Super nieomylni geniusze sądowi irytujący Mike Ross wypada blado jeśli idzie o umiejętnośći Harveya oraz nieposkromionego Louisa. Twórcy nie wiedzą w którą stronę serial chcą poprowadzić, to już nie jest serial o sądownictwie lecz o durnych romansidłach, przymykającej oko szefowej coraz gorszych żartach a i Mike Ross ma nie wiele z geniusza z pamiecią fotograficzną, dzieciak w garniturze, Harvey ma klasę i jedynie dogryzanie Loissowi napędza ten serial. Bo sprawy sądowe są gdzieś tam wepchnięte ale to nie one są mechanizmem serialu tylko błahe relacje pomiędzy Rossem - słodką Rachel i blond dziewczyną - byłą przyjaciółką. Końcówka 1x11 zapowiedziała trochę więcej dramaturgii kiedy to Rachel pokłóciła się pod koniec odcinka z naszych nie absolwentem Harvardu. Jednak w 1x12 Mike zarzucił dowcipem a ona spowrotem przyssała się do niego jak ślimak winniczek. Serial jest niebiezpiecznie lekki, wyprany z emocji i dramaturgii, choć byłem na początku do niego bardzo dobrze nastawiony. Grzeczni chłopcy a nie ''Advocatus Diaboli'', powinni prowadzić sprawy rozwodowe o podział majątku, a nie procesy sądowe. Serial jest zbyt błahy by opowiadać o sprawac ważnych. Do obejrzenia i zapomnienia. Uwielbiam filmy prawnicze, bo mają swoją wagę i klimat. Suits jest zbyt Sweet aby został nagrodzony i zapamiętany.
Za drugi sezon się raczej nie wezmę.
Jak zasypiasz to po co właściwie to oglądasz? Nie lepiej porobić coś innego lub oglądać coś co bardziej ci odpowiada? Chyba nikt cię nie przymusza?
Popieram coś takiego, ale jak już widzisz że nudne/głupie itp to olej i zapuść coś fajnego, akurat nie wiem o czym piszesz bo Suits dopiero jest na mojej liście najbliższych seriali do obejrzenia ale moge ci polecić kilka ciekawych opcji :)
Cokolwiek ten delikwent spoileruje polecam przekonać się na własnej skórze jak to się ogląda, moim zdaniem całkiem nieźle serialu o prawnikach nie miałem okazji oglądać i fakt Doctor House to nie jest ale serial ma w sobie coś co zachęca do oglądania, naprawdę warto sprawdzić... aha no i dialogi są dość rozbudowane więc szlif języka również tu się udziela, łatwo idzie się zaplątać...
O ile "Suits" odbieram bardzo pozytywnie to zgadzam się z autorem tematu. Mogliby bardziej się skupić na procesach i sposobie ich wygrywania, a nie Love, Love, Sex, "zajebisty Mike".
tak no ale cóż takie to są amerykańskie filmy zawsze sporo "bajerów" w tym wypadku ocene jaką ma ten film jest sprawiedliwy bo tematyka jest ciekawa
Moim zdaniem jeśli chodzi o stronę prawniczą, trochę lepiej wypadają seriale "The Good Wife" i "Damages" z Glenn Close. Chociaż ten drugi ogląda się prawie jak thriller.
Natomiast co do "Suits", Mike miał być geniuszem... I owszem, czasem zapamięta kilka cyfr, podrzuci jakiś precedens albo zauważy coś w papierach, ale mam jakiś niedosyt - miał być drugim Harvey'em, a tym czasem nie dorasta mu do pięt. Kolejny garniturek w kancelarii.
Nie oczekujmy od Mike'a, że od razu będzie wybitnym prawnikiem po pary tygodniach/miesiącach pracy w firmie, poza tym gdyby tak było to przestałabym oglądać ten serial. Owszem Mike ma pamięć fotograficzną i zdolności kojarzenia, ale liczy się co zrobi z tą ogromną wiedzą. Oczywiście, że nie dorasta do pięt Harveyowi. Mike ma praktycznie zero doświadczenia na starcie, a Harvey całe lata, ma też znajomości i koneksje, które wypracował. Mike wchłonął podręcznik, parę kodeksów? To nie czyni go prawnikiem na poziomie Harveya, nawet jego przeciwnik w udawanym procesie miał większe doświadczenie. Nie zapominajmy, że Mike nawet nie był w szkole prawniczej, gdzie przyszli prawnicy uczą sie właśnie być prawnikami. Jak na razie zdolności Mike'a pozwoliły mu sie utrzymać w firmie bez odpowiedniego przygotowania i uprawień, to jest swego rodzaju osiagnięcie. Mozna by powiedzieć, że Mike jest nieoszlifowanym diamentem, ale średnio lubie jego postać, więc się wstrzymam z tą opinią. ;)