Właśnie, takie pytanie, czy ten serial łączy coś z Dr House'm ? Też tak wciąga i w jakimś momencie odcinka zaczyna cię wciągać i interesować, co będzie dalej ? I jeszcze jedno pytanie, nie za bardzo lubię dramatu, chociaż coś w styl house'a mogę obejrzeć. No właśnie, wyjaśnijcie mi, czy to jest klasyczny dramat, czy coś tam się dzieje w ogóle, rośnie jakieś napięcie, itp. ? Jest jakiś wątek problematyczny ?
Kwestia wciągnięcia się w serial jest bardziej osobista. Jedni wkręcą się przy pilocie, inni przy trzecim odcinku itd. Na mnie akurat serial podziałał natychmiastowo. Przede wszystkim świetne i ciekawe postacie, oraz błyskotliwe dialogi. Nie szukałbym podobieństw do Housa (czy w ogóle jakieś są?), jeśli chcesz dobrego serialu, to bierz się za Suits i nie będziesz żałować ;)
Sama formuła serialu mogłaby być inna, jeśli chodzi o napięcie to więcej go generował serial Układy z Glen Close - można było się tu pokusić o bardziej rozbudowane sprawy i ostrzejsze batalie na sali sądowej, natomiast plus za ciekawe postacie szczególnie Rick Hoffman jako Louis Litt powala - ponoć w wielu kancelariach sieciowych w Warszawie ktoś już dostał pseudo Litt.
Nie potrzebnie jednak z głównego bohatera robi się nadczłowieka z tą fotograficzną pamięcią i wcale nie jest to najciekawsza postać w serialu, wielki plus za fajne pokazanie kancelarii Pearson Hardman, aż nie chce się wierzyć, że to fikcyjna firma wymyślona na potrzeby serialu.
Myślę, ze jednak coś oba seriale łączy... subtelność pokazania prywatnej strony postaci. Pokazane są postaci w pracy bez zagłębiania się w motywy czy wyjaśniania przeszłości. Trochę sie pokazuje ale subtelnie, żeby widz czuł niedosyt i tajemniczość. Z takimi postaciami można zrobić wszystko, zwroty akcji nawet o 300%. Postacie szare a nie czarne czy białe... taki styl. To jedyna wspólna cecha obu seriali jaką znalazłam. Może się mylę?
Wraz z kolejnymi odcinkami wiemy coraz więcej postaciach, o pracy Harveya w prokuraturze, czy romansie z Donną, nie potrzebna nam wiwisekcja postaci od przedszkola, mniej więcej też wiemy kto jest dobry, a kto zły z tym, że Louis Litt budzi też sympatię scena w której na pogrzebie żony Hardmana zdejmuje młodemu pracownikowi wstążkę symbolizującą walkę z rakiem - po prostu perełka.
Zdecydowałem się na pooglądanie 1 odcinka i powiem wam, że serial ten mnie bardzo zaciekawił, mam nadzieje, że w kolejnych odcinkach rozkręci się to na dobre, oba seriale łączy jednak kilka rzeczy, a podstawowym aspektem są dialogi, które, podobnie jak w housie, są dynamiczne i inteligentne.
on jemu tę wstążkę zdejmuje chyba niekoniecznie jedynie z powodu chęci wyrażenia solidarności... :) Co do atrakcyjności serialu, to podnosi ją też sama fabuła osadzona w firmie prawniczej, w korporacji... jednak zdecydowana większość z nas patrzy na to jak na igrzyska w Rzymie :) Pracuję w branży o jakieś 500% różniącej się od prawniczej, o innych priorytetach i dla mnie oglądanie tego serialu jest jak oglądanie Star Treka :)
Dziś ten świat jest także w Polsce, bo mamy duże kancelarie krajowe i międzynarodowe sieciowe z partnerami, gdzie pracuje się w podobnym stresie, choć jest pewno mniej wesoło, zdecydowanie bardziej monotonnie, bo mamy specjalizację, ale ta walka o władzę, wpływy toczyć się może w każdej firmie i prawie każda ma jakiegoś swojego Louisa Litta.
To też nie jest mój świat, ale trudno to porównywać do Star Treka
Wydawało mi się, ze dokładnie się wyraziłam... ale jeśli trzeba przetłumaczyć..... Serial ma tyle do Star Treka, co ja do branży prawniczej (mniej więcej) :) JUz nie będę tego wyjaśniać jesli pozwolicie.Każdy ma swoje przemyślenia. Koniec kropka. Bez odbioru.
JUz nie będę tego wyjaśniać jesli pozwolicie. Poza tym niepotrzebnie zczęłam pisać.....tak trudno wyrazić coś pisząc...zawsze jestesmy odczytani jakoś inaczej.... każdy widzi to co chce widzieć :) Nie mówiłam, ze nie ma w Polsce korporacji czy firm prawniczych, ale jednak mało kogo stać na 1000 $ za godzinę :) To jest jednak dość odległy świat, przynajmniej odległy ode mnie i to, że w Polsce są korporacje tego nie zmieni, będzie nadal odległy. Nie stres miałam na myśli tak do końca...NIe wiem jak to jeszcze wyrazić, by ograniczyć dopatrywania się Bóg wie czego między wierszami. Jak mówiła moja babcia patrząc na amerykańskie seriale...."wielki świat", myślę, ze mimo iż zdajemy sobie sprawę z istnienia go gdzies obok nas, nadal jest nam odległy. Dlatego tak dobrze się to ogląda...intrygi i Luisów mamy wszędzie, ale nie tak ładnie opakowanych :)))))
Tylko trudno nawet porównywać tą rzeczywistość z wielkiego świata do Star Treka, bo w warstwie fabularnej serial jest bardziej realistyczny, niż nasze "Prawo Agaty" gdzie dwóch prawników z Warszawy jedzie do małego miasta, żeby prowadzić sprawę o molestowaniem seksualne. Sami bohaterowie nie są nieskazitelni, to krwiste postacie, na tym tle my mamy taką papkę, z prawnikami wyjętymi jak z laurki w Prawie Agaty - to widać dobrze szczególnie na tle lepszego drugiego sezonu serialu, który wyraźnie się rozkręcił.
Nie rozumiem co to w ogóle za porównanie o.O... A jeśli chodzi o mnie, to nie cierpię House'a, ale za to Suits uwielbiam.
Jest wiele analogi House - Suits. Moim zdaniem widać je na 1. rzut oka.
Genialny, chamski, bez życia prywatnego specjalista w swojej dziedzinie. Kieruje on bardzo inteligentnym podmiotem (w Housie 3-4 w Suits 1). Przełożona to kobieta. Między naszym egocentrykiem, a szefową jest wiele niedomówień. W obu przypadkach była mowa o nieudanych związkach. Postać Willsona zastąpiono Louisem. Panowie rywalizują i robią sobie żarty. :)
Odcinek to 1 sprawa. Podobnie jak w Housie. Czasami przy zakończeniu sezonu zdarza się, że sprawa trwa dłużej. W housie było podobnie.
Mógłbym pisać dalej, ale nie będę spoilerował.
Nie ma co się zastanawiać tylko oglądać.