Nie dość, ze postaci to emocjonalnie kłody, a dialogi sprawiają każdemu z ekipy trudność, to jeszcze brak muzyki potęguje beznadzieję i nudę tego gówna.
Nie takiego Twin Peaks chciałem, to puste i smętne dno jest zaprzeczeniem emocjonalnego i klimatycznego oryginału.
A ja już przyzwyczaiłem się do tego Mroku, który zafundował Lynch. Był czas na dawne Twin Peaks, jest czas na nowe. Mam wrażenie, że ono bardzo powoli się rozpędza i na końcu eksploduje.
Ja mam wrażenie, że nigdy nie eksploduje.
Lynch jakby stracił talent, M Dr. to chyba było podpisanie paktu z diabłem, który polegał na tym, że zrobi to arcydzieło, a po nim już nic dobrego
Nie wiem czy Lynch chce nawiązywać do lat 90. Ale Napewno się da jak w Stranger Things.
A teraz już będzie stranger na azywal do pat 90 od października. Daj Lynchowi szanse. Nawat w połowie nie jesteśmy.
Ejże no!!! Masz przecie muzę smętną bo smętną ale "za to" na koniec każdego odc. Brrr... BarRR przyprawia mnie teraz o mdłości mej młodości hehe A Coop to nie jak kłoda, a parodia Arniego z Terminatora... :)))
Mi chodzi o soundtrack, który lecialby podczas scen, a nie promowanie kolegów Lyncha ze środowiska artystycznego pod koniec każdego epizodu xD
Hehehe wiem wiem to był sarkazm ;) też nad tym ubolewam! :( A tak poza tym, to chyba już gdzieś pisałem, bo obawiam się, że ten serial wcale nie "rozkręci się", tylko zapętli się na max, by później wjechać w uliczkę z napisem: DEAD END WAY ot i KUNIEC Ale póki to się nie stanie, jestem dobrej myśli...
Co do muzyki całe szczęście jakoś nie mam problemu, poza jednym przypadkiem chyba z pierwszego odcinka. Muddy Magnolias - American Woman i jak doczytałem David Lynch remix to lekki szok, sprawdzam a tam pitch w dół i mamy remix który w scenie jeszcze przez kilka sekund robił swoje ale całości to za cholerę nie mogłem przejść. Lyncha chyba na prawdę zjada jego ego i starość.