Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego stare Twin peaks było rewolucją w formie tworzenia seriali, zostało to wiele razy przeanalizowane i komentowane. Wg mnie nowa seria zmierza do kolejnej rewolucji, panowie Lynch i Frost raczą nas bowiem kilkunastogodzinnym filmem, odcinkami i z wątkami porozrzucanymi jak puzzle, układanką zrozumiana dopiero po ujrzeniu całości. Przykładem niech będzie z pozoru bezsensowna scena z dr Jacobym malującym łopaty. Totalnie nic do odcinka nie wnosząca, a krytycy będą krzyczeć, o, postać wrzucona tylko dla sentymentu, ale zupełnie bez znaczenia. Dopiero w odc.5 ta scena ma sens. Uwierzcie mi, każda scena ma sens, ale nabierze go w swoim czasie. Nikt wcześniej w ten sposób nie tworzył serialu. Nie wiemy jak to będzie smakowało na końcu, ale wiemy, że przynajmniej nie jest to wtórne.
Ja liczę, że będą potem jakieś pokazy kinowe. Taki 18-godzinny maraton... Marzy mi się.
Maraton trzeciego sezonu Twin Peaks w kinie to doskonały pomysł, strasznie chciałbym zobaczyć to na dużym ekranie.
Świetne jest to, że Lynch z Frostem wracają po ćwierć wieku i znowu robią coś świeżego i oryginalnego. Nie jestem w stanie we współczesnej telewizji znaleźć czegoś podobnego, a masa naprawdę znakomitych i interesujących tytułów w ostatnich latach wypłynęło.
To proponuje poczekać cierpliwie, aż reżyser zakończy ten bałagan na ekranie telewizora i po ostatnim odcinku serialu, obejrzeć sobie ten film jednym ciągiem, bo wtedy będzie on zrozumiały i będzie miał sens. "Twin Peaks 3" to nic innego jak zbiór form krótkometrażowych, które lubi robić Lynch i zamyka je w pudełku z napisem TP3. Rewolucja ? Przecież każdy serial to film w odcinkach, który nie może być arcydziełem, ale może zbliżyć się do poziomu filmu kinowego. TP3 jest mieszanką teatru,kina i TV, to że ma 18 godzinych odcinków, to zbliża go do typowych telewizyjniaków, plus takie elementy jak w serialach komediowych z wrzucaniem co odcinek epizodów znanych aktorów kinowych. Kto by w kinie wytrzymał 18-21 godzin ? ślamazarnej akcjii, normalny film z puzzlami nie przemęcza widza fizycznie. 18-godzinny maraton już to widze, telewizja się zgodziła bo nie publiczna, ale w kinie ?
Nie tworzył nikt, ale szanował siebie i widza i nie tworzył składanki dla fanów, 25 lat to szmat czasu, komu się chce oglądać kultowe starocie telewizyjne, ba czytać książki by zrozumieć, co chce powiedzieć twórca w nowym wydaniu.
DL, rozczarował tym projektem. Nie lepiej nakręcić w to miejsce jeden istotny film kinowy w karierze, albo nie można było stworzyć trzeci sezon jako mini-serial 4 odcinkowy w metrażu filmu. Czwarty sezon wtedy by był z inną historią, z inną obsadą, z normalną ilością odcinków, moża iść przecież scieżką np: "Fargo". Jest jedna rzecz, w tym serialu która sprawia że oglądanie go nie ma sensu.
"Twin Peaks 3 to nic innego jak zbiór form krótkometrażowych, które lubi robić Lynch i zamyka je w pudełku z napisem TP3".
Tyle że... nie? Wszystkie wątki się ze sobą łączą, z każdym kolejnym odcinkiem (czy też częścią, jak to Lynch nazywa) zacieśniają się coraz bardziej, mamy jedną historię.
"Przecież każdy serial to film w odcinkach"
Nazywanie seriali "filmami w odcinkach" to duże uproszczenie, bo odcinki w serialach pisze się jako oddzielne całości (w mniejszym lub większym stopniu, to zależy od serialu), które mają wstęp, rozwinięcie i zakończenie.
"serial to film w odcinkach, który nie może być arcydziełem, ale może zbliżyć się do poziomu filmu kinowego"
Dlaczego serial nie może być arcydziełem? Spokojnie mogę wymienić kilka tytułów będącymi dziełami wybitnymi, serio w 2017 roku ktoś jeszcze uważa, że seriale nie mogą się równać z filmami?
"TP3 jest mieszanką teatru,kina i TV, to że ma 18 godzinych odcinków, to zbliża go do typowych telewizyjniaków, plus takie elementy jak w serialach komediowych z wrzucaniem co odcinek epizodów znanych aktorów kinowych".
Nie rozumiem zarzutu, co jest nie tak ze znanymi aktorami grającymi niewielkie role?
"18-godzinny maraton już to widze, telewizja się zgodziła bo nie publiczna, ale w kinie?"
No to właśnie dlatego, że trwa 18 godzin puszcza się "Twin Peaks" w telewizji, a nie w kinie, bo większość ludzi nie wytrzyma takiej ilości naraz (to nie jest żaden przytyk, to normalne, że organizm wysiada przy takiej ilości). Chodzi o to, że może znaleźć się garstka zapaleńców, która wzięłaby w czymś takim udział, nikt nikogo nie zmusza. No i jest to kwestia dystrybucji, jak się znajdzie kino chętne coś takiego zorganizować i dogada się z Showtime/Lynchem to czemu nie?
"Nie tworzył nikt, ale szanował siebie i widza i nie tworzył składanki dla fanów, 25 lat to szmat czasu, komu się chce oglądać kultowe starocie telewizyjne, ba czytać książki by zrozumieć, co chce powiedzieć twórca w nowym wydaniu".
Nie wiem czy chodzi Ci o książkę "Sekrety Twin Peaks", w każdym razie nie trzeba jej czytać, by zrozumieć trzeci sezon, bardzo dobrze rozwija pewne wątki znane z serialu, ale to raczej pozycja dla zapaleńców, ja przeczytałem z przyjemnością. Co do oglądania staroci - no cóż, to chyba dość logiczne, że trzeba znać oryginalny serial?
Wszystko fajnie, tylko że nie da się zrobić serialu jako film, nawet jak Lynch tego chce (wg Ciebie). To się po prostu wyklucza. Film to film, a serial to serial. To tak jakby chciało się namalować rzeźbę. Inne zasady. To się po prostu, powtórzę, wyklucza wzajemnie. Żeby nie wiadomo kto tego próbował i kto by tego pomysłu bronił. A jeśli by ktoś próbował wcisnąć widzom 18-godzinny film jako serial, to to by było nie fair i tchórzliwe.
W razie gdybym nie sformułował myśli zbyt jasno to podam przykład - Andy Warhol kręcił swego czasu długie, wielogodzinne filmy typu "sleep" (facet śpi 6 godzin czy ileś) i pies z kulawą noga tego dzisiaj nie obejrzy. Obejrzą to ewentualnie psychole albo studenci piszący magisterkę o Warholu (a to i tak tylko ci bardziej psychiczni albo po grzybach). A jakby Warhol podzielił to na 30 minutowe kawałki i puścił w telewizji to przynajmniej po pierwszym odcinku sporo ludzi by zaintrygował. I ci ludzie czekali by na następny odcinek ponieważ na przykład mówili by sobie (szczególnie w tamtych czasach, przed Twin Peaks, z tradycyjną telewizją, ale z mrowiem narkotyków): "kurde, coś się musi wydarzyć w następnym odcinku, przecież niemożliwe, żeby ten facet cały czas tylko spał. Musi wstać i coś się zacznie równie dziwnego dziać. Fajna rzecz.". Po drugim odcinku byli by wkurzeni i to wkurzenie pchało by ich do 3 odcinka. Podczas 3 odcinka byli by prawie pewni, że zrobiono ich w jajo. I dla potwierdzenia swojej pewności obejrzeli by co najwyżej 4 odcinek. Czyli w sumie wytrwali by jakieś 2 godziny (4 odcinki). Ale Andy Warhol był uczciwym artystą i nie podzielił swojego filmu na odcinki. Chociaż wiedział jak trudno będzie widowni go w całości obejrzeć. Jeśli David Lynch rzeczywiście chciał nakręcić 18-godzinny film, a podzielił go na 18 odcinków, to nie miał tej odwagi i brak mu szacunku dla własnych odbiorców.