Widzę, że nikt jeszcze nie napisał o serialu. Nagrałem pierwszy odcinek wczoraj na RTE One i
obejrzałem dzisiaj.
Serial nie spodoba się wszystkim. Niespieszna narracja, zimne zdjęcia, wnętrza, właściwie
brak akcji. Sposób filmowania przypomina chwilami teatr telewizji (sądzę, że to zasługa
cyfrowych kamer, choć nie jestem pewien) chociaż z kolei montaż jest jak najbardziej filmowy.
A jednak w tej chłodnej atmosferze jest coś przejmującego a wolne tempo wcale nie oznacza,
że film jest nudny.
Mordercę poznajemy od razu, choć nie mamy pojęcia dlaczego morduje i jakimi kryteriami się
kieruje przy doborze ofiar. Pani Anderson gra brytyjską inspektor (w oryginale superintendent
więc zdecydowanie wysoko w hierarchii), która przyjeżdża do Belfastu aby zająć się sprawą
morderstwa pewnej kobiety. Prowadząc dochodzenie (na razie na etapie papierków) znajduje
podobieństwa do morderstwa sprzed kilku miesięcy i próbuje je powiązać. Najwyraźniej jest w
tym pomyśle odosobniona.
No dobra - to co napisałem wynika z pierwszych minut filmu - cokolwiek więcej powiem byłoby
pewnie spojlerem.
Mogę tylko dodać, że Anderson jest precyzyjną aktorką i doskonale wpasowuje się w klimat
filmu. Wiadomo, że rolę w X Files traktowała jako sposób na zdobycie pieniędzy a tak
naprawdę jej marzeniem jest gra na deskach teatru i to tam zdobywa najpozytywniejsze opinie.
Charakter mordercy również ciekawy - wzorowy ojciec i mąż a z drugiej strony sadystyczny
morderca. Zaskakuje praca jaką wykonuje filmowy bohater. Jako morderca planuje swoje
zbrodnie bardzo precyzyjnie, z drugiej strony spotyka się z tak samo dociekliwą panią detektyw.
Sądzę, że będzie bardzo ciekawie. Mnie w każdym razie pierwszy odcinek zachęcił do
obejrzenia kolejnych. Polecam fanom filmów akcji bez akcji :)
Gdybyś jakoś rozwinął twoją wypowiedź. O co chodzi? Film to bullshit? To co ja napisałem to bullshit? Nie łapię...
Film to bullshit.
Nudna piła.
Serial nie spodoba się wszystkim.
Mnie nie.
i to zdanie:
Wiadomo, że rolę w X Files traktowała jako sposób na zdobycie pieniędzy
to BULSZYT.
gdyby nie xfiles bylaby nikim. A role Scully traktowała serio, nie dla szmalu.
Niezupelnie. Gdyby nie Archiwum nie zdobyłaby może popularności w świecie filmowym. Sama opowiadała o parciu na teatr i o tym jak traktowała granie w serialu. Jej kariera teatralna ma o wiele lepsze tytuły niż filmowa. Sam widziałem ją w House of dolls i moim zdaniem była świetna. Jeśli ktoś chciałby sprawdzić o czym mówię zachęcam do obejrzenia filmow House of myrth albo miniserialu Bleak House wg Dickensa. O roli w X files mówiła wiele razy, ze umożliwiła jej finansową niezależność i czas na pracę nad rolami w teatrze.
Mogła tak mówic ale w czasie ktorego sezonu? Pewnie jednego z ostatnich, gdy Duchovny odszedł. Rezyserowala i pisala scenariusz do 1 lub wiecej epizodow Xfiles wiec musialo jej zalezec. Poza tym dyskutowala z rezyserem o swej postaci w serialu.
Niestety w filmach ani TV nie istnieje poza Xfiles.
A wg mnie bardzo fajny serial, klimatyczny, precyzyjnie skonstruowany, ale niestety zakończenie jest kompletną porażką. Szkoda, bo każdy odcinek trzymał wysoki poziom...
No ba, ona zawsze będzie X-filesowa, ale w The Fall czy Hannibalu też fajnie gra.
bullshytem nazwal to zdanie Borys_17:
"Wiadomo, że rolę w X Files traktowała jako sposób na zdobycie pieniędzy".
NO BO TO JEST krowie łajno, nie prawda.
schiz tak nazwał opinię Borysa_17 ;)
Nie do końca. Każdy aktor traktuje prawie każdą rolę jako pracę/zarobek. To normalne, bo aktorstwo to przecież zawód, sposób zarabiania na życie ;) Oczywiście zdarza się, że przyjmują tez role dla prestiżu, by wspomóc kogoś, zagrać coś innego/nowatorskiego itd....
nie tylko.
wielu się ze mna zgodzi.
wymien film/serial znany z dobrej kreacji. żaden.
the fall to żałosna brytyjska nuda-piła.
Schlebiasz sobie :P
Great Expectations 2011, Samotnia, Waleczny Celt 2005, Any Human Heart, Moby Dick 2010
The Fall - klimatyczna rozrywka bez nachalnej brutalności, cz erotyki.
Serial nie dla każdego. Kto nie lubi powolnej akcji, "przegadania", nikłej emocjonalności postaci to nie dla niego.
Pisząc, że nie aktorka nie istnieje poza X-Files sugerujesz, że być może nie interesujesz się filmem innym niż komercyjne, kinowe produkcje. Podoba mi się również twoje podsumowanie własnej wypowiedzi: "serial nie dla wszystkich" Zupełnie jakbym nie napisał tego w trzecim zdaniu swojego wątku.
oglądnęłąm 4 odcinki, przede mną piąty. Pewnie jak większość, zwróciłam na niego uwagę dzięki Gillian A., bałam się, ze się zawiodę, jednak serial wciągnął mnie, jak żaden inny patrząc kilka lat wstecz. Nie jest to Archiwum X, ale równie intrygujący. Zdjęcia rewelacyjne, scenariusz i aktorzy wysoka klasa. Polecam. W końcu znowu będę miała swój serial.
A co ma piernik do wiatraka? Aktor gra rozne role, w roznych gatunkach filmowych czy teatralnych. X-Files byl serialem, mimo wszystko, dosc oryginalnym pod wzgledem realizacyjnym i bez watpienia istotnym w historii produkcji telewizyjnej. Pod wzgledem artystycznym tez jest oceniany dosc wysoko. Postac Scully byla rozwijana przez lata i wymagalo to jakiegos kunsztu, zarowno scenarzystow, jak i aktorki odgrywajacej te postac. Kasa to jedno, popularnosc i rozpoznawalnosc do drugie, ale tez byla satysfakcja, mozliwosc poznania wielu fachmenow telewizji i kina, zetkniecie sie z dosc nowatorskimi rozwiazaniami realizatorskimi i ogolnie byl to na pewno wazny etap rozwoju aktorskiego pani Anderson.
Mnie się najbardziej podoba scena chyba z drugiego odcinka, kiedy Anderson bzyka poderwanego policjanta, a nasz seryjny morderca dusi, myje, maluje ofierze paznokcie i robi zdjęcia. Ładnie pokazane jak ludzie różnie zaspokajają swe popędy, żądze. Bardzo dobry serial, tylko zakończenie trochę mnie rozczarowało.
Też zwróciłem na to uwagę :). A co do zakończenia... hm wygląda na to, że producent nie chciał zakończyć serii zamykając śledztwo i wprowadzić nowego mordercę w nowej. Niestety taka decyzja daje poczucie niedosytu. Wydaje mi się też, że emocje trochę wygasną zanim zobaczymy drugą serię...
Ja widziałbym to tak: jedna seria, jeden zboczek ujęty w ostatnim odcinku. Nowa seria, nowy świr, nowe miasto, a to wszystko łączyłaby Anderson wysyłana w delegację tam gdzie dokonywane są zabójstwa. Ale jaki producent chciałby się pozbywać takiego mordercy, ładny jak z obrazka, pocieszne dzieciaki, będą to pewnie ciągnąć jak w jakimś Dexterze.
Co tu duzo pisac dobry serial, drugi sezon ma potencjał aby byc lepszy od pierwszego. Hanibal jak dla mnie był Tylko sredni i raczej drugiego sezonu nie bede ogladał
Serial jest dobry, ma przemyslane dialogi, ale nie jest pozbawiony wad. Wolne tempo mi nie przeszkadza, o ile jest rekompensowane okreslonym klimatem. Ten, z jakiegos powodu, nie do konca mi odpowiada. Uwazam, ze serial nie jest zbyt dobrze zmontowany. Niektore sceny sa zbyt dlugie i w koncowym procesie produkcji powinny zostac zredukowane. To jest blad warsztatowy. Dodatkowo kwestia Ulsteru i Belfastu. W tym serialu delikatnie wpleciony jest watek kulturowy oraz polityczny i to powinno miec swoje odzwierciedlenie w zdjeciach. Az sie prosi by, wzorem niedosciglych w tej materii Amerykanow, sprobowac "sportretowac" miasto, jego atmosfere i charakter. Nie poprzez tekstowe opisy, ale poprzez obrazy... I tak niedialogowych ujec jest sporo, nic nie stalo na przeszkodzie by przy tej okazji, z towarzyszeniem odpowiedniej muzyki, "dolozyc" do serialu Belfast jako kolejnego waznego bohatera tej historii. Mamy tylko powierzchownie te kwestie poruszona, a wielka szkoda, bo cala akcja pierwszego sezonu toczy sie wlasnie w Belfascie, miescie nad wyraz specyficznym.
Anderson gra swietnie, to w ogole nie podlega dyskusji. Paul/Peter ma racje, gdy mowi pani inspektor, ze sa do siebie podobni. Do gry aktorskiej nie mam zadnych zastrzezen.
Scenariusz. Jest, jak mowilem, przemyslany, inteligentny. Ale jest kilka drobiazgow, ktore niezbyt pasuja. Te powtarzajace sie teksty o "niezwykle silnym mezczyznie". Aktor, ktory gra Paula/Petera nie wyglada na NIEZWYKLE silnego. Gdy policjanci probuja stworzyc profil mordercy zwracaja uwage na to, ze potrafil podniesc dziewczyne wazaca nieco ponad 50kg i mierzaca sobie niecale 165 cm wzrostu (ofiara numer 3), a zatem, wg nich, musi to byc silny gosc. Idiotyczne, bo kazdy srednio silny facet jest w stanie podniesc kobiete o takich gabarytach i wadze. Bez trudu.
Kryminalista, ktory z zona chodzil na terapie do Paula. Przy pierwszej okazji grozi mu smiercia. Niedorzeczne i niszczace wiarygodnosc. Z takim socjopatycznym mysleniem codziennie zabijalby po kilka osob, tylko dlatego, ze na niego na ulicy krzywo spojrzaly. Postac niedopracowana, a potem rozwijana w niewlasciwy sposob. Paul jako terapeuta w zasadzie zrobil co do niego nalezalo, czyli przekazal sprawe innej instytucji zajmujacej sie przemoca w rodzinie. I tyle. I za to ma zostac zabity on, jego zona i troje jego dzieci? Jesli scenarzysci pojda tym tropem i wykoncza Paula/Petera rekami politycznych ekstremistow to popelnia duzy blad.
Monroe Family. Ten watek jest zgrzytem i jest po prostu niepotrzebny. A jednak, wiele na to wskazuje, stanie sie rownorzednym watkiem w kolejnych odcinkach. Tylko po co? Korupcja, powiazania z mafia i biznesem? Ale przeciez nie o tym mial byc ten serial. Kogo takie rzeczy tutaj obchodza?
"Te powtarzajace sie teksty o "niezwykle silnym mezczyznie". Aktor, ktory gra Paula/Petera nie wyglada na NIEZWYKLE silnego. Gdy policjanci probuja stworzyc profil mordercy zwracaja uwage na to, ze potrafil podniesc dziewczyne wazaca nieco ponad 50kg i mierzaca sobie niecale 165 cm wzrostu (ofiara numer 3), a zatem, wg nich, musi to byc silny gosc. Idiotyczne, bo kazdy srednio silny facet jest w stanie podniesc kobiete o takich gabarytach i wadze. Bez trudu."
No ba, ja swoją żonę to przez drzwi przeniosłem chyba ze 20 razy, zanim się wódki napiłem. A ważyła wtedy 54 kg, czyli więcej.
Niemniej, wydaje mi się, że o kondycję dbał i był zdeterminowany, a to robi swoje. Acz ja już zdążyłem o nim zapomnieć. Zatem - może go przeceniłem/przeceniliśmy, przyznając 7/10? Może jest najwyżej niezły?
Jednak znakomita kreacja pani Anderson w pamieci mi pozostanie. Ten serial jest mimo wszystko powyzej przecietnej. Uwazam, ze jest "dobry" (na tle wielu innych seriali), aczkolwiek do wybitnego mu wiele brakuje.
Z pierwszą ofiarą szło mu opornie dlatego zaczął ćwiczyć. Była scena morderstwa przeplatana stosunkiem Anderson i tego mało istotnego policjanta oraz sceny na basenie przeplatane jakimiś tam ćwiczeniami na drążku i pompkami. Policjantka ćwiczy żeby zachować atrakcyjną figurę, a morderca ćwiczy żeby lepiej sobie radzić z ofiarą. A co do tego wątku faceta z terapii i pogróżek, to chyba nie będzie jakoś dalej ciągnięty, przynajmniej tak mi się wydaje, bo rzeczywiście byłoby to dość głupie. Z tą wagą to może jakieś błędy w tłumaczeniu, błędy w przeliczaniu z funtów na kilogramy? Choć chyba raczej nie, te aktorki grające ofiary były szczupłe i raczej niskie. Może scenarzysta chuchro?
Myślę, że Belfastu pokazano akurat tyle, ile trzeba. Trochę muru między dzielnicą katolicką a protestancką, typowe zabudowania z czerwonej cegły na Shankill Road. Komenda Policji ogrodzona jak forteca. Byłem w tym mieście tylko raz. Przeszedłem się Bombay Street i Shankill Road. Same murale wiele mówią o historii tego miasta i konflikcie między katolikami a protestantami. Było w serialu kilka scen mówiących o tym, jak specyficzne jest to miasto, zwłaszcza w okolicach słynnego muru. Gdyby więcej miejsca poświęcono samemu Belfastowi, to historia seryjnego mordercy stała by się tłem do serialu o tym mieście i targających nim konfliktach. W sumie to niedawno powstał "Belfast Story", który jest właśnie takim filmem. Niestety nie ma do niego żadnych napisów, nawet angielskich, a północnoirlandzki akcent jest strasznie ciężki do zrozumienia. Co do "The Fall", to uważam, że samego miasta jest w nim tyle, ile trzeba. Kryminalista grożący głównemu bohaterowi śmiercią to wcale nie jest aż tak nieprawdopodobne zjawisko. Są ludzie, którzy wychowują się w patologicznych środowiskach (Shankill Road było wylęgarnią lojalistycznych bojówek zwalczających katolików) i znają tylko taki język. W przypływie silnych emocji nie potrafią reagować inaczej. Lepiej iść do więzienia niż stracić w oczach kolegów z dzielnicy. Podoba mi się klimat tego serialu. Pewnie ma kilka niedociągnięć, ale dla mnie nie są one rażące. Czasami podobne niedociągnięcia zdarzają się w życiu.