PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=96266}

To

It
1990
6,8 22 tys. ocen
6,8 10 1 22134
5,6 14 krytyków
To
powrót do forum serialu To

Udana ekranizacja

ocenił(a) serial na 7

Jedna z bardziej udanych ekranizacji prozy Kinga, T. Curry jako Pennywise perełka, straszy
na maxa.

ocenił(a) serial na 3
wujaniek

Straszy? Pennywise był komiczny i co najwyżej mocno dziwny, nie straszny. Ten film to jedna wielka parodia książki i to jest jedyna mająca jakikolwiek związek z "horrorem" cecha, którą można go określić.

ocenił(a) serial na 8
Susu

Filmy na podstawie książek nigdy nie dorównują pierwowzorom. Ale Curry faktycznie nadawał się do roli tego klauna. Film ma swój urok, dość niepokojący chwilami klimat i nie żałuję czasu, który poświęciłam na oglądanie jego. ;)

ocenił(a) serial na 6
Koralina90

Pamiętam jak mnie straszył w dzieciństwie, a gdy wczoraj obejrzałem wydał mi się komiczny, momentami niektóre dialogi żałosne...i jeszcze ten tandeciarski pająk, strzelanie z procy.....

Susu

Jest to jeden z nielicznych przypadków, gdy uważam, że film jest lepszy od książki.
Zrezygnowano z bardzo wielu uciążliwości, dzięki którym To w wersji prozatorskiej wydaje mi się jedną z najgorszych dzieł Kinga:
- próby "naukowego" uzasadnienia Tego (odwieczny potwór, pokonany przez siedmiu siusiumajtków) - zastępując tajemnicą dziwnej istoty, która może przecież pochodzić tylko z psychiki bohaterów (jest w oczywisty sposób związana z ich dzieciństwem i lękami, zachowuje istnienie póki bohaterowie noszą w sobie odpryski dawnych kompleksów)
- wykreślenie większości infantylnych objawień Tego w rodzaju Monstrua dra F., Potwora z Czarnej Laguny, Wilkołaka - i wprowadzenie w to miejsce najciekawszej koncepcji powieści, czyli Klauna (mówią, że Amerykanie to idioci, ale mocno wątpię, czy aż tacy, by bać się aż tak bardzo filmowych potworów, zwłaszcza po doświadczeniach fundowanych im w książce)
- dłużyzny - niestety powieść rozwodzi się nad każdym błahym wydarzeniem, zaparzanie kawy trwa tam trzy strony i w drugiej lekturze zaczęło to już mnie denerwować,
- totalizacja - w powieści wszystko ma taki rozmiar, tyle morderstw, zaginięć, katastrofy, że dziwne, że ktoś w Derry jeszcze mieszka. Zamiast tego mamy klimat osobistych porachunków z tajmemniczym stworem.
- pominięcie kilku jednak absurdów czy pomysłów wątpliwych - jak mąż goniący Bev przez pół Stanów, nagle zamieniający się w potwora (psychologicznie to jednak mało prawdopodobne).
I zdecydowanie komizm Pennywise miał być elementem strasznym. Curry rozgrywa te ciekawsze aspekty powieści, gdzie niepoważność i wredny humor idą w parze z grozą. Gnijące trupy to już trochę skansen, Curry zaś jest bezczelny, żywy i agresywny. Komizm klauna pasuje do koncepcji reżysera, który dostrzegł w Pennywisie kogoś bohaterom bliskiego, straszno-śmiesznego, być może pochodzącego z ich wnętrza.
Pozdrawiam