Zakończyłam serial parę dni temu, podobał mi się. Motyw bardzo ciekawy, postawa Hanny niestety często mocno denerwująca i błaha, ale ten temat poruszało już wiele innych osób, dlatego ja mam do was inne pytanie:
czy nikogo nie denerwowało to, jak ci wszyscy ludzie panikują i sieją zamęt, co chwilę padają dialogi typu
- on nas wyda
- będziemy mieć przechlapane
- już po nas, wszyscy się dowiedzą
- on coś knuje, to nie może się wydać, zabijmy go!
serio? Dlaczego grupka dzieciaków aż tak panikuje, nawet jeśli kasety ujrzałyby światło dzienne? Czy naprawdę wrzucą do więzienia Zacha, który umówił się z nią w czystych intencjach a ona go zlała, więc potem on olał jej liścik i wykradał jej 'komplementy'? bądź Alexa który napisał jedynie, że ma najlepszy tyłek w szkole? Czy naprawdę ten chłopak przez swoje zachowanie finalnie zasługiwał na śmierć? Czemu każdy był tak przewrażliwiony na ten temat, jakby co najmniej każdy z tej paczki zgwałcił ją jak Bryce, który jeśli dostałby kasety, powinien jako jedyny panikować. Bądź co bądź Tyler, który mógł odpowiadać za prześladowanie, ale to na tyle z poważnych wykroczeń. Reszta mogła się obawiać jedynie gorszej reputacji, ktoś może czegoś więcej, ale to by było na tyle, a panikowali jakby od tego zależało ich życie.

I najważniejsze, końcówka. Czy wy także dopatrzyliście się powiązania śmierci Alexa z Tylerem? Bo niewiele osób o tym mówi, większość jest przekonana że to kolejne samobójstwo. Zgadzałoby się, Alex zrobił się już bardzo niestabilny, ale Tyler był psycholem, nie oszukujmy się. I on ich nienawidził. I sceny końcowe, z tym całym "arsenałem broni" jakie posiadał, z powieszonymi zdjęciami każdego z osobna, gdy właśnie ściągnął Alexa.. Dla mnie to była niemalże oczywista oczywistość, że to on go zabił i chce zabijać dalej, każdego po kolei. Alex był wieziony karetką z raną postrzałową głowy, jeszcze żył. Uważam że gdyby chciał się zabić, a strzelać potrafił z pewnością, to nie ciężko byłoby spudłować we własną głowę.