PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=762209}

Trzynaście powodów

Thirteen Reasons Why
2017 - 2020
7,1 153 tys. ocen
7,1 10 1 152750
5,8 37 krytyków
Trzynaście powodów
powrót do forum serialu Trzynaście powodów

Hitchcock powiedział kiedyś, że film jest zły wtedy, jeśli ktokolwiek z publiczności chociaż na chwilę może odwrócić oczy od ekranu. Mimo ogromnego szacunku do twórcy m.in. „Psychozy” pozwolę sobie te słowa lekko przekształcić. Ja powiedziałbym, że film jest DOBRY, wtedy kiedy NIKT z publiczności chociaż na chwilę nie może odwrócić oczu od ekranu.
Obrazuje to pewien, występujący w dzisiejszym kinie czy też telewizji, problem zadawalania się miernością. A z tego wynikają tysiące innych nawyków współczesnego widza. Między innymi nieuwaga podczas seansu. Większość z nas ogląda coś w tle. Nie traktuje filmu czy serialu na tyle poważnie, żeby poświęcić mu całą swoją uwagę. Kino to dla wielu tylko rozrywka i ucieczka od rzeczywistości. Nie zrozumcie mnie źle. Nie uważam, że jest w tym cokolwiek złego. Jednak irytuje mnie wystawianie ocen czy wygłaszanie opinii na temat produkcji którą obejrzało się w tle „robiąc matmę” i doświadczając jedynie setnej części wrażeń i nie zauważając tego na czym dany film mógł bazować. Dodatkowo tacy ludzie nagminnie sugerują się zasłyszaną opinią „ekspertów” i powielają ją, uważając za jedyną słuszną. Taka właśnie, psychologia tłumu, tworzy fenomeny typu „13 reasons why”, które według mnie jest tylko i wyłącznie przeciętnym serialem dla nastolatków, którego jednym z niewielu plusów jest ważny temat. I nie. Nie przychodzę tu
z misją zmieniania świata i namawiania widza na sięganie po czterogodzinne czarnobiałe monodramaty o życiu drwala w niezalesionej części Afryki. Po prostu serialowo-filmowy światek wciąż żyje nieustającym zachwytem nad serialem, który według mnie, kompletnie na niego nie zasługuje.
13 odcinków tego „show” zapewniło mi dokładnie 12 powodów, żeby odebrać sobie życie lub przynajmniej odciąć dostęp do Internetu na najbliższe tygodnie. Czemu 12? Bo ostatni odcinek jest fenomenalny, ale o tym później.
Serial nudził mnie od samego początku. Po obejrzeniu dwóch pierwszych odcinków mocno zastanawiałem się nad kontynuowaniem tej wątpliwej przyjemności. Rozumiem, że serial tylko bazuje na książce i jakiekolwiek zmiany są jak najbardziej na miejscu. Jednak uważam, że wprowadzane modyfikacje powinny być „dobre”. Główny bohater powieści odsłuchał wszystkie taśmy w jeden dzień, w serialu zajęło mu to jakieś kilka tygodni. Mimo, że rozumiem, że zrobiono to, aby pozwolić nam dobrze poznać bohaterów, stworzyć z tego cały sezon, no i przy okazji wyciągnąć więcej pieniędzy od widzów. To jednak ta decyzja przyczyniła się do powstania wielu sprzeczności czy też czynów po prostu nielogicznych.
Stwierdziłem jednak, że warunkiem krytyki jest obejrzenie produkcji do końca. Dlatego właśnie zagłębiałem się dalej w historię bardzo pechowej Hannah Baker, z nadzieją wystąpienia pozytywnego zaskoczenia. Nie zaprzeczam, że z odcinka na odcinek było lepiej. Mimo to, całkowicie niepotrzebne rozciąganie opowiadanej historii było niezwykle irytujące i mimo ogromnego dystansu, w pewnym momencie szukałem w tym serialu tylko kolejnych rzeczy do których mógłbym się przyczepić i które przeważyłyby szalę i zdecydowały o zamknięciu laptopa. Nade wszystko skłaniała mnie do tego forma typowego amerykańskiego „serialiku” dla licealistów, w którym każdy bohater wygląda idealnie, a jego twarz jest pokryta fenomenalnie wykonanym makijażem. Jednak to problem, którego wyeliminowanie w tego typu produkcjach jest chyba całkowicie nierealne, a jedynym serialem wolnym od wyimaginowanych bohaterów jest mocno alternatywny SKAM. Jednak nie o tym mowa, skupiamy się tu na złym, nie dobrym serialu.
Jednak nie to, że serial jest kiepski skłoniło mnie do napisania tych słów. Ten felieton, a może po prostu „recenzja” powstaje z powodu gloryfikacji trzynastu powodów i zamykaniu ust krytykom przez fanów z racji tematu, który porusza serialu. Z nieznanych mi przyczyn niektórzy ludzie uważają, że poruszany przez serial problem, zapewnia mu pewnego rodzaju immunitet chroniący go przed każdym nieprzychylnym słowem. Niestety jestem zobligowany do tego, żeby uświadomić tych ludzi, że to tak nie działa. Abstrahuje już od faktu, że społeczeństwo nie nawróci się nagle po obejrzeniu kilku odcinków przeciętnego serialu i nie zacznie się traktować lepiej. Bardzo dobrze, że ktoś mimo to próbuje, ale proszę nie przyznawajmy tej produkcji magicznych zdolności naprawiania świata.
Koniec krytyki. Zajmijmy się plusami.
A nie przeprasza, jeszcze jedna kwestia. Myślę, że fakt tworzenia kolejnego sezonu pokazuje, że twórcą bardziej niż na przesłaniu zależy na pieniądzach.
Okej, teraz już same pozytywy.
Według mnie jednym z nich jest całkiem solidne aktorstwo. Mimo tego, że postać samobójczyni jest napisana, (nie wiem czy celowo) tak żeby maksymalnie zdenerwować widza, to jej odtwórczyni nie za wiele mogę zarzucić. Debiutująca Katherine Langford zagrała bardzo przekonująco i spisała się według mnie o wiele lepiej niż mogłaby to zrobić „aktorka pierwszego wyboru” Selena Gomez. Jednak najjaśniejszą gwiazdą jest według mnie Clay Jensen, grany przez dwudziestoletniego Dylan’a Minnette. Chyba nic w tym dziwnego. Przecież to główny bohater, napisany wiele lepiej niż Hannah, a do tego jego odtwórca jest znacznie bardziej doświadczony w zawodzie niż jego koleżanka. Dylan miał okazję zagrać w fenomenalny „Labiryncie” („Prisoners”) u boku Hugh Jackman’a czy Jake’a Gyllenhaal’a, a także w horrorze „Nie oddychaj”.
Wróćmy teraz do tajemniczej liczby 12 o której mówiłem na początku. Jak już wspomniałem wiążę się ona z tym, że tylko jeden odcinek tego serialu zrobił na mnie wrażenie. Ostatni odcinek serialu: Tape 13 Side B jest co prawda trochę sztucznym nagromadzeniem emocji, ale nie mogę odebrać mu tego, że robi wrażenie. Nie chcę wnikać w fabułę, bo naprawdę nie mam ochoty znowu się w nią zagłębiać. Chcę zwrócić tylko uwagę na to, że w trzynastym odcinku tego serialu przesłanie twórców zdaje się bardzo klarowne i rzeczywiście niesie za sobą jakieś przesłanie. Jednak element który wywarł na mnie największe wrażenie, to scena samobójstwa głównej bohaterki. Nic nie ukryto. Nawet ja, człowiek, który miał dość tego serialu i tych bohaterów, poczułem ogromny niepokój. Naprawdę bardzo ciężko mi się to oglądało. I bardzo dobrze. Myślę, że na pewno dzięki takiemu zabiegowi parę osób zwróci uwagę na przedstawiany w serialu problem i zrobi coś, żeby to zmienić.
Chociaż szczerze wątpię.
Tacy są ludzie.