Co to był za finał...wbił mnie w fotel. Moment przesłuchania był tak realistyczny, mocny. Między głównymi bohaterami było czuć emocje i ta zmiana oblicza Spectora. Już wszyscy uwierzyli i zaczęli mu współczuć bo robił takie smutne, niewinne minki a tu boom.
Dornan w roli zimnego, wyrachowanego psychopaty wypadł naprawdę świetnie. Był tajemniczy i demoniczny. Zupełne przeciwieństwo nijakiego Greya.
Co do Anderson to również nie ma nic do zarzucenia. Chłodna, zdystansowana, nie pokazująca emocji Pani inspektor to również przeciwieństwo jak dla mnie nijakiej Scully.