Ten serial zestarzał się już okrutnie ale obejrzany „za dzieciaka” robił wrażenie. S. King do spółki z fenomenalnym T. Curry zrujnowali wizerunek wesołego klauna dla rzeszy dzieciaków z kilku pokoleń )
Obejrzałam sobie nową wersję, potem wróciłam do starego serialu. I wiecie co? Mnie ta nowa strasznie rozczarowała. Wiadomo, pod względem realizacyjnym stoi o kilka poziomów wyżej od serialu ale nie ma tego, co filmie grozy jest najważniejsze czyli klimatu! Nowe IT to sekwencja jumpscare’ów rozpisana na dwie godziny i świetne efekty komputerowe. I tyle.
A serial mimo że może nie jest zbyt dobry to jednak ładnie oddaje klimat małego miasta. Charakterystyczna plumkająca muzyczka zwiastuje grozę i naprawdę robi nastrój. Dzieciaki są w porządku, i w ogóle wydarzenia z dzieciństwa to ta mocniejsza strona serialu. Można poczuć więź jaka ich łączy – w filmie tego nie czułam. Niestety zjazd następuje po przeniesieniu się akcji w dorosłość bohaterów. Dorośli zagrali raczej słabo i nieprzekonywująco (może poza Mikiem), a im dalej w las tym nudniej się robiło. Ale i tu jest kilka niezłych scen np. kiedy dorosła Bev odwiedza swoje stare mieszkanie (moja ulubiona), albo szurnięty Henry Bowers i trupy pod łóżkiem mogą powodować ciary. Tylko ta ostatnia walka z potworem… to było MEGA złe. Okropnie zrealizowanie, beznadziejnie. Miało być strasznie a wyszło śmiesznie i tanio.
Cóż, mimo wszystkich wad i kiczu realizacyjnego i tak wolę serial. Jakoś tak dla mnie klimatem jest bliżej książki. A Pennywise – bezkonkurencyjny!