Po obejrzeniu 3 sezonu mam mieszane uczucia. Wiem, że "13 powodów" to nie jest serial instruktażowy, dotyczący zachowań i reakcji wobec przykrych sytuacji wśród młodzieży, niemniej jednak aspiruje do miana pouczającego i pozwalającego wyciągnąć wnioski, tak sądzę. Z jednej strony rozumiem, że traktowanie Bryce'a przez otoczenie to taka symulacja sytuacji, gdzie w realnym życiu gwałciciel i naczelny szkolny oprawca nie dostałby drugiej szansy i naiwne byłoby dążenie do pokazania, że drobnymi przysługami odkupi swoje winy. Natomiast pomimo współczucia i sympatii do grupy pokrzywdzonych i zrozumienia bólu, zadanego im przez grupę oprawców przez długi czas, odnoszę wrażenie, że twórcy chcieli poniekąd usprawiedliwić zabicie Bryce'a, bo przecież on był taki okrutny i tacy ludzie się nie zmieniają... tak jakby bycie oprawcą wobec oprawcy było zupełnie w porządku. Szczególnie uderzyło mnie to w przypadku Monty'ego, który będąc porządnie pogubionym chłopakiem, który w surowej, patriarchalnej rodzinie i konserwatywnym środowisku, zwyczajnie nie radził sobie ze swoją seksualności, i chciał swoje słabości zagłuszyć agresją i być w szkole "kozakiem", mianowany został pośmiertnie na mordercę, chociaż to co zrobił Tylerowi nie da się w żaden sposób usprawiedliwić i zasługuje na potępienie. Czyli można więc wysunąć wniosek, że staczanie złych ludzi na dno jest całkowicie w porządku, a usprawiedliwianie złych czynów przez dobrych ludzi jest jak najbardziej na miejscu, bo "działają dla wyższego dobra". Wiecie, to tylko moje luźne przemyślenia, ale moim zdaniem zamknięcie Alexa za morderstwo i Jessici za współudział byłoby tylko pokazaniem, że agresja wobec oprawców nie jest rozwiązaniem, nie mówiąc już o tuszowaniu przestępstwa i mataczeniu na przesłuchaniach, bo skoro chce się uczyć dobra, to nie poprzez dopuszczanie się okrucieństw wobec złych. Lepsze byłoby pokazanie w jakimś alternatywnym zakończeniu tego, co może się stać, jeśli ktokolwiek dopuści się czynów, takich jak Alex, Zach i Jessica, nawet jeśli ich ofiarą jest ktoś naprawdę zły i to oczywiście mogłoby być przedstawione jako zły sen któregoś z bohaterów. Ja naprawdę zdaje sobie sprawę, że do filmów należy podchodzić z pewnym dystansem, ale jednak jakiś bardzo młody umysł, oglądając 3 sezon jednak może dojść do konkluzji, że jeśli masz w szkole czy w najbliższym otoczeniu kogoś, kto Ci dokucza, to po prostu go zabij, a zostanie Ci to wybaczone, bo w końcu jesteś ofiarą.
Cała historia jeszcze się nie zakończyła. Będzie jeszcze 4 sezon. A widząc końcówkę, w której pokazali wyławianie broni Tylera i spotkanie tego kolegi Montiego który mówił, że nie tak tego nie zostawi, że wrobili go w morderstwo sugeruje, że jednak wszystko nie przejdzie bez echa i spotkają ich za to jakieś konsekwencje.
I widać też było, że dla Alexa to nie było też takie obojętne, że zabił Bryce'a. Też go to niszczyło psychicznie, brał udział w treningach boksu, chociaż wiedział, że w jego stanie może go to nawet zabić. No i na koniec napisał nawet list pożegnalny i był gotowy popełnić samobójstwo.
Więc jak dla mnie to raczej nie wynika z tego sezonu, że zabójstwo dręczyciela jest dobrym rozwiązaniem problemu.