Po tych siedmiu odcinkach mam wrażenie że czasami David Linch próbuje nam udowodnić że ciągle jest Davidem Linchem. Wiec w nowej odsłonie serialu jest bardzo dużo surrealizmu a mało klimatu Twin Peaks. Nie chodzi o to żeby nowy sezon był taki sam jak poprzednie. Ale żeby był ten zwariowany klimat który powodował że chciało się ogladać ten serial. Ja ten klimat poczółem tylko dwa razy: w scenie z światłami i w scenie z Andy'm w lesie (w tle po raz pierwszy leciała kultowa muzyka z pierwszych sezonów serialu). Brakuje w tej seri też tak barwnych i wyrazistych postaci jak Audry Horn. Oglądając ten serial czasami mam wrażenie że Linch robi gi na siłę.
"w tle po raz pierwszy leciała kultowa muzyka z pierwszych sezonów serialu", nie... Po raz pierwszy muzyka z pierwszych sezonów, a dokładniej "Laura Palmer's Theme" leciała w scenie z Bobbym który widzi zdjęcie Laury Palmer.
Jak to mawiają, ci no... Szkoci: "To se ne wrati". Ja akurat mam tak, że nie mogę doczekać się kolejnego odcinka. Czekanie, co się dalej wydarzy, to prawdziwa katorga ;). Poczekaj, Audrey się w końcu pojawi.
Mam nadzieję. Ja oglądam ale właśnie jakoś tak na następny odcinek (w przeciwieństwie do poprzednich sezonów). I tak w ogóle to ten sezon sezon nie jest straszny. Przyznam szczerze że Twin Peaks to był jedyny film którego się bałem. A teaz nudy.