Chyba najlepiej zacząć od plusów.
Plusy
1. Zdjęcia! realizacja, scenografia - wszystko było tak realistyczne.
2. Wiarygodni bohaterowie, dobrze zagrani. Szef z zasadami, ambitna policjantka i trochę rozgarnięty trzeci do paczki.
3. Klimat, niezaprzeczalnie był.
Niedociągnięcia
1. Jesteś morderca (w tym przypadku raczej czyścicielem), ćwiartujesz ciało by łatwiej się go pozbyć, ew. utrudnić identyfikację, zamysł pewnie taki, by zwierzątka wodne szybko się tym zajęły. Co robisz? Wyrzucasz rękę, kurtkę z paragonem w plastikowej torbie do wody (?).
Znalezienie rachunku z hotelu, pomijam fakt, że raczej nikt takich rzeczy nie robi (nie zostawia sobie paragonów z restauracji hotelowej), było najgorszym posunięciem scenarzystów, tym bardziej, że to odkrycie było przełomowym momentem w sprawie.
2. Kluczyk do kłódki znaleziony w spodniach Eirikura.
Ex-zięć to szef policji, mieszkają razem w jednym domu. Akurat w tym czasie Andri robi pranie, akurat bierze te spodnie z których wypada akurat ten kluczyk - bardzo naciągane, bardzo. "Nie myślałem logicznie" - podczas pożaru, można zrozumieć, ale później?
Takich sytuacji "przypadkowych" w serialu było więcej.
Trochę oklepane schematy - problemy współczesnego społeczeństwa, konflikty pokoleniowe/rodzinne, chciwość polityków, ciężkie sprawy z przeszłości, policjant z problemami.
Ciekawostki
1. Czy oni tam się w ogóle zapinają? 3/4 serialu biegają w rozpiętych kurtkach.
2. Czy policjanci na Islandii nie mogą nosić broni? (oczywiście, że mogą). Czemu więc, przy każdej większej akcji (ściganie inżyniera, ostatnia scena w przetwórni) bronią się pałkami, deskami... albo niczym?
Dobry serial, klimatyczny, nieźle zrealizowany, ale z trochę kulejącą fabułą.
tak, zdecydowanie warto zobaczyć dla klimatu; przejrzałem galerię zdjęć i już wiedziałem, że to obejrzę.
jesli chodzi o ten kluczyk to fakt, bardzo to było naciągane, przecież wystarczyło ten kluczyk gdzieś od razu wyrzucić. nie wiem jak mógł po prostu go schować do kieszeni i zabrać do domu. powinien od razu schować ubrania w których był, tak żeby ich nikt nie znalazł. w serialu "Broadchurch" jest taka sytuacja jeśli chodzi o sprawcę. prosty zabieg, który ma spowodować zwiększenie emocji u widza; winnym jest osoba z rodziny prowadzącego śledztwo. generalnie po pierwszym odcicnku spodziewałem się innego rozwoju fabuły, szczególnie jeśli chodzi o sprawę z murzynkami. wszystkie odcinki były bardzo proste; nagle ostatnie dwa się zbyt pogmatwały; generalnie koniec i winny mnie jakoś nie zadowoliły. i te schematy: to co chociażby w wspomnianym "Broadchurch": mała mieścina, gdzie się wszyscy znają, policjant po przejściach, sprawa z przeszłości, konflikty w rodzinie. to samo tylko, że inna lokalizacja. niemniej to pierwszy islandzki serial jaki widziałem, ale po prostu nie ma większego wyboru jeśli chodzi o kraj, w którym żyje dwa razy mniej ludzi niż we Wrocławiu czy Łodzi. Literatury też jakoś wybitnej nie mają, ale w pełni rekomensuje to jedno: muzyka.
UWAGA SPOJLERY DOTYCZĄCE SERIALU BROADCHURCH W WYPOWIEDZI POWYŻEJ. zapomniałem napisać na początku a już nie moge edytować.
i ta lawina... (celowo wzbudzając lawinę ładunkiem jest się od miejsca duuuużo dalej, ale ok przymknijmy oko; byli na prostym zboczu, wiec chyba zeszła na nich zakręcająca lawina, ale ok przymknijmy oko; lawina, zasypała auta i drogę, ale nie nich, ale ok przymknijmy oko; położyli faceta na noszach i trzymali x godzin na mrozie- nie umarł, umarł od podniesienia noszy, nie okey, nie mogę już dłużej przymykać oka)
Nierealność całego motywu, zostawiła u mnie niesmak, aż do końca serialu, pomimo zacnych, wymienionych plusów.
Faktycznie, nie pozbycie się kluczyka wydaje się absurdalne, ale z drugiej strony, jestem w stanie uwierzyć, że w emocjach mógł zapomnieć. W końcu nie codziennie żywcem spala się człowieka.
Co do rozpiętych kurtek, to mnie bardziej zastanawiało, że nigdy nie noszą czapek. Temperatury grubo poniżej zera, śnieg sypie prawie cały czas, a jedyną czapkę to nosił chyba Hjortur i to też nie z powodu zimna.
Mimo wszystko, serial bardzo mi się podobał. Rewelacyjny klimat, dobra muzyka, aktorzy dobrzy. Zimno, ciemno i zagadkowo. I bardzo dobra czołówka. Czekam niecierpliwie na drugi sezon.
Mnie oglądało się dobrze, wszystkie niedociągnięcia w sumie odpuszczałam (chociaż owszem, rozpięte kurtki nieco rzucały się w oczy ;)).
Ale najbardziej wkurzył mnie w sumie ostatni odcinek i kulminacyjna scena w przetwórni. Policjantka słyszy strzał na dole (czyli jest niebezpiecznie), dzieciak mówi jej przez drzwi, że jest sam (czyli bezpieczny w zamkniętym gabinecie!), a ona zamiast biec na pomoc partnerowi i wrócić po dziecko dopiero jak ogarną sytuację, przez kilka dobrych minut szuka kluczy, a potem zabiera dziecko na dół, choć nie ma pojęcia, co tam zastanie. A ma wszystkie przesłanki, żeby podejrzewać, że nic dobrego (zresztą widać, że ma tego świadomość, bo daje chłopcu kamizelkę). Owszem, Maggi się denerwował w zamknięciu, ale przynajmniej nie musiał uciekać przed facetem ze strzelbą i nikt mu nie groził przystawionym do gardła nożem. Tak bardzo nie rozumiem tej decyzji, podjętej przez bohaterkę przecież bystrą i rozgarniętą, że popsuło mi to zupełnie ostatnie minuty serialu.
Parę niedociągnięć i niedopowiedzeń było:
- te rozpięte kurtki też mnie irytowały
- nie wyjaśniono sprawy Murzynek - kto, po co je przewoził i dla kogo, no i co dalej z nimi
- ten niby mechanik z promu - mętne
- żona burmistrza - jaka była jej rola, kim był ten starszy w okularach, czy ona spała z uczniem?