrywać siebie" w czasach apokalipsy?
Jeśli ktoś marnuje w ten sposób czas antenowy i grube miliony dolarów, to znaczy, że nie ma nic ciekawszego do opowiedzenia. Stąd płynie wniosek, że produkcja zwyczajnie się wypaliła, jest sztucznie rozciągana i powinna się rychło zakończyć.
Bolą mnie oczy od tego nowego interfejsu.
Podejrzewam, że gdybyś zobaczyła, jak w komiksie okrojone są obóz pod Atlantą, farma Greene'ów, Woodbury albo okres po opuszczeniu więzienia, zatęskniłabyś za tym "laniem wody" - no chyba że masz minimalistyczne podejście. Poza tym, proporcje są mniej więcej zachowane i w przeciwieństwie do serialu nie widziałem jeszcze, żeby ktoś specjalnie narzekał. Każdy zeszyt ma tylko 22-30 stron (różnie bywa), więc niekiedy akcja jest dynamiczna, ale często bywa też tak, że 3/4 zeszytu to spokojny bieg wydarzeń, w którym dominują dialogi (czasami długie na kilka stron filozoficzne rozważania dwojga osób), a akcja przyspiesza na końcu, bo przecież zawsze jest jakiś cliffhanger.
"Ile przemian osobowości może przechodzić jedna osoba?"
Na przykładzie samej Carol i Ricka widać, że niejedną. To jest jakiś skończony proces?
A pieniędzy chyba nikt w AMC nie marnuje, skoro TWD ma 2 razy większą oglądalność niż "Gra o Tron", a na FB znacznie więcej polubień niż GoT i "Breaking Bad" (32 mln w porównaniu do 14 i 10) razem wzięte. Nie wspominając już o tym, że nawet na pierwszy rzut oka widać, że budżet tego serialu jak na jego popularność nie jest szczególnie wysoki.
Ja natomiast odnoszę wrażenie, że TWD jest ofiarą bardzo popularnego syndromu wśród fanów w przypadku seriali czy serii gier wideo - pierwsze sezony/części były najlepsze, a ich główną zaletą było to, że były pierwsze, a wszystko to, co było później, jest gorsze, bo to już nie to samo. Wrażenie to pogłębia fakt, że nie wiem jak produkcji może "zabraknąć pomysłów", skoro adaptuje gotowy materiał, a nowe wątki są tylko ułamkiem całości (wyłączając parę ostatnich odcinków, bo szpitala w ogóle w komiksie nie ma).
Na szczęście zbliża się teraz mój - i chyba większości osób - ulubiony fragment komiksu.
Teraz mają czystą kartę. Eugene kłamał, w mieście siedzieć nie będą, a więc co, z powrotem do lasu? Nie mam pojęcia! I bardzo dobrze, bo im mniej domysłów, tym lepiej się ogląda. A finisz serialu? Myślę, że pewnego pięknego dnia ludziom w końcu znudzi się to wybijanie umarlaków, publika serial porzuci i będzie cancel. A gdyby już udało się im dociągnąć to do jakiegoś zakończenia, to nie wyobrażam sobie innego, niż takie, w którym zdziesiątkowani znajdują pozornie bezpieczne miejsce. Do tego dołożyć jakąś dobrą sentencję końcową o tym co utracili, o nadziei na lepsze jutro i koniec. Tak po prostu, bez cudownego uzdrowienia, bez większych perspektyw na przyszłość, bez żadnej utopii.
Obstawiam dalsze zwiedzanie malowniczych lasów i pustostanów stanu Georgia, aż wszystkie "łokersy" się rozłożą i bohaterowie będą bezpieczni.