Ok, Bryce zgwałcił Hannę. Ale pamiętajmy, co ona powiedziała w rozmowie z psychologiem:
- Czy przydarzyło ci się coś, na co nie wyraziłaś zgody i nie miałaś ochoty? - spytał psycholog.
- Tak.
- Czy powiedziałas, że nie chcesZ?
- Nie.
- Czy kazałaś mu przestać?
- Nie...
No to skąd Bryce mógł wiedzieć, że ona tego nie chce? Oczywiście nawet gdyby wiedział, tak jak w przypadku Jess, to i tak miałby to w nosie, ale z logicznego punktu widzenia Hannah nie bardzo się broniła. Dla mnie to bardziej wygląda tak:
Była samotna i w tej samotnośći przywędrowała na imprezę do domu Bryce'a-gwłaciciela. Jako jedyna wiedziała, że niedawno zgwałcił jej koleżankę, a mimo to przyszła do niego, a nawet USMIECHNĘŁA się do niego, gdy ją przywitał. Moim zdaniem Hannah była tak żądna atencji, że była nawet w stanie przecierpieć towarzystwo gwałciciela, co więcej uśmiechneła się do niego, a kiedy wszedł do niej do jacuzzi to była dla niego w miarę miła, bo zależało jej, żeby jej nie odrzucił, nie uznał za dziwaczkę, żeby nie wykluczył jej z grona. Może i nie chciała tego seksu, ale głupio jej było się bronić, ponownie po to, aby jej nie odtrącił. Gdyby narobiła hałasu, wybiegliby wszyscy z domu, a Bryce powiedziałby im, że to jakaś wariatka, która sama nie wie, czego chce. I znowu by się z niej śmiali. W trakcie zbliżenia dotarło do niej jednak, że to nie jest tego warte i dlatego nagle przestała reagować i widzieliśmy jej martwe spojrzenie i bierną postawę.
Nie zazdroszczę dziewczynie, ale tu chyba wszystko rozchodzi się o tę jej potrzebę akceptacji ze strony rówieśników. Generalnie to ona ją miała - lubił ją Clay, Tony i na pewno zadawała się też z innymi. Ale jej zależało na tej najbardziej popularnej grupie, a oni byli tam wszyscy porąbani.