PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=725199}
8,0 28 tys. ocen
8,0 10 1 27650
8,9 29 krytyków
Twin Peaks
powrót do forum serialu Twin Peaks

Muszę powiedzieć, że choć od finału "Twin Peaks" minęło już kilka dni, jednak nadal czuję się całkowicie znokautowany i nie mogę zebrać myśli. Dlatego też przepraszam, że ta krótka notka może być nieco chaotyczna.
Uznałem bowiem, że przydałoby się coś napisać i spróbować podsumować te kilka miesięcy spędzone w Twin Peaks, jednakże to jedyne w swoim rodzaju doświadczenie, które w tym tygodniu zafundowali nam Mark Frost oraz David Lynch zrobiło mi z mózgu kefir malinowy. Mam zatem wrażenie, że zajmie mi trochę czasu, zanim wszystko ułoży się w logiczną całość (oczywiście zakładając, że takowa istnieje). Ba! Uważam, że nie obejdzie się bez ponownego seansu całego serialu.
Na razie, niemal "na gorąco" mogę powiedzieć tylko tyle, że jestem w stuprocentach usatysfakcjonowany. Całkowicie spełniło się bowiem to czego chciałem i czego prawdę mówiąc oczekiwałem, czyli by finał tej historii nie był prostym happy endem i nie zakończył się ostatecznym triumfem dobra nad złem. Przeciwnie! By David Lynch i Mark Frost nas zaskoczyli, zaszokowali, zmusili do myślenia a przede wszystkim by zwieńczenie opowiadanej przez nich historii na długo zostało nam w pamięci i wywoływało żarliwe emocje. Wszystko to tutaj dostaliśmy, dlatego też odważę się stwierdzić, że był to najlepszy finał serialu w historii telewizji i absolutnie nie dało się tego zrobić lepiej!
Tak na marginesie dodam, że z tego co zdążyłem zauważyć wynika, iż te dwa wyemitowane odcinki bardzo podzieliły fanów! Wspomniani wyżej twórcy ewidentnie zakpili bowiem z osób próbujących zinterpretować sens ich dzieła wywracając wszystkie fanowskie teorie do góry nogami. Stworzyli coś, co jeszcze przez długi czas będzie wywoływało żarliwe polemiki i inicjowało powstawanie rozlicznych interpretacji.
Dlatego też nie można się dziwić, że wytworzyły się dwa antagonistyczne nastawione obozy. Jedni fani (i ja zdecydowanie należę do tej właśnie grupy) są zachwyceni wykreowanym nastrojem. Inni natomiast (i tych jest zdecydowana większość) narzekają, że nic się nie wyjaśniło, że postaci pojawiały się i znikały, że efekty specjalne nie były najwyższych lotów (tu się nawet mogę zgodzić, głównie jeśli chodzi o sposób przedstawienia konfrontacji z Bobem, która wyglądała dość tandentnie. Uważam jednak, że źródłem problemu były tu nie tyle pieniądze czy raczej ich brak, ale głównie fakt, iż aktor grający tę postać zmarł zanim zabrano się za kręcenie trzeciego sezonu. Jestem bowiem pewien, że z nim na pokładzie ta wspomniana wyżej scena wyglądałaby znacznie bardziej przekonująco) a przede wszystkim, że większość wątków nie została właściwie zamknięta. Tak jakby zapominali, że Lynch to nie Hitchcock (przykładowo) i nigdy nie interesowały go logiczne rozwiązania czy związek przyczynowo-skutkowy, gdyż jego dzieła należy przede wszystkim czuć a niekoniecznie rozumieć. W jego filmach najważniejsza jest bowiem oniryczna atmosfera, wszechobecna dziwność i niezwykłość, tajemnica a przede wszystkim to niepokojące podskórne poczucie czyhającego się zagrożenia, którego nie widać na pierwszy rzut oka.
Dlatego też ja, mimo lekkiego niedosytu, jestem wdzięczny, że dane mi przeżyć tę niezwykłą przygodę. Bez takich "zwariowanych" dzieł i bez takich "szalonych" artystów jak David Lynch otaczający nas świat byłby bowiem bowiem przeraźliwie i nieznośnie smutny

ocenił(a) serial na 10
DeenWelt

To prawda, Lynch zrobił z nami ci chciał. I udało mu się to wyśmienicie. Nie wiem ile osób wyobrażało sobie taki mniej więcej finał - raczej mało kto się spodziewał co się wydarzy. Jestem zdecydowanie na tak. Minusik właśnie za wątki, które porzucił, czy nie rozwinął należycie. Mimo to pełen sukces. Jeszcze wrócę do Twin Peaks!

ocenił(a) serial na 8
DeenWelt

W dużej mierze się zgadam ale nie zgadzam się w kwestii sceny pokonania BOBa. W filmie było wiele tandetnych momentów i niepoprawnych z punktu widzenia sztuki filmowej miejsc np. rozmowy przy głośnej muzyce, które ledwo można zrozumieć, śmiesznie przyspieszone albo zwolnione kawałki, dłużyzny, amatorskie efekty np. głowa Briggsa, złote kulki po Tulpach, które był zwykłymi obrazkami nałożonymi na tło. Ale... to jest sygnatura Lyncha i sądzę, że jego sposób na odróżnianie się z masy wypieszczonych w każdym calu produkcji telewizyjnych. Gdzie wizualnie nie ma nic do zarzucenia ale fabularnie rzeczy kuleją. W ten sposób Lynch może nam pokazuje, że więcej pary idzie w to co najważniejsze, zamiast tracić środki i energię na stronę estetyczną, która w innych filmach dominuje i przytłacza.

Bo czy ta scena pokonania BOBa ma takie znaczenie? Czy gdyby była to batalia jak Władcy Pierścieni to film cokolwiek by na tym zyskał? Ja jestem znudzony takimi wypełniaczami i gdy mam możliwość przeskoczenia takich scen to je po prostu przewijam. Bo nie chce mi się po raz 100 oglądać wojny/bitwy/walki która i tak wiem z góry jak się zakończy. A najważniejsze tutaj było pokonanie BOBa.

Lynch operuje nie tylko spełnianiem życzeń widzów ale także środkami, po które niechętnie sięgają inni twórcy. Dlatego rytm filmu toczył się na jego zasadach, a nie takich jakie oczekiwali widzowie. Dlatego nie oglądaliśmy agenta Coopera pokonującego zło raz za razem, tylko nieporadnego gościa, który całkowicie do niego nie pasuje.

Myślę, że pewne uczucie niedosytu jest czymś co trzeba zaakceptować. I mimo tego mam nadzieję na jakiś kolejny sezon gdzie niektóre wątki się rozwiną, bądź połączą. Mimo wszystko.