Końcówka lipna wyszła niestety.Mieli jego DNA,rysopis,wiedzieli gdzie studiował, mimo to nie znali jego tożsamości?Gdy był na przesłuchaniu nikomu nie przyszło do głowy, aby porównać jego charakter pisma z listem mordercy?Nie mogli wziąć z uczelni, listy studentów ze zdjęciami i dać kobiecie do rozpoznania?Strasznie to naciągane było, w domu ostatniej ofiary zostawił podczas walki taką ilość DNA że by starczyło na wszystkie laboratoria w Irlandii:)
I jeszcze ten telefon na kartę nie do namierzenia, to było już przegięcie na maksa.Chyba ktoś powinien uświadomić scenarzystów w tym Hollywoodzie, że telefon bez czy z kartą da się namierzyć, na podstawie zalogowania się do najbliżej bazy operatora (nadajnika). W dużych miastach dokładność namierzenia współrzędnych osobnika wynosi do kilku metrów.
"da się namierzyć, na podstawie zalogowania się do najbliżej bazy operatora (nadajnika)"
To właśnie robili, niedokładnie oglądałeś. Druga sprawa, chodziło o przyznanie się, mieli nie wystarczające dowody, które mogły zostać podważone, albo miał po prostu alibi, potrzebowali 100% pewności. Po przyznaniu się chyba nikt nie miał wątpliwości.
Ale już odbiegając od tego, to chyba każdy film/serial nagina trochę rzeczywistość, nie należy do tego podchodzić aż tak krytycznie.
Jestem już po 2 sezonach i muszę stwierdzić że postać grana przez Anderson, wygląda jak nafaszerowany botoksem manekin.Wiem że miała grać chłodną postać,ale to chyba nie oznacza gry aktorki na jedną minę?
Jak ktoś oglądał Hannibala, to ma porównanie, gdyż gra tam identycznie;)
Co do serial to muszę stwierdzić, że wszystko było OK, do pojawienia się niedoszłej ofiary z przed lat.Później zaczęły się mnożyć większe, lub mniejsze absurdy i zapachniało "The Following".Serial uważam za dobry, jednak gdyby bardziej dopracowali szczegóły i zamiast Anderson dali role powiedzmy Robin Wright czy Green, mógł być z tego genialny kryminał.