po prostu za wszystko, tą ciapowatość, styl bycia, za twarz, nie wiem po prostu nie mogę jej słuchać, ani na nią patrzeć
psuje mi to cały serial, ma ktoś może chodź w mały stopniu podobnie?
Ja nie mam - postać jak postać, to już bardziej denerwuje Mike, który w pewnym momencie kręcił z trzema dziewczynami jednocześnie, czy ostatnio Harvey, który zachowuje się jak primadonna i sam już chyba nie wie czego chce. Akurat Rachel jako postać jest wiarygodna.
Mike i Rachel to 2 postaci, bez których dla mnie serial mógłby być dużo lepszy. Mike i jego rola "zagubionego chłopaka" jest bardzo płytka i nienaturalna. Jak widzę jego niemoc to krew się we mnie wzbiera. Poza tym uważam, że aktor który wciela się w jego postać nie jest za dobry. Cały czas ta sama, bardzo ograniczona mimika twarzy. Nic ponad to. Z pokazywaniem emocji (poza zagubieniem) również ma problem. Ale to tylko moja opinia.
Akurat Rachel jest postacią bardziej prawdziwą i w drugim sezonie ciekawszą jej relacje z ojcem, próba dostania się na Harvard i w końcu żal do Mike'a , że ma za darmo to na co ona musi ciężko pracować, a może nigdy jej marzenia się nie ziszczą. Natomiast Mike z jego fotograficzną pamięcią jest postacią jakby z innego filmu, można było stworzyć serial bardzo realistyczny bez takich tricków, w końcu prawnik po Harvardzie musi mieć w głowie komputer, ale po co tworzyć pamięciowego supermena ?
Zgadzam się, ja też nie mam nic do Rachel, jest ambitna, stara się na wszystko zapracować sama, mimo bogatego i wpływowego ojca (nie wykorzystuje nazwiska, żeby iść na skróty i mieć łatwiej w życiu). Nie denerwuje mnie jej styl bycia i twarz, jestem dziewczyną więc może się nie znam, ale wydaje mi się, że jest bardzo ładna i kobieca.
Co do Harvey'ego, mnie w ogóle nie dziwi, że zachowuje się jak primadonna ;) Trzeba pamiętać, że facet ma taaaaakie ego, a właśnie zupełnie oddalił się od swojego celu, czyli nazwiska na drzwiach. Utknął w fuzji, której nie chciał, jest zbyt dumny, żeby złamać słowo dane Jessice, więc się miota, bo przecież nie podkuli ogona, nie podporządkuje się i nie będzie siedział cicho i pracował jakby nigdy nic się nie stało. W końcu teraz nie tylko Jessica jest nad nim, ale i Darby (jaki to jest cios w jego ego, przecież cały czas walczył, żeby być na równi z Jessicą). Chciał odejść, ale Cameron wjechał mu na ambicję, że to Jessica walczy za niego w jego bitwach, więc zmienił zdanie i postanowił zdetronizować Jessicę, ale pewnie nie jest mu łatwo, to jego mentorka, szanuje ją, nie jedno razem przeszli, i na pewno zdaje sobie sprawę, że jak wystąpi przeciwko niej, wszytko się zmieni nieodwracalnie między nimi, więc nadal się miota (oby jednak szybko wziął się w garść i zaczął działać konkretnie w jakąś stroną, bo ile można! Przestane go bronić ;) ).
Bardziej denerwuje mnie Mike, ale cóż bał się o własny tyłek. No i jak mógł to zrobić Louis'owi...biedny Louis cieszył się jak dziecko (biegł jak wariat po ten tort :) ). Nic dziwnego, że jest jaki jest, jak albo traktuje się go jak popychadło, albo się na nim ciągle ktoś wypina. Potem wylewa swoją gorycz na innych. Świetna postać.
Z tym Harvardem sprawa jest totalnie kuriozalna. Wszyscy maja jej współczuć, bo nie dostała się akurat na najlepszą uczelnię świata. Biedactwo, jaki ten swiar jest niesprawiedliwy. Mogłaby aplikować na kilka innych, o niewiele mniejszym prestiżu, ale nie to musi być Harvard. Kompletny brak skromności i dystansu do samego siebie.
Dla mnie sprawa nie jest kuriozalna, znam kilka osób w normalnym życiu, które też "ubzdurały" sobie studiowanie danego kierunku na danej uczelni, bo ten kierunek na tej właśnie uczelni był najlepszy w Polsce, bo dokładnie wiedziały co chcą robić w życiu i chciały być wykształcone w najlepszy możliwy sposób (bardzo dobrze na tym wyszły zresztą). Albo osoby, które chciały studiować na konkretnej uczelni, w konkretnym mieście i żadne inne miasto i uczelnie nie wchodziły w grę. I tym osobom wcale nie brakowało skromności czy dystansu do siebie, takie miały marzenia i tyle. Ludzie mają różne marzenia.
Co do Rachel, na tym Harvardzie zależy jej też dlatego, że chce później pracować w Hardman-Darby, a tam przyjmują tylko po Harvardzie. (W prawdzie zanim skończy studia, H-D może już nie istnieć, no aaaale tak chce i co poradzić ;) )
Tego wątku nie zrozumiesz być może w Polsce, ale w USA mamy rodzinne tradycje studiowania, akurat na tej, a nie innej uczelni po za tym jak piszę boogie woogie chce pracować w Pearson Hardman czy teraz już Pearson Darby, gdzie przyjmują tylko po Harvardzie, choć to jest w serialu trochę naciągane, bo nawet najlepsze kancelarie przyjmują studentów kilku czołowych uczelni, to przecież nie jest tak, że Harvard i nic więcej, nie ma uznanych prawników po Yale, Stanfordzie, Princeton i istnieje jakaś przepaść pomiędzy Harvardem a całą resztą uczelni.
Zdaję sobie sprawę, że w P-D, rekrtutują pracowników jedynie spośród absolwentów Harvardu. Trochę podróżuję po swiecie i mentalność amerykanów nie jest mi obca ( tym ich bezgraniczna miłość do drużyn uniwersyteckich, jeżeli już podnieślismy wątek uczelni)
Nie neguję potrzeby, czy też wartości marzeń, jako ważkiego motoru napędowego ludzkich działań. Rozterki i rozpacz Rachel można jednak porównać do kogoś kto marzy o tym by zostać wielką holywodzką gwiazdą, a jest "tylko" popularnym serialowym aktorem w Polsce. Osoba takiego pokroju nigdy nie wzbudzi mojej empatii.
Rachel nie potrafi przyjąć do wiadomości, że nie jest wybitnie utalentowana, a jedynie bardzo zdolna i podjąć naukę w innej z prestizowych uczelni. Doskonale było to widać, gdy Louis błędnie oświadczył jej, że nie dostała się na Harvard ze względu na jego osobiste perypetie z rekruterką z tegoż uniwersytetu. Wtedy na Rachel spłynęło olśnienie i ulga- "Wszak to niemożliwe bym nie była wystarczająco dobra, to musiało być złowrogie działanie osób trzecich".
Porównywanie wymarzonej uczelni w Polsce do Harvardu jest kompletnie chybione. Dostać się na Uj, Uw, a na Harvard to zupełnie inna bajka. Na Harvard aplikują dziesiątki tysięcy wybitnie uzdolnionych ludzi, a dostaje się jedynie promil.
Rachel mogłaby pójśc na inną uczelnię i zapewne zostać niezłym prawnikiem w porządnej nowojorskiej firmie. Zamiast tego woli pracować jako pomocnik "prawdziwych" prawników w firmie w której jest tak niezwykle przyjazna atmosfera. Ona nie jest ambitna jeżeli zadowala się byciem "paralegal" jedynie ze snobizmu, w sytuacji, gdy mogaby być prawnikiem w innej firmie.
Aha, przepraszam za błąd wyżej, oczywiście Pearson-Darby (chyba podświadomie zatęskniłam za Hardman'em ;) )
Ja nie będę na siłę bronić Rachel, jeśli zależy jej na Harvardzie tylko bo chce pracować w P-D, to jest to dość naiwne. I nie porównuję naszych uczelni z renomowanymi uczelniami w Stanach, bo nie ma czego porównywać (choć np. nasi polscy informatycy są doceniani wszędzie, więc przynajmniej z tego możemy być dumni ;) ), chciałam tylko zwrócić uwagę na ten czynnik ludzki. Marzenia, kaprysy, widzimisię, zachcianki są niezależne od realiów, niezależnie czy w Stanach, czy Polsce, każdy je ma. Dla kogoś nawet niezwykle uzdolnionego, w Polsce takim Harvardem może być UJ. Równe dobrze jakiejś średnio zdolnej osobie w Stanach może się marzyć Harvard, może i te marzenia sięgną bruku, gdy się zetkną z rzeczywistością, no ale nikt nie ma wpływu na to, o czym ktoś inny marzy.
Nie wiem czy ona uważa się za nie-wiadomo-jak-uzdolnioną, z tego co pamiętam ma kompleks spowodowany przez ojca, (który też studiował na Harvard'zie- i tu jak napisał hagen_filmweb, wchodzą w grę te tradycje rodzinne), że nie jest wystarczająco zdolna, ambitna, mądra itd. Ale nie pamiętam tej reakcji na słowa Louis'a, więc nie będę się sprzeczać, jak nakazuje Biblia :)
Co do bycia "paralegal", nie zgodzę się, nawiązując do moich znajomych, którzy pracowali np. w supermarkecie, czy na zmywaku, bo nie dostali się za pierwszym, czy drugim razem na wymarzone studia. Żadna praca nie hańbi, a za którymś razem się im udało. Nie uważam to za oznakę snobizmu. Rachel raczej byłaby dla mnie snobką, jakby uważała się za "wszystkowiedzącą" córkę swojego wpływowego i bogatego tatusia (a ona, przez długi czas nie przyznawała się do pokrewieństwa).
Ten wątek z Harvardem jest trochę naciągany, coś musieli dla niej wymyślić, a nie wyślą jej gdzieś indziej na studia, bo musieliby usunąć postać, bo raczej nie sądzę, żeby skupiali się jak tam Rachel sobie radzi na studiach. Mi nie przeszkadza jej postać, więc nie odbieram jej negatywnie, ale każdy jest inny i każdy odbiera wszystko inaczej w tym magia świata ;)
Przyznaje, że nie jestem wielkim fanem Rachel- Zdecydowanie wolę Donne i Jessice- jednakże nie pałam do niej niechęcią. Jej postać nie wzbudza u mnie większych emocji.
Nie chcę skłamać, ale w poprzednim sezonie bodajże Mike stwierdził, że przecież oprócz Harvardu jest mnóstwo innych świetnych uczelni, na które może pójśc. Rachel w odpowiedzi stwierdziła, że owszem są, ale wtedy nie mogłaby pracować w Pearson Hardman- to właśnie uznaję za snobizm, czyli otaczaniem tej firmy swoistym fetyszem. Rozumiem, że czyni tak Louis, ale on jest jedyny w swoim rodzaju ;-)
Sama Rachel wspomniała, że Harvey ( i w sumie Jessice również) ledwo mają pojęcie o jej istnieniu. Na przyjaźń i równorzędne traktowanie może liczyć jedynie ze strony sekretarki Donny. Mike`a nie liczę, bo podłoże ich znajomości i ich specyfika nie ma nic wspólnego z zawodowymi relacjami. Reasumując- chciałaby tam pracować, głównie po to, by coś udownić najważniejszym personom w tej firmie, zdobyć ich szacunek? Co ją ciągnie tak do tej kancelarii jak nie snobistyczny kult jaki ją otacza? Miałkie to i płytkie.
Donna jest zdecydowanie moją ulubioną postacią i Louis oczywiście ;)
Tak, racja, Mike zasugerował jej inne uczelnie i racja, że ona odpowiedziała tak, a nie inaczej. W sumie to ja sama chciałabym pracować w takiej firmie, gdzie mój przełożony zabierałby mnie na kąpiele błotne, albo najlepsze steki jakie kiedykolwiek dane mi będzie jeść ;)
A tak poważnie, to to akurat się scenarzystom nie udało. Ja myślę, że praca tam, to tylko jeden z powodów dla którego chciałaby studiować na Harvardzie. Nie wiem czy chce coś udowodnić Jessice i reszcie, ale na pewno chce coś udowodnić ojcu i sobie.
Może Jessica i Harvey nie skupiają swojej uwagi na niej i nie traktują jej jak równej sobie bo nie ma powodu, żeby ją tak traktowali, ale widać, że budzi sympatię Louis'a i ma swój własny gabinet;)
Zobaczymy jak dalej poprowadzą tą postać, bo wszystko nie może się wiecznie kręcić wokół Harvardu.
Tylko Rachel w serialu reprezentuje marzenia, które nie mogą się ziścić, a co innego w życiu marzyć, a co innego realizować marzenia, co znakomicie pokazała scena gdy wchodzi do gabinetu Mike'a i patrzy na dyplom ukończenia Harvardu, czy wcześniej jej dylematy, czy zapłacić za zdanie egzaminu na studia, czy nie ....
I to właśnie mi się podoba w tej postaci, że ona nie idzie na skróty, mimo że pewnie mogłaby jakoś wykorzystać wpływy ojca, albo jednak zapłacić za egzamin, a jednak wybrała trudniejszą drogę, ale honorową.
Bez Mike to chyba nie byłoby serialu. Same sprawy prawnicze nie są takie ciekawe i są dość schematyczne. W tym serialu bardziej chodzi o relacji pomiędzy nimi.
No właśnie to może być problem. Na początku jednym z głównych wątków serialu był fakt, że człowiek bez studiów udaje prawnika. Z czasem twórcy zaczęli pogłębiać inne historie, tym samym zmniejszając rolę Mike'a. Ale nie mogli i nie mogą całkowicie porzucić tego wątku (bo przecież na początku o to przede wszystkim chodziło) i mam wrażenie, że czasem ciągną to już na siłę. Chyba ktoś kto miał taki a nie inny pomysł na serial nie przemyślał do końca co z tym zrobi, jeśli powstaną kolejne sezony :P
A w Rachel denerwuje mnie bardziej aktorka niż postać. Bo charakter ma z odcinka na odcinek coraz lepszy.
Dokładnie co do aktora mogli wybrać lepiej, a co do postaci to wydaje mi się czasem, że Mike ma coś w rodzaju kompleksu Boga, jakiś taki za arogancki dla mnie.
Mam to samo od 1 odcinka tego serialu :) Na początku miałam wrażenie, że jej głównym zadaniem jest kręcenie tyłkiem przed kamerą i tym podobne zadania wizualne. Teraz trochę ulepszyli jej rolę, ale i tak mnie denerwują jej słodkie uśmieszki :P
Popieram ;) Nie wiem, może nie patrze na nią jako na postać serialu tylko stricte kobietę Meghan Markle, wydaje mi się wręcz idealna, wygląda naturalnie tak jakby nie miała w ogóle "tapety" ;) Jak siostra poleciła mi ten serial myślałem że będę oglądał tylko żeby popatrzeć na tą aktorkę, ale już po 1 odc okazało się że nie tylko. A co do samej postaci Rachel to może nie lubicie jej dlatego, że wy na jej miejscu wolelibyście płaszczyć się przed niedoceniającym tatusiem żeby załatwił Harvard pod stołem - tak nie myślcie że w USA tak nie ma, to jest taka "polaczkowa" mentalność wszystko na tacy chciałby każdy dostać ale niestety niektórzy wolą wszystko osiągnąć sami dlatego postać Rachel jak najbardziej na plus, w dodatku gdy Mike przyznaje się jej do wszystkiego nie wydaje go, a jestem pewien że Louis zrobiłby to tym bardziej nie wiedząc że Jessica, Donna i Harvey wiedzą to. Tak więc moim skromnym zdaniem
postacie pozytywne : Donna, Rachel
neutralne : Harvey, Louis, Jessica, Mike
negatywne : Hardmann, Tanner (chociaż Harvey ze swoim cwaniactwem też zasluguje)
ojej, akurat tapetę to widać u niej bardziej niż u innych postaci kobiecych w serialu, makijaż, choć mocny, jest już naturalniejszy nawet u Jessiki.
Martwi mnie pogląd, że nie darzenie sympatią tej postaci klasyfikujesz jako "polaczkowatość", zarzucasz stereotypem, bez żadnych argumentów natychmiast określasz mentalność widza, taka wypowiedz mówi raczej bardziej o tobie.
Drażni mnie Rachel, drażnią mnie wątki z nią, ma bardzo irytujący charakter, dla mnie sceny z Rachel są scenami nudnymi i straconymi, chętnie pozbyłabym się tej bohaterki. Ma denerwujący charakter, długo pogrywała z Mike'm, jest osobą, która w relacjach zawsze musi być na pierwszym planie, cały czas mówi o sobie, a na koniec i tak ma do wszystkich o wszystko pretensje, chyba, że będą obchodzić się z nią jak z jajkiem, a jej wszystkie potrzeby będą załatwiane natychmiast, bo przecież są priorytetem. Drażni mnie to, w jaki sposób została napisana jej postać.
To nie oznacza, że "na jej miejscu płaszczyłabym się przed niedoceniającym tatusiem"- to niejasne podejście i taka interpretacja jest niezrozumiała.
A moze po prostu masz butthurt, ze jest dobra dupa z niej, koledzy w klasie sie jaraja, a ty jestes brzydka i masz pryszcze?
Nie każdemu sie Rachel podoba i zarzucanie jej tego że jest ładna to płytki argument. Mi się nie podoba ,są lepsze dziewczyny w serialu.
do czegoś trzeba się przyczepić! :) jak dla mnie to Rachel jest strzałem w dziesiątkę!
Fajny serial,a jakie budzi ciekawe i inteligentne dyskusje:) To, że Mike jest czasami denerwujący, bo w niektórych sytuacjach jest (sam odczuwałem niezadowolenie z jego niektórych zachowań) nie powoduje, że jest zły i trzeba go nie lubić. Niech każdy zastanowi się ile razy sam , w bardziej błahych sytuacjach, zachowywał się jak primadonna, obwiniał świat, innych za swoje porażki? A koleś w końcu zauważa swoje błędy. Poza tym jest spaczony (jak każdy z nas) pewnymi wydarzeniami z przeszłości. Jest idealistą? To chyba nie tak duże 'wady'?:) Było o Rachel, więc.. Rachel wg. mnie jest w porządku.. jeśli postawi na karierę prawnika, a nie na pracę w wymarzonej firmie.. w ogóle naprawdę czego chce..<?> no właśnie, może głównym jej i Waszym problemem jest jej niezdecydowanie..? . Czas zaakceptować obecny stan rzeczy lub wyruszyć na inną uczelnię, do innej kancelarii, podjąć ważną życiową decyzję. To, że tam nadal siedzi wg. mnie świadczy o tym, że albo jeszcze się nie zdecydowała,liczy na cud lub pasuje jej tak jak jest:) uf! joł!
Ja tam nie mam nic do Mike'a ;p W sumie nie wiem, czemu budzi negatywne emocje. Mnie jedynie zdenerwowało, że dał się tak podejść Jessice. Powinien od razu iść z tym do Harvey'ego, w końcu to Harvy go zatrudnił, nie raz ratował go z opresji, nawet chciał odejść z firmy, jeśli zwolniliby Mike'a.
Aaaale, jestem w stanie zrozumieć Mike'a, bał się o swój tyłek, więc nie myślał logicznie, w końcu ukrywanie prawdziwej tożsamości musi być bardzo stresujące i może się skończyć w więzieniu, więc biorąc pod uwagę, że nagle cały jego piękny świat mógł się zawalić, myślał tylko o sobie i nie widział innego wyjścia z sytuacji. Ludzie różnie zachowują się w stresie.
Mimo wszystko później chciał to naprawić, wiedział, że źle zrobił, kajał się przed Harvey'em (i bardzo dobrze, że Harvey dał mu odczuć, że jest na niego wściekły, choć uważam, że zbyt długo się wściekał). No i zachowanie Mike'a ostatnio z Louis'em-tak się nie robi (ale to po części wina Harvey'go) i też mam nadzieję, że teraz Louis da mu odczuć, że jest na niego wściekły ;p (choć ogólnie, dobrze że tak się stało, dzięki takim scenom, serial budzi emocje)
Niektórzy uważają, że bez Mike serial byłby lepszy. Nie byłby! Przecież Mike jest świetny w relacjach Harvey-Mike, Louis-Mike.
Choć mimo wszystko uważam, że scenarzyści w 2 sezonie trochę się pogubili z tą postacią, Mike zamiast wykorzystywać tą swoją super-fotograficzną pamięć, bardziej zwykle, po ludzku się wymądrzał, ale to nie wiana Mike'a tylko scenarzystów. Uf! joł! ;)
Reachel - Pół na pół
Donna - BIG TAK - to chyba najbardziej barwna i kolorowa postać w tym serialu ^^ (i nie chodzi mi tutaj o włosy xD)
Mike - Tak (to on i Harvey przekonali mnie do oglądania tego serialu w pierwszym sezonie, to że później są odgrzewane kotlety to już inna sprawa)
Harvey - Tak
Louis - Tak, tak i jeszcze raz tak - Świetna postać i aktor który ją gra, chyba się po prostu urodził specjalnie dla tej roli :)
Jessica - Nie, nie i jeszcze raz nie ponieważ jej twarz, no po prostu zero ekspresji - mumia : D