Zaczęłam od książki, ale nie mogłam się doczekać aż cały ośmioodcinkowy miniserial będzie dostępny. Obejrzałam dopiero dwa odcinki, a książkę mam przeczytaną do połowy. ale już na początku jeden szczegół mi "zgrzyta". W książce jest on - Paul Duffy i on - Jonathan Klein. Dwóch mężczyzn. A w serialu mamy Paulę Duffy i Joannę Klein - dwie kobiety. Komuś ewidentnie przeszkadzało, że Andy porusza się w świecie zdominowanym przez mężczyzn... Albo scenarzysta Mark Bomback jest zdeklarowanym feministą... ;) Za to wszystkie ministry i psycholożki z naszego rodzimego grajdoła, walczące o zachowanie parytetów, powinny być zadowolone ;)
Spokojnie, wyluzuj. Musieli dodać jakieś postacie kobiece, bo inaczej wyglądałoby to trochę dziwnie jakbyśmy mieli tylko jedną bohaterkę, czyli matkę Jacoba, a cała reszta to faceci. I nie mieszaj w to poprawności politycznej, bo to nie ma nic do rzeczy.
W książce tak było. I po skończonej lekturze doszłam do wniosku, że faceci są symbolem zła: agresji, brutalności, działania pod wpływem impulsu, łamania prawa. Tak przynajmniej to odebrałam. Andy - mimo że w jego rodzinie mężczyźni byli właśnie tacy - postanowił iść inną drogą i tego chciał dla syna... Moim zdaniem, serial stracił na tym, że zrezygnowano z dwóch mężczyzn na rzecz kobiet. Bo ci mężczyźni byli tacy jak Andy. W ten sposób mmożna było pokazać, że mężczyźni mogą być inni niż ojciec i dziadek Andrew, ojca Jacoba.