Do tej pory nie miałem większego kontaktu z Voltronem, kojarzyłem go głównie z internetu jako jakaś starą serię anime. Do najnowszej odsłony podszedłem z ciekawości, widząc kilka screenów w internecie. W kilka dni obejrzałem wszystkie odcinki, i moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne.
Sam koncept i fabuła są bardzo proste. Grupka bohaterów w wielkim mechu ratująca kosmos przed dyktatorskimi zapędami głównego złego. Seria jednak przerosła moje oczekiwania. Przede wszystkim, nie mamy tutaj typowego monster of the week, którego się spodziewałem. A i każdy odcinek jest zrealizowany w nieco inny sposób, i stawia bohaterów przed zupełnie innym problemem. W tej serii nie ma filerów ani wypełniaczy, każdy odcinek do czegoś prowadzi i ma znaczenie dla fabuły. Raz bohaterowie muszą odnaleźć swoje mechy, innym razem odbić niewolników z żyjącej planety, a w jeszcze innym odcinku ich baza zostaje przejęta przez wroga. Samych walk jest o dziwo dość mało, bohaterowie zazwyczaj przed akcją planują wszystko dokładnie, i dużo odcinków opiera się bardziej na skradaniu i ukrywaniu przed czujnym okiem wroga. Fajnym elementem jest również ich częste rozdzielanie, co pozwala twórcom na pokazanie większej ilości wątków w obrębie jednego odcinka. Bo kiedy kilku bohaterów szuka źródła energii do statku, reszta głowi się nad tym jak wykurzyć z niego armię antagonisty.
Jak już wcześniej wspominałem, seria bardzo stawia na fabułę. Twórcy postarali się żeby upchnąć jak najwięcej historii w tych 13 odcinkach, i wyszło im to bardzo dobrze. Wątków jest kilka, i w większości dotyczą one poszczególnych bohaterów. Nie wszystko jest od razu podane na tacy, a i pierwszy sezon kończy się w dość otwarty sposób co daje sporą nadzieję na kontynuację. Bohaterowie, mimo nie wymykania się z typowych schematów(narwany wojownik, młody geniusz techniczny, główny bohater z dziurami w pamięci, wesoły i wrażliwy grubasek) są ciekawie przedstawieni, i widz bardzo szybko zaczyna czuć do nich sympatię. Niestety póki co nie każdy z protagonistów doczekał się jeszcze własnych, bardziej rozbudowanych wątków, ale mam nadzieję, że w ewentualnej kontynuacji twórcy rozwiną resztę postaci.
No i oczywiście kwestia wykonania... Za serią stoi DreamWorks, oraz Joaquim Dos Santos i Lauren Montgomery, duet znany głównie z Avatar: The Last Airbender. Kreska, mimo wyraźnych inspiracji anime, jest jednak bardzo amerykańska i czasami brakuje jej trochę szczegółowości. Z mechami czy maszynami sprawa ma się trochę inaczej, gdyż wykonane są one głównie w CGI. Na szczęście jednak twórcy nie poszli na łatwiznę, i chociaż roboty nie powalają ilością szczegółów, to nie są tak szkaradne jak w przypadku wielu innych animacji komputerowych. Na kilka słów pochwały zasługują również designy. Przede wszystkim sam Voltron został ładnie uwspółcześniony – nie jest już taki kanciasty jak w pierwszych seriach. Kosmici natomiast, mimo bardzo humanoidalnych form zostali przedstawieni ciekawie, i co najważniejsze, różnorodnie w obrębie jednej rasy. Poza tym bardzo widoczne są również wpływy wcześniej wspomnianego DreamWorks. Niektóre designy obcych są naprawdę bardzo urocze, księżniczka – jedna z głównych bohaterów, gada z myszami(które potrafią dla niej nawet uszkodzić osłonę zamku), a i w niektórych momentach samo przesłanie mocno zalatuje skierowanymi bardziej do dzieci produkcjami DreamWorks. Mimo tego seria zdecydowanie nie jest dziecinna, co prawda niektóre żarty nie powalają ambitnością ale dobrze rozładowują napięcie, w przerwach od nieco mroczniejszych, poważniejszych lub wzruszających wątków i odcinania kończyn wojaków antagonisty.
Ostatecznie, nowego Voltrona uważam za naprawdę porządną kreskówkę. Tym bardziej, że ostatnio w świecie animacji dominują raczej komedie, a serii nastawionych na akcję jest niewiele. Z niecierpliwością czekam na drugi sezon.