PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=725199}
8,0 28 tys. ocen
8,0 10 1 27850
8,7 31 krytyków
Twin Peaks
powrót do forum serialu Twin Peaks

Lynch 25 lat temu stworzył miasteczko Twin Peaks. Jak wiadomo utracił w pewnym momencie kontrolę nad projektem (sezon 2), ale skąd wiadomo, że gdyby ją miał, to sezon 2 nie byłby tak odjechany jak sezon 3?

Myślę, że Lynch miał plan na kilka sezonów (a może i filmów) jak poprowadzić akcję od szczegółu do ogółu (z małomiasteczkowych perypetii jego mieszkańców wynieść opowieść na skrajnie surrealistyczne wyżyny odwiecznej walki dobra ze złem.) Lynch gdy tylko odzyskał kontrolę nad projektem popełnił "Ogniu krocz ze mną" które było właśnie wstępem do tej odjechanej podróży (miały być w końcu trzy filmy, ale oryginalna wizja Lyncha się nie sprzedała).

Teraz po 25 latach (25 latach!!!) Lynch powraca do swojego świata z kolejną, prawdopodobnie jedyną i ostatnią szansą na zamknięcie historii. I powraca tylko z tego względu, że ma 100% swobody i swojej wizji. I to na początku z planowanymi 8 odcinkami serii. Później rozszerzono ich ilość (chyba dzięki zainteresowaniu fanów) do 18.
I co zdaniem skrajnych krytyków miał z tym zrobić? 18 odcinków o tym, jak po 25 latach Nadine ciągle szuka sposobu na bezszelestne zasłony?
O tym jak po 25 latach James ciągle jeździ na swoim motorze z miną s*ającego kota i brzdąka na gitarze?
Może gdyby Lynch miał z 10 lat mniej w metryce oraz zapewnienie, że niezależnie od oglądalności ma prawo do kilku sezonów serialu to rozwinął by wszystko o wiele wolniej i przystępniej więcej czasu poświęcając starym bohaterom i ich wątkom. A tak, po prostu nie miał na to czasu, bo musiał zmieść całość swojej wizji w jedynie 18 odcinkach.
Poza tym historia z czym wielu widzom trudno się pogodzić, od samego początku nie dotyczyła tylko i wyłącznie mieszkańców i bohaterów TP w ich codziennym życiu. To był tylko przyczynek, mały wstęp do tego co Lynch chciał tym serialem pokazać.

Lynch zrobił coś o wiele bardziej lepszego. Formą wprowadził coś czego w TV jeszcze nie było (oceniane jest to jako przełom na miarę pierwszego TP).
Po drugie nie zrobił powszechnego na każdym kroku w TV i kinie w ostatnim czasie sentymentalnego powrotu w postaci odgrzewanego kotleta, bo jako twórca tego kalibru nie mógł sobie pozwolić po prostu na powrót do tego co było.
Po trzecie pokazał nam wreszcie to co chciał pokazać od samego początku w serialu, oczywiście w nieprawdopodobnie schizofreniczno-sennym sosie. Mogę się zgodzić, że ten sezon jest o wiele mniej pogodny i bardzo ciężki. Ale na pewno nie jest pozbawiony klimatu, wręcz przeciwnie, klimat jest gęsty, mroczny, ponury. Oglądając każdy kolejny odcinek wieczorem, przy wyłączonym świetle, w ciszy i spokoju, można odnieść wrażenie, że Lynch zabiera nas do jeszcze bardziej głębszego świata niż ten z dwóch pierwszych sezonów. A im bliżej końca tym bardziej jest mroczniej i straszniej.
W każdym razie, mimo, że z początku trochę szokujący, ze swoimi minusami (owszem ma też kilka) ten sezon jak najbardziej zalicza się do bardziej udanych projektów Davida Lyncha.

darek_sith

ogólnie się zgadzam ale jest jedno ale: w 3 sezonie mimo dobrego kierunku surrealistycznego popełniono absurdalną ilość dziadostwa (poniżej), poza tym kulawo prowadzone wątki poboczne z których nic nie wynikło albo je urwano. Steve który chyba się zabił ale tego nie pokazali, Gersten której było tyle co nic, Richard co ginie jak szmata, wielki diler Red którego udział był taki jak żaden, a Lucy zabijająca złego Coopera to już nie skomentuję, jak już to powinien być to Hawk, ale za to Jacoby'ego gadającego głupoty oglądaliśmy sto razy.
Zapychacze. Mnóstwo scen które są do wyrzucenia, np. druga połowa odcinka 12 składa się właśnie z takich scen.
zamiatanie podłogi, wstawanie z kanapy, Jacoby i łopaty, cudowna rozmowa Audrey z jej pseudo-mężem trwająca 10 (!) minut
piosenki w barze głównie irytowały, a w odcinku 10 przeznaczyli 5 minut ot tak na pokazanie śpiewającej, i to nie wliczając napisów.
i mamy tak:
PART 1
- typ przywozi jutuberowi łopaty - 2 minuty
- typ siedzi na kanapie, wstaje, wymienia taśmę w kamerze, wkłada do szafy - z 10 minut to trwało...
- akcja z tą babą której śmierdzi i "kto ma klucz żeby otworzyć drzwi" - 10 minut poszło, po co?
PART 3
- Jacoby sprejuje łopaty - 2 minuty
PART 4
- Cooper nie może się wysikać... nie wiem już czy to zapychacz czy w ogóle kpina z widza
PART 5
- Jacoby i łopaty - 4 minuty!
PART 6
- kultowa scena, typ zamiata podłogę przez 2 minuty
PART 7
- debilek Chad zbiera żarcie ze stołu, w rankingu idiotyzmów trzecie miejsce zaraz za zamiataniem podłogi i wstawaniem z kanapy
PART 10
- Jacoby i łopaty - 3 minuty
- bar, piosenkarka śpiewa 5 minut (!) zanim w ogóle weszły napisy. chyba coś za dużo czasu mają...
PART 12
druga połowa tego odcinka składa się w całości z zapychaczy
- 2 minuty patrzenia jak kretynka wstaje z kanapy
- Jacoby i łopaty! nawet pokazali drugi raz jego reklamę łopat, niecałe 3 minuty poszły
- Audrey, wiecie o jaką scenę chodzi. trwała ona 10 i pół minuty! to NAJGORSZA scena w całym sezonie, NAJ-GOR-SZA
mało mnie obchodzi "że to może ma później jakiś sens" (a w zasadzie nie ma, bo jedyne co się można było dowiedzieć
to to, że Audrey jest w białym pokoju który jest i tak nie wiadomo czym), pokazanie takiego ścierwa to środkowy palec dla oglądającego
PART 13
- spotkanie jutubera od łopat z największą fanką, tak tak, 2 minuty poszły papa
- Sarah i wkurzająca zapętlona walka w telewizji, diabli by to wzięli, 2 i pół minuty to niby nie jest wieczność, ale jak masz
patrzeć na takie coś? kolejna udana scena
- 3 minutki na Audrey i jej pokraka
PART 15
- 3 minuty na Audrey i jej "wątek"
RAZEM
około dobra godzina wychodzi, a można było przeznaczyć ten czas na konkretne postacie, a tu wynika że miało być 9 odcinków a jednak musiało być 18 i trzeba było czymś je zapchać, a że pomysłu nie było to tak się skończyło, Moim zdaniem gdyby zostali przy 9 odcinkach to byłby ogień na 10/10 bo nie byłoby takiego lania wody. A najlepsze że nagle na koniec wskakują z Judy i okazuje się że to w sumie Sarah Palmer. I żadnej konfrontacji z nią... a była tak upiorna że mogły być kolejne sceny na poziomie Lelanda/Boba
ogólnie, było okej, ale sporo rzeczy można było zrobić lepiej

ocenił(a) serial na 9
Wingo

Z perspektywy czasu niektore sceny z Audrey i Jacobym wydaja sie niepotrzebne, ale w momencie ich ogladania niekoniecznie tak bylo. Zreszta to kwestia podejscia:) Co do reszty racja.

ocenił(a) serial na 8
Wingo

Sezon miał swoje mankamenty do których na pewno zaliczę te nieszczęsne piosenki, które z przyjemnością przewijałem. Nie wiem po co to i dlaczego i to była strata czasu.

Co do reszty to:
- wątek Jacoby'ego nie do końca był bezcelowy. Trzeba zauważyć, że Lynch przez cały sezon przemycał swoje prywatne jak się zdaje stanowisko, co do obecnej sytuacji w USA, kapitalizmu oraz do ogólnego rozwoju świata. Postać Jacoby'ego w tym sezonie reprezentuje buntownika wobec systemu, konkretnie wobec tego dokąd zmierzają amerykanie, którzy na każdym kroku są ogłupiani. Myśl przewodnia, to tkwienie amerykanów po uszy w "g*wnie", a Jacoby to buntownik, pustelnik, który odcina się tego systemu. Nadaje swój program propagandowy przez internet, a jako symbol swojego buntu sprzedaje pozłacane łopaty, którymi amerykanie mają się odkopać z tego shitu. Namawia do przebudzenia się z letargu, co z punktu widzenia wątków związanych z "śnieniem" ma swoje znaczenie. Wątek Normy w tym zakresie też nie jest bezcelowy, bo nagle z małej restauracji ma stworzyć się sieć ze zmienioną nazwą. To też krytyka kapitalizmu. Podobnie Lynch krytycznie wypowiada się co do rozwoju technologicznego, krytykuje raczej postęp świata w tym zakresie, za którym coraz trudniej nadążyć. Jak dla mnie umieszczenie tego, to taka prywatna uwaga Lyncha wobec widzów, i dlatego żadna z tych scen nie jest moim zdaniem straconym czasem.
- te dłużyzny o których piszesz, raczej mają za zadanie budować klimat i napięcie i tak ja je odebrałem podczas oglądania i te sceny tak mnie pochłaniały, że wcale nie odczułem, że trwają aż po tyle czasu. Np. podróż Coopera i Laury w ostatnim odcinku którą wielu krytykuje, że jest za długa, niesamowicie budowała napięcie. Wiadomo było, że coś zaraz j*bnie, ale nie wiadomo było jeszcze co.
- Audrey i jej wątek, no może trochę faktycznie na siłę to było wciskane, chociaż kulminacja tego zrobiła na mnie wrażenie. W zasadzie to można sobie zadać pytanie, czy w ogóle wszystko co widzieliśmy w Roadhouse to była fikcja czy rzeczywistość (w pierwszym odcinku pojawił się tam nawet przez chwilę Jaques Renault, z którym wiadomo co się stało).
-Steve na pewno się zabił i nie trzeba było tego pokazywać, natomiast Richard? hmm, prawda, że trochę lipna postać. Była ciekawie zarysowana, i fajnie zagrana, ale kurde zakończenie jej w ten sposób po to tylko żeby ujawnić, że był on synem Mr C.

- co mnie jeszcze wkurzyło? Wątek Andy'ego i Lucy i jej syna. To był dopiero dramat. Ci bohaterowie w poprzednich sezonach mieli chociaż trochę uroku (zwłaszcza Lucy), a tutaj to były jakieś spotkania upośledzonych ludzi, którzy powinni zostać ubezwłasnowolnieni.

Generalnie więcej plusów niż minusów, ale nie ma chyba seriali idealnych.

darek_sith

ta i ten ich syn taki James za dawnych lat ale gorzej
a ten Jacques to nowa postać, zwie się Jean-Michel Renault, wzięty w sumie tak jako easter egg bardziej, głównie dlatego że aktor ma powazne problemy z nogą i grozi/groziła mu amputacja to mu Lynch troche pomógł
o ostatnim odcinku zmieniłem trochę zdanie po czasie, wtedy głównie wkurzyło mnie że wcześniej masę czasu zmarnowali na jakieś tam bzdety, a odcinki wlokły się w nieskończoność, a nagle ostatni odcinek okazuje się być jakby wstępem do 4 sezonu, potem jechali troche jednak za długo a w myślach "jezu zaraz koniec!", "co z Judy/Sarah?" a końcówka była jednak troche dołująca mimo że scena krzyku sama w sobie jest po prostu genialna
naszła mnie później myśl że cokolwiek by nie mówić to Lynch zrobił troche na sentyment: nieodżałowana Laura powróciła do życia, i mimo że trochę nie bardzo pamięta kim jest (tak jak i Cooper), to koniec końców gdziekolwiek są to są w tym razem, ta jedyna Laura i jej anioł stróż Cooper. Cooper i Laura stojący ramię w ramię, lepszego ładunku emocjonalnego to już chyba nic nie mogło dać.