Jak można pisać o świetnej grze aktorskiej jednocześnie chcąc, by umarło 95% obsady, bo nie da się
znieść ich irytującego charakteru/zachowań. I nie - to nie jest analogiczna sytuacja do Gry o Tron,
gdzie wszyscy mieli dosyć jednego bohatera. Tam to się przekładało na rys psychologiczny postaci,
tu jedynie na brak umiejętności do gry w filmach.
W takim razie nie będę pytać o te 95%, tylko powiedz, kto według ciebie znajduje się w tych 5%?
I nie rozumiem cię. Jak mi się nie podobają aktorzy, akcja, fabuła albo coś w tym stylu, to po prostu rezygnuję po kilku odcinkach i zabieram się za oglądanie czegoś sensowniejszego...
Ja do odstrzału, już od początku serialu, dałabym tylko Dicka i Carla. Reszta jakoś aż tak bardzo mnie nie drażni. Lori, Blondi i Jednooki już opuścili TWD, kolej na Śmicka i tego Gnoja :-D
O tym mówię, większość narzeka, chce zabić pół obsady, a jednak wychwala grę aktorską pod niebiosa. Trochę paradoksalne. W tych umownych pięciu - nie traktuj tego dosłownie, można uwzględnić chociażby - o ironio - postać, której nawet nie ma w komiksie - Daryla. Jest jako tako znośny, ale takie Wayne Callis czy Holden to chodzące drewniane kłody.