Ogólnie jestem zachwycony, ale moim zdaniem w ostatnim odcinku można by było parę rzeczy zmienić na lepsze. A mianowicie:
1. Czas podróży Coopera i Carrie z Odessy do Twin Peaks powinien trwać tyle, ile naprawdę trwałaby podróż z Odessy do Twin Peaks. Przez kilka godzin byśmy oglądali twarze bohaterów z przebitkami na drogę i dzięki temu byłoby to bardziej wiarygodne i niesamowite.
2. W scenie, w której Cooper kocha się z Diane, dobrze by było, gdyby w pewnym momencie jej głowa się "otworzyła" i wyleciała z niej złota kulka.
3. Na końcu odcinka powinien, zgodnie z przyjętą w tym sezonie tradycją, wystąpić na scenie jakiś artysta. Poprzednio mieliśmy ckliwą piosenkę wykonywaną przez Julee Cruise, więc tu mogłyby pojawić się jakieś mocniejsze tony. Marilyn Manson byłby jak znalazł, tym bardziej, że ponoć niedawno miał jakiś kryzys, więc David mógłby i do niego wyciągnąć pomocną dłoń i dać mu parę minut.
A wy jak myślicie, co mogłoby być jeszcze lepiej zrobione?
Do drugiego punktu przeczytałem i twoja wypowiedź w sumie nie brzmiała jak sarkazm, ale po przeczyaniu trzeciego zwracam honor ;)
1. Spokojnie. Pewnie ta podróż pięknie uzupełnia się z inną sceną z innego odcinka, jeśli puści się ją w tym samym czasie :))) Nie od dzisiaj wiadomo, że widzowie nie mają nic lepszego do roboty jak oglądanie dwóch odcinków seriali na raz.
2. O, to to. Też mi tego brakowało. Ewentualnie Diane mogłaby skorzystać z zielonej rękawicy, przecież to taki wspaniały wątek :)
3. Bardziej bym widział Nickleback. David pokazałby, jak odważnym jest artystą, który pomimo obcowania z komercją nigdy się w niej całkowicie nie zatracił. Istne mistrzostwo świata, widać że trzyma formę na starość :)))
Jeżeli o mnie chodzi, wydłużyłbym walke zielonej rekawicy z kulko bobem. Wspaniała, wciskająca w fotel sekwencja i jedne z najlepszych efektów specjalnych jakie widziałem. Ciężko bowiem nie kibicować takiej niesamowitej i szlachetnej postaci, jaką jest brytol z zieloną rękawica. A już linijka "this is me destiny" przejdzie do historii. Ciary za każdym razem kiedy ją słyszę.
Black Lodge/ Waiting Room, pomimo swojej epickosci miało za mało bywalców
Dolożyłbym jeszcze mówiący but lewitujący w powietrzu, mówiąca miskę owsianki i śpiewającą kukurydzę. Mistrz Kina pokazałby wtedy, że nie boi się łamać obowiązujących zasad i jest tak niezależny jak tylko sie da :)))
Prawdziwy (Charles) Man5on winien chycić za gnata i w ostatniej scenie "rozgonić" całe toto warzystwo... BANG BANG Afganistan hehehe PS Miałes prasowąć ,anie oglądać do KOŃCA;) z rozgrzanym do czerwonosci żelazkiem. UWAGA! bo niewiele trzeba...
Do szesnastego odcinka oglądałem prasując. Siedemnasty obejrzałem przy okazji robienia obiadu, a seans ostatniego umilałem sobie odkurzaniem mieszkania :)