Twórcy chyba zbyt rozpędzili się w rozwoju relacji Tajgi i Ryuujiego i próbowali się z tego nieporadnie wycofać w połowie serii. Od początku do siebie lgną a w odcinkach 7 i 8 jest kumulacja. Tajga na basenie krzyczy "Ryuuji jest mój" po czym w następnych odcinkach wracają jak gdyby nigdy nic do realizacji planów zdobycia Kushiedy i Kitamury. Gdy powoli zaczyna się coś dziać (np. taniec Tajgi z Kitamurą na festiwalu), wracają z powrotem do relacji Tajga-Ryuuji. Kushieda cały czas jest bardziej sztuczna niż Ami. W międzyczasie dostajemy nagłą tajną nieszczęśliwą miłość między Kitamurą a przewodniczącą o której nikt nie wiedział a oni sami też sobie nic nie mówili. Szukanie Tajgi w zamieci też jest nieco dziwne i nierealistyczne, ponieważ jej ślady i uszkodzona barierka były dość mocno widoczne od początku a nie oddaliła się zbyt mocno od reszty ekipy.
W początkowych odcinkach naprawdę polubiłem te postacie, mimo złego traktowania Ryuujiego przez Tajgę. Ta dwójka się dość dobrze trzyma przez całą serię. Niestety scenariusz wygląda jakby chwilami był nie po kolei i niedopracowany przez co im dalej tym gorzej się to oglądało.