No proszę, wystarczyło zmniejszyć ilość Mike'a w odcinku, olać jego życie prywatne, a poziom serialu poszybował w górę.
Byłoby bardzo dobrze, gdyby nie druga najbardziej denerwująca osoba, czyli Rachel.
Ale ogólnie: duża poprawa :)
Jest. Obejrzysz :P
you mad bro? :>
PS. Ale wiesz, ja jestem stronnicza i może bardziej skupiałam się na Louisie i temu wydawało mi się, że jest go więcej ;)
Właśnie scenki z Louis'em są najlepsze w tym odc. Uśmiałam się równo :)
Mogło być trochę mniej Rachel, za to Mr. Litt przekomiczny - LMAO!
Całkiem dobry ten odcinek. Najlepsza była rozmowa o fryzurze Harveya :) Dużo cytatów z popkultury - to lubie. Ciekawiło mnie jak wprowadzą tą nową blondyne do serialu i kancelarii, ale ta wojenka z Louisem była taka sobie... Za duzo w tym było komedii, za mało prawdziwego hardkoru. "Problemy" Rachel z ojcem i to jej wypłakiwanie sie na ramieniu Mike'a - żenujace.
Ten odcinek to owszem, duża poprawa - ale i tak Suits przestało kręcić i wciągać. Brakuje takiej postaci jaką była Jenny, kogoś prawdziwego, pozytywnego i ciepłego.
Yyyyy, pozwolisz, że się nie zgodzę odnośnie Jenny :P
W tym serialu kobiety są albo awesome, jak Jessica i Donna, ale dupowate, jak Rachel i Jenny (nie wypowiadam się o innych postaciach drugoplanowych).
Jeżeli Suits odstawi na bok życie prywatne Mike'a i skupi się na kancelarii, to ma szansę na powrót do poprzedniego poziomu. Ale spadek jest wyraźny, masz rację (kto podmienił Harveya??).
A ja sie zgodze co do Jenny. Dla mnie ona od początku byla ok, za to Rachel - od poczatku nie do zniesienia.
Odcinek był dobry :D
Szczególnie wojna Louisa z Katriną (o ile się nie mylę>?)
Mike trochę mnie też drażni ale da się przeżyć gorzej z Rachel
A ja znowu zawiedziony. Nie wiem, ale jak dla mnie zero klimatu z pierwszego sezonu. Chciałbym zobaczyć jakiś proces w końcu. Ciekawy proces, bo jak na razie to sąd służy tutaj jedynie jako miejsce do robienia sobie wzajemnych żartów i dowcipów. Trochę to żenujące. Brakuje mi też rywalizacji. Czy ktoś jeszcze pamięta te czasy kiedy w Pearson Hardman każdy musiał udowadniać swoją wartość? Harvey rywalizował z Luisem, Mike z Garym. Ta kancelaria żyła! Teraz to jest jakaś parodia serialu prawniczego. Zero emocji. Jak pojawia się jakiś problem to nagle Mike wyciąga rozwiązanie z kapelusza. Już nawet nie pokazują jak do tego doszedł. Że przeglądał cala noc jakieś notatki, czy zeznania. Nic! Spotyka się rano z Harveyem, podaje mu rozwiązanie. Koniec problemu. Już nie wiem czy to Suits ma teraz tak hoojowy scenariusz, czy po prostu wydaje mi się hoojowy bo zacząłem oglądać Good Wife.
Nie znam GW wiec się nie wypowiem, ale co do reszty zgadzam się z tobą.
Suits miało być dla mnie fajnym serialem prawniczym, lżejszą wersja procedurala, z humorem na wysokim poziomie, z jak to mówią hamerykany witty banter, interesującymi postaciami - krótko mówiąc rozrywka dla inteligentnego widza, z naciskiem na rozrywka.
Zaczęło się spoko, chociaż Mike wkurzał, a wątki romansowe były na poziomie Glee.
Natomiast nowe odcinki to już obrażanie widza. Mike stał się kaznodzieja, Harvey właściwie nie wiadomo co robi w kancelarii bo tylko się snuje i drze ryja. A co mnie najbardziej wkurza, to że w nowych odcinkach adwokaci bawią się w prawo. Klienta się poniża, oskarża, w sądzie odbywa się szopka, osobiste porachunki stawiane są przed pracą.
Ale i tak ostatni odcinek to duuuuża poprawa w porównaniu z tym, jak zaczęli w styczniu :)
WIĘCEJ KANCELARII!! MNIEJ OSOBISTYCH PROBLEMÓW!!
No właśnie, w tym odcinku dopiero przypomniało mi się, dlaczego kiedyś lubiłam Harveya! Mike-kaznodzieja i buntownik z wyboru całkowicie go przyćmił. Rzygać się chciało ;]
Mam nadzieje ze to nie koniec wojny między Louisem a Katriną. Kibicuje oczywiście Louisowi :) A ta Katrina mnie wkurza na podobnym poziomie co Hardman.
A mi się odcinek podobał, znacznie lepszy od 11, który pragnę puścić w niepamięć. Nie było źle. Chociaż nie podobało mi się, że ograniczono prywatne życie Mike'a, na rzecz prywatnego życia Rachel. Nie tędy droga. Zaserwowano nam w tym odcinku zapłakaną Rachel, zamiast zdruzgotanego Mike'a. W zasadzie na jego wyszło. Gdyby ograniczyć ich sceny do pracy, byłoby pięknie.
Harvey i Jessica to piękna para. Naprawdę. Uwielbiam ich sceny razem. Czasami mam wrażenie, że Jess traktuje Harveya jak swojego dobermana i spuszcza go z łańcucha, gdy jest jej to na rękę. Jednak wyraźnie widać, że szanuje go. Najlepsza para tego serialu - być może dlatego, że nie łączą ich prywatne uczucia, a wzajemna lojalność i biznes.
Louise jak zawsze musi być takim popychadłem. Jednak taki już urok tej postaci. Jednak scena gdy Harvey okleił mu biuro plakatami - nieco żałosna. Czy facet w jego wieku powinien tak reagować, na taki niewybredny żart?
I na koniec: niezmiernie się cieszę, że wraca Hardman. Lubię tego gościa. Wprowadza nerwową atmosferę i napięcie. Na pewno będzie podkopywał zaufanie Harveya do Jess. Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek, bo Daniel zapowiada się obiecująco.
Też się cieszę z powrotu Hardmana, wątki Louisa świetne, a właśnie o to chodzi, że oni bawią się czasami jak dzieci - to rozluźnia atmosferę. Wolę sto razy jak sobie dokuczają niż jak Mike płacze po babci albo przeżywa swoje rozstania!
Bunk Moreland przerzucił się na prawo?
Przecież Pearson Hardman dopiero podnosi się z gruzów, a wy chcecie już niebanalne procesy?
A przy okazji powie mi ktoś tytuł utworu, który był podczas gdy Mike przyniósł Rachel jej wyniki egzaminów w ramce? Kojarzy mi się to trochę z dźwiękami The XX, jednak nie znam ich wszystkich utworów. Mam także jeszcze jedno pytanie, a raczej zagadkę. Podczas intra The Suits wpadł mi do głowy podobnie brzmiący utwór, jednak nie pamiętam już jak brzmiał. Nie znam ani tytułu, ani wykonawcy, pamiętam tylko, że był on podobnie brzmiący. Może ktoś pomóc i podać tytuł?
nie wiem czy dobrze zrozumiałam pytanie, ale w jednym odcinku faktycznie można było usłyszeć The XX , ich piosenka "Intro".
Moim zdaniem odcinek ok - chociaż mnie z koleji miny Luisa irytują - Wolałam go jak się nad sobą nie użalał tylko odwalał kawał dobrej roboty w sądzie i w kancelarii a teraz tylko płacze bo go Harvey nie lubi ble... Harvey i Jessica na plus uwielbiam ich potyczki słowne.. Ale wolałabym więcej mojego ulubieńca H. niż Luisa. Mike- ja go lubię i uważam że to logiczne że pomaga Harveyowi bo inaczej po co trzymałby go bez papierka. On jest genialny i ma świetną pamięć więc mi już brakowało tej efektywności, ostatnio tylko raczej "straty" przynosił. Za mało błysku Donny.. Już nie mogę się doczekać kolejnego odcinka będzie się działo...
niestety Suits zaczyna ssać, jeszcze nie ma tak zdecydowanego przeskoku jak w White Collar, ale i tak im więcej Rachel- panny ładna, ale zarówno postać jak i gra aktorska na poziomie Marysi z Pierwszej Miłości. Jak w najbliższych 2-3 odcinkach nie odnotuję jakiejkolwiek poprawy, to chyba zrezygnuję z dalszego oglądania- szkoda, bo pierwszy sezon bardzo dobry.