A zaczeło sie tak dobrze... skonczyło jak zwykle głupią naparzanką, w której kulcie świat pogrążony. Szkoda, że serial pogubił gdzieś po drodze klimatczne i ciekawsze wątki losów Harfootów, czarodziei, Entów i innych istot z tolkienowskiego uniwersum, a skupił na banalnym złu, okrucieństwie i Sauronie. Marzy mi się by w końcu powstała pogłębiona ekranizacja Tolkiena, stroniąca od mortalkombatowskiej sieczki, a o drobiazgach, codziennych uczynkach zwykłych istot, których zło nienawidzi najbardziej. Owszem, zła i w tym świecie nie brakowało, ale po cóż to kolejny raz oglądać? To już nudne, wojny można przedstawiić w formie gawęd przy ognisku, a inne akty przemocy ograniczyć do niezbędnego skompaktowanego minimum.
akurat IMO wątek Harfootów jest najbardziej nudny ze wszystkich, nawet amazonowi (bo nie ksiazkowi) czarodzieje są ciekawsi. :D A najwazniejszy wątek 2 ery to wlasnie kwestia Pierścieni i Saurona, oraz Numenoru. Nawet Mortal Combat walki byly realniejsze od tej tureckiej mydlanej opery :D Obawiam się, że serial bez epickich wojen (choć w wydaniu amazonskim ta epickośc jest bardzo umowna) :D skupiający sie tylko na gawędach przy ognisku i zwyklych wydarzenia z życia zwyklych osób byłby strasznie nudny i, poza przekazaniem - gdyby jakims cudem trafilo na prawdziwych artystów kina, ktorzy potrafiliby cos takiego wytworzyć - tej idei o codziennych uczynkach, ktorych zło nienawidzi najbardziej - nie dałoby sie przekazać i innych ksiazkowych elementów. Jasne, też bym byla za tym, żeby kiedyś zrobili porządny serial o Srodziemiu w którym oba te aspekty - zwykle życie i losy epickich wojen - się przeplatają. To sie dałoby zrobić, naprawde, istnieją pierdyliardy dobrych fanfików pisanych w ten sposób :) gdy z codzienności przechodzimy do niecodzienności i z powrotem. Ale do tego nie wystarczy ogromny budżet i tych dwu scenarzystowskich patafianów - co to pewnie potakują producentom cokolwiek tamci zechcą głupiego zrobić. O to miedzy innymi pewnie chodzilo z ich zatrudnieniem, scenarzysci bez dorobku, bez nazwiska, bez żadnej też wiedzy "tolkienistycznej", zwykle korpoludki - mieli byc potakiwaczami. U PJ bylo inaczej, przynajmniej przy LOTR (jeśli nie "hobbicie") PJ i jego kierownicy departamentów, gdy producenci wpadali zobaczyć co wyrabiają i zaczynali się wcinać za bardzo to tamci mieli metodę - "kiwalismy głowami, mówilismy że się zrobi, i mielismy nadzieje, że sobie pojadą i zaraz o tym zapomną" :D A potem robili po swojemu. Zgodnie z ich wizją a nie nadzorców :) Dlatego LOTR jest dziełem, a to tylko przegadana, mydlana opera w za drogich, syntetycznych kostiumach zrobiona z jakiegos nastolatkowego fanfika napisanego z D&D albo innego eRPGa :) Jedynie wątki rodzinnej dramy Durinów i niektore sceny z Elendilem bronią się aktorstwem, emocjami, i logiką (to ostatnie tylko okazjonalnie). Same założenia są niespójne - po co elfom pierscienie, skoro nie przeszkadza im mieszkanie w krainach smiertelnych?, po co elfom pierscienie, skoro mogą odplynac, w każdej chwili? czemu nie chcą odplynąc, skoro mogą? po co Sauronowi pierscienie, skoro może skinąć ręką i wrodzy wojownicy zadzgają sie wzajemnie? po co Isildur wraca do rodziny i kraju którzy go porzucili w lesie bez sprawdzenia czy żyje ? po co kraśkom pierscienie, skoro kopią sobie rudę ile zechcą i bez nich ? jedyne co tu się chyba klei to to, że Sauron chce zrobic pierscienie dla ludzi, bo chce ich zniewolić. w calych wyjasnieniach serialowych nt celu i funkcji pierscieni, jedynie to IMO ma sens. Oczywiscie w ksiazce wszystko jest inaczej ze zrobieniem pierscieni. a zwlaszcza to, że 3 pierscienie elfów nie były złe, nie były podstępne, nie były niebezpieczne ani uzależniające. były dobre i zrobione do dobrego celu, bez udziału Saurona, bez skażenia ich przez niego. Zrobili je sami na koncu, gdy Sauron już sobie poszedł do Góry wykuć Pierscien rządzący. Jednym z problemów tego serialu jest to, że on faktycznie jest o drobiazgach :D O pierdyliardzie drobnych, nieistotnych sporów, kłamstw, podchodów o michałki :D jak te kłótnie o to czy kopią czy nie kopią mitril, albo jakies brednie o podarowanym stole itp - to rozciąga serial, to są dłużyzny. tymczasem zamiast przez caly sezon sugerować widzowi dialogami i rozmyslaniami i sporami postaci w Numenorze, główny problem Numenoru prowadzacy do ich upadku, czyli żal do elfów za niesmiertelność, strach przed smiercią i coraz wieksze pragnienie niesmiertelności, w calym serialu jest chyba jedno zdanie na ten najistotniejszy temat w dziejach akurat numenorskich (Farazon cos tam wspomina do syna). Ale jakieś wybuchające okręty, jakieś brednie o orłach i palantirach, i elfach co zabierają pracę :D
Jeśli chodzi o Harfutów, to tylko pierwsza scena z poprzedniego sezonu była fajna.
Ta demonstracja kamuflowania.
Dzięki za spory odpis :) Mnie z kolei wątek Hartfotow jawi się jako najciekawszy i najpiękniejszy, chyba jedyne co oryginalnego dodali twórcy serialu (o ile się nie myle nie było ich u Tolkiena?), ale to już kwesta indywidualnych upodobań- co "kręci" w kinie, a mnie szczególnie piękno i duch, czyli "klimat".
Co do reszty- ciekawe uwagi, z którymi się w pełni zgadzam. Dodam jeszcze, że niekiedy do polepszenia poziomu pozytywnie się przyczynia nasycenie reżysera sławą i kasą. To dlatego PJ tak ładnie puścił oko do nas- klimaciarzy Tolkiena robiąc najlepszy film z tego uniwersum Hobbit-niezwykła podróż. Mógł już sobie pozwolić na taką ekstrawagancję, gdzie niemal do połwy filmu jest sama magia bez akcji, jeszcze z tą cudowną pieśnią przy kominku... To właśnie to co lubią jesieniarze-miłośnicy zadumki przy fajkowym źiółku najbardziej ;)
tam nie ma klimatu Srodziemia, dla mnie to przegadana mydlana opera, przez pol odcinka ma sie wrażenie, że sie oglada serial o wspolczesnych korpoludkach spierających się (poza wątkiem istotnym czyli pierscieni) o jakieś michałki (trywialne sprawy pasujace wlasnie do mydlanej opery a nie do eposu), którzy akurat nie wiedzieć czemu przebrali sie w kostiumy postaci ze Srodziemia :) Piękna też, przynajmniej tego ze Srodziemia niewiele było, chyba że chodzi o budowle i wnętrza, albo te ciuchy z polyskiem syntetycznych tkanin :) Ale piękno jakie mozna zauważyć u Tolkiena, tego jakoś mało było :) Piękno moralne opakowane w piekno fizyczne (swiata lub osoby, jak elfy), piękno sztuki tworzonej przez mieszkanców Srodziemia (tego bylo troche), piekno literatury epickiej, swiata epickiego (co jest chyba odwrotnością mydlanej opery, ta skupia sie na codziennych doraznych sprawach, a nie na szerszym obrazku i głębokich dylematach), piękno języka - dialogów, jakie w serialu są, albo podane stylem niskim, a gdy usiłują stosować styl wysoki wychodzi to trochę karykaturalnie, no wiec po prawdzie to jakoś mało tego piękna było - relacje miedzy postaciami, które powinny być mądre i dobre nie są wcale takie, jakie być powinny - to caly czas jest jakieś śmieszne podgryzanie się, jak korpoludków w pracy :) Albo poziom dialogów jest taki, że idą przez pustynie i gadają o tym że idą przez pustynie :) nie tego oczekiwałam od eposu, i od adaptacji Srodziemia - chocby i luznej.
Twoje spostrzeżenia też swietnie oddają serialowe zmarnowanie perełki z 1982 r - filmu Ciemny Kryształ. Cóż, filmy zawsze są w mniejszym lub większym stopniu skażone duchem czasów w jakich powstają. Kto wie, może za 30 lat ktoś spojrzy na nie innym okiem? Może uda im się dobrze zestarzeć jak np. filmy ze Schwancenegerem, czy Gwiezdne Wojny? Chetnie zamienił bym pare słów https://m.me/marcin.woch.142