Właśnie jestem po maratonie drugiego sezonu. Co myślicie? Jak wrażenia? Mi podobało się wiele kwestii, ale też mam kilka wątpliwości.
Bardzo podobała mi się struktura, w której każdemu odcinkowi (oprócz 13, o czym za chwilę) przypisano konkretną postać - każdy z wcześniejszych 13 powodów. Rozbudowano wiele scen z przeszłości, dzięki którym mogliśmy lepiej poznać Hannah (lub się na niej zawieść, jak Clay).
Fajny pomysł z mieszanymi zeznaniami kobiet w 13 odcinku. Wow!
Żałuję, że nie poznaliśmy lepiej Jeffa. Wydaje mi się, że nie była to jeszcze skończona postać.
Bardzo podoba mi się Skye - łagodniejszy wygląd to tylko wstęp do poznania jej słabości, jej zmagań, jej walki.
Ciekawy pomysł z Jackie - nową przyjaciółką Olivii. Znamy to z życia, prawda?
Nie pamiętam z książki ani z pierwszego sezonu: czy Hannah nie wspomniała, że gwałt Bryce'a był też jej pierwszym stosunkiem? Mimo całej mojej sympatii do Zacha, powstał tutaj dysonans. Ktoś pamięta?
Tak jak w pierwszym sezonie płakałam jedynie na 13 odcinku (znalezienie Hannah przez jej rodziców), tak i teraz wzruszyłam się przy piosence na balu, gdy wszyscy przyjaciele są zjednoczeni przez tragedię ich i tragedię Hannah...
Doskonale poprowadzona historia Tylera. Przez upadki, kilka wzlotów, znowu upadki, aż do przemiany życia - z której go brutalnie wyrwano. Gdy zaczęto wątek broni Tylera w pierwszym sezonie, byłam pewna, że skończy się strzelaniną w szkole.
No i zakończenie: uważacie, że dobre? Ja wolałabym, żeby faktycznie skończyło się tragicznie. Widać, że Clay ma kompleks bohatera - nie uratował Hannah, próbował uratować Skye, próbował uratować Tylera... Niby zakończenie otwarte na przyszły sezon - który opowiadałby o dalszych losach przyjaciół w sytuacji zastania ich z bronią i ucieczki Tylera - choć szczerze wolałabym, by kolejny sezon nie powstał.
Czekam na Wasze opinie!
Zaburzono obraz Hannah, a nie go rozwinięto. W pierwszym sezonie była wrażliwą dziewczyną, która wierzyła w miłość, a potem nagle stwierdziła, że już chce seksu i to z kim. Kompletnie bezsensowny wątek, który miał pewnie oderwać nas od kolejnych nudnych scen, które niczego nowego nie wnosiły do opowiedzianej wcześniej historii.
Mieszane zeznania to już w ogóle szczyt feministycznej propagandy, której w tym serialu jest cała masa. Jakby kobiety to zawsze były ofiary wrednych mężczyzn, zwierząt które nie potrafią opanować swoich żądzy. To taki bonus oprócz natrętnego wplatania wątków LGBT. Nawet na balu punktem obowiązkowym byli: para gejów przy wejściu, radosna para lesbijek i dwaj obejmujący się w tańcu faceci w tle. Heterycy jak zwykle musieli się zdradzać w ciemnym kącie, normalka.
Hannah rzeczywiście wspominała na kasetach, że Bryce w gwałtowny sposób odebrał jej dziewictwo. W drugim sezonie chciano podkreślić, że historie nie były obiektywnym opisem wydarzeń z życia Hannah, a tylko sytuacjami widzianymi z jej perspektywy. To takie trochę zdeptanie opowieści przedstawionej na kasetach, a już na pewno umniejszenie wiarygodności opowiedzianych zdarzeń.
Piosenka na balu rzeczywiście nieźle wpasowana (nie licząc przymusowego oswajania widza z tańczącymi na parkiecie gejami w tle).
Tyler od początku był zaburzony. Kwestią czasu było jego załamanie i można się było spodziewać, że to właśnie on jako kolejny targnie się na własne życie. Motyw buntu i broni zakończony w tak naiwny sposób, jeszcze bardziej zaniża moją ocenę tego serialu. Ktoś w takim stanie jak Tyler nie miałby chwili zawahania. Wystarczy sobie przypomnieć jego reakcję kiedy zastrzelił ptaka w lesie. Fascynacja odbieraniem życia była w tamtym momencie oczywista i mogła z czasem tylko ulegać spotęgowaniu. Clay powinien bez chwili zastanowienia zostać zastrzelony, a później masakra wewnątrz dokonana bez mrugnięcia okiem. Tak to powinno być zrobione jeśli w ogóle był zamiar pójścia z historią w tą stronę. Krew na ścianach i spływająca po schodach, trzymający się za ręce wystraszeni nastolatkowie wykrwawiający się na podłodze. Postanowiono jednak nawet zakończenie zrobić miałkim, nijakim, oderwanym od rzeczywistości, pozbawionym sensu zlepkiem paplaniny bohaterskiego chłopaczka, który opanował sztukę negocjacji ze zdesperowanym nastoletnim zamachowcem samobójcą lepiej niż 99.99% policyjnych negocjatorów.
Drugi sezon nie powinien się wydarzyć. Trzeci widzę jedynie w formie parodii pokroju serii "Straszny film".
Tak jak bardzo ten serial mnie nie oszołomił, po 1 sezonie postanowiłam jednak oglądać kiedy zobaczyłam co tam Tyler zbiera. Już wtedy zapaliła mi się lampka, a potem już wszystko krzyczało mi ''Columbine!''. Bardzo zaczęło mi być go żal, no bo jednak byłby to następny dzieciak który zmarnował by życie sobie i innym, nawet jeśli w serialu. Został zniszczony od środka i miał problemy z kontrolowaniem gniewu, to nie zbyt dobra mieszanka. Niektórzy nie wytrzymują i popełniają samobójstwo, inni są tak wściekli że postanawiają załatwić to w inny sposób. Oczywiście nie próbuję go usprawiedliwić, ani nie dziwię że że u niektórych wzbudził obrzydzenie i niechęć, bo jednak miał być niedoszłym school shooterem. Bullying w amerykańskich szkołach to plaga, problem, z którym społeczeństwo nie potrafi sobie poradzić i zamiata sprawę pod dywan. A potem obwiniają wszystkich wokół. Boją się przyznać do ''potworków'' które stworzyli. Przez dręczenie i prześladowanie w takim zwykłym chłopaku nagle coś pękło, cała złość którą miał w sobie miała się wylać. Na szczęście, czy tam niestety, mu się nie udało. Niestety, bo zakończenie było trochę mdłe. Szczerze jeśli będzie 3 sezon to będę obserwować go tylko ze względu na Tylera.