Powiem tak. Byłem mega fanem tego serialu ale sezon 6 to masakra. Totalne obniżenie lotów. Idiotyczne wątki, debilna fabuła. Rachel Zane jest ta strasznie irytującą postacią że nie da się tego oglądać. Słonik Dumbo. A gra w tak drewniany sposób że można się pokaleczyć od drzazg. Jessica jest też słaba. Wszystko na jedno kopyto. Harvey obniżył loty. Serial ratuje tylko i wyłącznie Louis i Donna. Więzienie przypomina kolonie. Straszne rozczarowanie. Widać że kończy im się koncepcja. No cóż ale chyba taki jest los każdego serialu...
100% racji 6 sezon to mega kupa
wszyscy tylko chodza i sie uzewnetrzniaja i wylewaja swoje żale i tajemnice :D:D
mega kupa z oceny 8 zjazd na 2
Muszę się zgodzić, niestety. To najgorszy sezon w całej historii Suits. Oglądam wyłącznie z sentymentu i zwyczajnej ciekawości jak wątki zostaną poprowadzone. Właśnie obejrzałam 8 odcinek, do tego momentu w serialu wydarzyło się tyle, ile byłby w stanie zmieścić standardowy epizod z poprzednich lat. Szkoda, naprawdę szkoda, bo Suits był jednym z moich ulubionych seriali, ale widać twórcy wolą trzepać kasę, niż "zejść ze sceny niepokonanym". Aż czuć ich zmęczenie, jak stają na głowie i kombinują, żeby nadać serialowi jakiegoś polotu. Sorry Winnetou, te kombinacje nie działają i pobyt Mike'a w więzieniu to jakaś komedia, nie mówiąc o rozterkach bohaterów na zewnątrz.
moim zdaniem, 7 i 8 odcinek były ok, ale sezony 4 i 6 są zdecydowanie najgorsze i połowa postaci (ekhem... Louis) jest strasznie irytująca
Jessica jest super, szczególnie w odcinku 6x10 - scena w sądzie jedną z moich ulubionych :)
Co do Rachel się zgodzę - za "miękka", wciąż zmartwiona sprawami świata, ze łzami w oczach - brakuje tylko paczki chusteczek i naparu babuni. Moim zdaniem loty obniżył Louis. Postać Donny za to irytuje mnie, na początku bardzo ją lubiłam, jednak w tej chwili traktowanie jej przez wszystkich jak jajko plus jej irytująca pewność siebie są nie do wytrzymania.
Zgadzam się praktycznie we wszystkim.. Rachel jest taka fatalna odkąd jest z Mikiem, na początku jak się iskrzyło między nimi, ale nic z tego nie było, to była spoko, ale jest coraz gorzej z odcinka na odcinek. Jessica w sumie nie wiem czy jest słaba w tym sezonie, bo ja jej jakoś od początku nie lubię, więc dla mnie jest tak samo słaba, jak na początku :D Louis to mój faworyt, w życiu nie widziałam tak świetnie wykreowanej postaci i to jest ten typ człowieka, którego nigdy bym nie chciała w życiu spotkać, bo bym go zrównała z ziemią :D Donna trzyma chyba jako jedyna ten sam poziom, no i Mike bo on zawsze był taki... Ciapowaty. Harvey... Trochę mi brakuje tego su kinsyna, którym był, a teraz jakby zmiękł. Takie flaki z olejem się zrobiły i wydaje się, że próbuje być super groźny i zły ale nie do końca mu to wychodzi... No cóż obejrzałam na razie 7 odcinek tego sezonu, zobaczę, jak się potoczą wątki dalej :)
Dramatyczny zjazd w dół to serial zaliczył już w 5 sezonie, a ostatnie 4 epizody to dno i kilometr mułu. O ile generalnie fabuła iż Mike ponosi odpowiedzialność jest OK. O tyle same wykonanie jest denne. Miałem wrażenie iż oglądam „Chirurgów”. Rachel z wiecznie „mokrymi” oczkami wypis wymaluj Derek „mokre oczka”.
Generalnie serial kręci się w kółko jak pies goniący za własnym ogonem. W każdym sezonie to samo: Hardman; ratowanie kancelarii; no i denne rozterki Mike – zrezygnuje, przyznam się.
Być może jak ogląda się jeden odcinek co tydzień to może to nie nudzi ale jak ogląda się sezon w 2 dni a potem następny sezon znów w 2 dni to strasznie nudzi.
Jedynie dla Donny i Louisa dotrwałem do końca 5 sezonu.
Sezonu 6 nawet nie dotknę.
Ja nie dałam rady i zrobiłam sobie przerwę po 3 odcinkach 6 sezonu. Teraz miałam zamiar to nadrobić, ale jak czytam co tam się dzieje to tracę ochotę. Powinni skończyć na 5 sezonie, wsadzić Mike'a zrobić 2 lata później, albo go jakoś wykaraskać z tego i pokazać jego sensowne odejście z kancelarii - wiem przewidywalne ale tego co zobaczyłam do tej pory i się tu naczytałam nic chyba nie przebije:(
A ja przekornie powiem, że owszem, były lepsze sezony, ale ten mi odpowiada w stopniu, w jakim daje nam szersze spojrzenie na bohaterów i na nich się skupia (będzie to istotne dla tych całych moich wypocin, także uwaga). I ciekawa jestem, czy ktoś się ze mną chociaż trochę zgadza, albo czy po tym, co przeczytacie, może inaczej spojrzycie na tę część szóstego sezonu - zapraszam do dyskusji :).
Aha - będą SPOJLERY.
Widzę to tak, że w szóstym sezonie była okazja do zakręcenia się wokół jednej głównej sprawy, która ma ogromny wpływ na wszystko i wszystkich i wywołuje silne emocje. Bo sypie się firma, a więc wątki "pracownicze" będą konsekwencją ujawnienia sekretu Mike'a światu - to trochę, jakby firma była kolosem na glinianych nogach. Bo bohaterowie są zżyci, więc odbija się na nich cała ta sytuacja. Już nie mówiąc, że gdyby Rachel, jako narzeczona nie była w tym momencie zdruzgotana, to dopiero można by spekulować "dlaczego ona się nie martwi, dlaczego nie płacze, dlaczego nie wygląda, jakby ją to ruszało - przecież on poszedł na dwa lata do więzienia, a są zaręczeni" i pomimo tego, że od początku nie była to moja ulubiona postać i gra aktorska również mnie nie przekonuje, to myślę, że samo zachowanie jest adekwatnie do sytuacji. W sumie fascynujące jest, że np. zostaje nam przedstawiony bohater, który ma swoje zwyczajne zachowanie, przez które odbieramy tę postać tak, a nie inaczej. Budujemy sobie o nim jakąś opinię i nagle następuje zwrot akcji, gdzie bohater dłuższy okres czasu rwie sobie włosy z głowy i potrzebuje wspomnianej gdzieś w komentarzu paczki chusteczek, zmienia się i to przestaje nam już odpowiadać, bo odbiega od normy, do której przywykliśmy. Też to widzę po sobie, więc to nie tak, że tu komuś wypominam. To jest serial, tu się ma coś dziać, a bohaterowie też ludzie - miewają zmiany nastrojów zależnie od sytuacji :).
Ale wracając jeszcze do relacji między bohaterami w ogóle - widać przecież dużą zmianę we wzajemnych relacjach w firmie (a po tym, jak ona opustoszała, to już w ogóle zrobiło się bardzo rodzinnie i bardzo mi się to z pewnych względów podoba), więc wszyscy nawijają o tym Mike'u i próbują coś zrobić. Ujęło mnie też rozwinięcie wątku Jessici, jako mentorki (po Harvey'u przyszedł czas na Rachel), przez co jeszcze bardziej szkoda mi, że odeszła (ale trzymam kciuki za powodzenie gościnnych występów). Podano nam Harvey'a, który bardzo osobiście podszedł do sprawy Mike'a (rozwijamy wątek ich przyjaźni), był gotów rzucić wszystkim, żeby się nią zajmować itd. Wraca Donna, więc jego światek staje się trochę bardziej poukładany, znikają napady (które w sumie dały nam głębszy obraz problemów z matką). W ogóle w kontekście całego serialu lubię wątki, które dawały wgląd w prywatne życie Harvey'a, które stanowiło w sumie kontrast dla wszystkich jego sukcesów zawodowych i dodatkowo budowały postać. Dzięki temu wiemy, jak to jest z tymi jego związkami, przez co liczę, że w końcu ruszy się coś w sprawie Darvy - co dalej w kontekście skupienia się sezonu na emocjach bohaterów daje mi niejako pożywkę, za tę posuchę po finale 4 sezonu (i wyjaśnia takie ukierunkowanie). Mieliśmy wtedy duuże ochłodzenie między nimi i ... nic się nie działo. Serio, ten serial to dla mnie fenomen w kontekście prowadzenia OTP, bo tutaj, jak już podgrzali nam atmosferę (wzajemne wyznanie w 15 i 16 odc. 4 sezonu), to przyszła taka epoka lodowcowa, że teraz dopiero chyba spróbują coś ruszyć w tym kierunku, na co bardzo liczę (niepoprawny ze mnie fan tej dwójki). I nie mówię nawet o ich ewentualnym związku (bo pomimo tego, że ich widzę razem, to czekam na powrót tej ich niepoprawnej przyjaźni i dbania o siebie, stania za sobą murem), bo brakuje mi tej ich więzi z pierwszych sezonów. Ale przez to, że straciliśmy z oczu Donnę u boku Harvey'a - to dostaliśmy mocny strzał w postaci aresztowania Mike'a (gdybyśmy nie dostali czegoś naprawdę dużego dla zrównoważenia utraty pewnej integralnej części serialu, to myślę, że wtedy dopiero byłby spadek formy). Bo mimo wszystko dobrze, jak w serialu są postaci, które dodają emocjonalne wątki do historii - żebyśmy nie dostali tylko opowieści o białych kołnierzykach, socjecie, pieniądzach i walce o władzę.
Tylko w tym wszystkim szkoda mi trochę Louisa. Uwielbiam go, aktorsko jest fantastycznie zagrany, każde jego odchyły od normy dodają mu uroku, a serialowi humoru. Najpierw liczyłam na wątek z Sheilą Sazs, a potem z ciekawością czekałam aż podzieje się coś z Tarą, ale ten finał, no... nie wiem. Strasznie to niepoukładane, w ogóle ta jej pewność co do ojca dziecka - nie kupuję tego (może nas jeszcze zaskoczą), ale w sumie nie potępiam samej decyzji Louisa, po prostu... zastanawiam się, czy ta postać poszła w dobrą stronę. To mimo wszystko świetny prawnik, rodzinny człowiek, ale odnoszę wrażenie, że niepotrzebnie zaliczył kilka decyzji z pokroju fatalnych, które pokazały, że jest trochę hmm... ciapowaty? Liczy na uznanie, dobre słowo?
Na koniec, czy mnożenie wątków nie jest wymuszone? Nie wiem, nie mniej jednak serial dalej dobrze mi się ogląda, ale oczywiście mam zastrzeżenia. Nie dajmy się też zwieść, przy 6 sezonach wiele seriali traci rezon - jedne mniej, drugie bardziej. Natomiast w kontekście Suits brakowało mi trochę pokazania relacji bohaterów, przez to ten sezon mnie nie zawodzi i nie uważam, że mamy tu do czynienia z równią pochyłą. Reasumując, nowe wątki sprawiają, że czekam na styczeń :)
Jestem bardzo ciekawa, co przyniesie nam kontynuacja - co będzie po odejściu Jessici, co zdecyduje Mike i czy wróci chociaż po części stara, dobra chemia między Harvey'em a Donną.
Czy wiecie może kiedy będzie można obejrzeć kolejne odcinki 6sezonu, bo zatrzymało się na 10 odcinkach a wg Wikipedii powinno być 16...?
http://seriale.news/2016/09/15/suits-garniturach-zapowiedz-odcinka-s06e11/
Ok juz wszystko wiadomo - przerwa jesienna ;-)