Serial najbardziej mi przypadł do gustu w pierwszym sezonie. Widać, że choreografia walk była najlepiej dopracowana. Bliższa mojemu gustu była wersja z początków serialu, podobała mi się ta ludzka strona super bohaterów, było parę scen osadzających w fotelu. Podam przykłady : walka Starfire w barze, walka Robina gdy ratował Hanka i Dove. Duża brutalność, świetnie dobrana muzyka, choreografia. Tu wszystko zagrało. Lekka tajemnica z 1 sezonu, wiele nie wyjaśnionych zdarzeń. No i niestety skończyło się w San Francisco (a w zasadzie chwilę wcześniej - w domu rodzinnym Raven). Nagle z serialu w ponurym klimacie z ludzkimi bohaterami w stylu Dare-Devila zrobiła się kolorowa papka mini-avengersów. Tak samo jak serial Gotham z sezonu na sezon fabularnie tracił tak samo robią to Tytani. Gotham jeszcze jakoś dźwigali genialni aktorzy. Tytanów z aktorów nie bardzo kto ma ratować, pozostaje nam jedynie świetnie dopasowana muzyka i zdjęcia. A szkoda, bo z początku szło to w bardzo fajnym kierunku i zastanawiałem się nad oceną w okolicy 9tki. I nie - nie jestem fanem komiksów. Dodam, że podobała mi się kiczowata wersja Starfire z pierwszego sezonu, którą tu wszyscy hejtują. Właśnie dlatego, że była taka obciachowa i plastikowa.