To jak oglądanie całej serii harryego pottera, zaczyna się jasnymi pięknymi tonami i spektakularną walką żeby potem Mappa przejęła pałeczkę i skupiła się na psychologicznych bitwach bohatera, głębszym mroku i realiźmie. To jest też największy problem tej produkcji, jak w Attack on titan mnogość bohaterów, zagadka świata i tytanów przesłaniały brak rozwoju głównego bohatera, tak w Vinland Saga takiego luksusu nie ma. Thorfinn przez cały pierwszy sezon nawet nie zastanawia się dlaczego niektóre walki mu nie wychodzą, ma gdzieś to ile osób zabije a jego jedyne miny to naburmuszenie i złość. Na domiar złego często przestaje funkcjonować jako główny bohater a jeden odcinek kompletnie go olewa chociaż teoretycznie jest tam obecny. Na pomoc przychodzi mappa która przeskakuje na drugą stronę spektrum, skupiając się na Thorfinie ale bez walk i wojen, za to z sielskim życiem rolnika. Nie żeby stało się nudno, daleko od tego ale jestem pewien że te dwa aspekty mogły zostać pogodzone, szczególnie że jeden sezon ma 24 odcinki.