PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=857518}

Wiedźmin: Rodowód krwi

The Witcher: Blood Origin
3,5 13 656
ocen
3,5 10 1 13656
3,3 7
ocen krytyków
Wiedźmin: Rodowód krwi
powrót do forum serialu Wiedźmin: Rodowód krwi

Nic dodać nic ująć. Tylko twórczość Netflixa w pełnej krasie. Przepis jest prosty i niezmienny ma być kolorowo i dużo homo a reszta nieważna.

No i Rodowód Krwi prezentuje się właśnie tak. Aktorzy paradują w ciuchach z lumpeksu. Widzimy wielkie puste miasta "elfów" które wyglądają jakby projektowali je Sumerowie. No ale jest kolorowo i jednopłuciowo. Czy to ma sens ? No nie ale po co sens skoro jest homo a to się liczy.

Fabuła tego gniotu przypomina sesję z D&D w wykonaniu gimnazjalistów którzy w grę grają po raz pierwszy. Aby nie musieć co raz tworzyć nowej postaci zakładają swojej "pancerz fabularny" który sprawia, że gdy tylko ma paść morderczy cios to potwór poślizguje się albo też pojawia się tajemniczy łowca nagród i go zabija po czym znika bez wyjaśnień. Jaki to ma związek z Wiedźminem ? Żaden. No ale jest nazwa i to ważne.

Na pierwszym planie tej szmiry mamy więc wesołą i kolorową drożynkę postaci jednowymiarowych. Wyglądają dosłownie jak ekipa stworzona przez gimnazjalistów grających w D&D. Każdy z innej bajki, zero spójności ale "achoj przygodo jedziemy, bedzie ogień". No i ogień jest ale tylko w gaciach scenarzystów. Bo wygląda to przynajmniej koślawo. Fabuła to takie komando na sterydach- czyli ci źli wbiegają pod miecz dobrym a dobrzy koszą każdego bez problemu i są najlepsijsi na świecie. Problem w tym że Netflixowi twórcy w przeciwieństwie do autorów klasyka z Arnim podchodzą do sprawy na poważnie. Tymczasem widz oglądając nie może pozbyć się z ust posmaku groteski. Kreacje aktorskie są przesadzone każda w inną stronę i to tak bardzo że chwilowo wręcz nie da się patrzeć. Chwilami ma się wrażenie, że amatorski zespół dziecięcy z pobliskiego domu kultury zagrałby to lepiej.

Praktycznie nic w serialu nie trzyma się kupy jeśli choć na chwilę zaczniemy myśleć. Wielki plan głównego złego którego poznajemy po tym że jest czarny, wielki i zły -dosłownie, to zabić wszystkich a potem jakoś to będzie. Przypominają się przy tym antagoniści z początkowych odcinków Xeny którzy wpadali do wioski i robili demolkę bo byli źli. Tam jednak to działało bo przynajmniej było realizowane z przymrożeniem oka tutaj z kolei mamy sztuczny patos i pseudofilozoficzne dyrdymały.

Całość zaś związano poprzecieranym, sparciałym sznurkiem i podano pod nazwą "Wiedźmin".

Podsumowując mamy fabularne dno, aktorskie dno i kostiumowe dno den. Losowość lokacji i wydarzeń przyprawia widza o palpitacje gdyż wygląda jakby twórca chciał złapać wszystkie sroki za ogon. Brakuje spójności zarówno w historii jak i kreacjach. Obok więc wyjętej żywcem z Chin elfki kung-fu, paraduje wiking elf a zaraz za nim idzie szczerbata karlica i afrykańska śpiewająca elfka. Walczą zaś raz to z mongołami a raz z innymi generycznymi pionkami wysyłanymi stadami tylko po to by się coś działo. No i tak przez sześć epizodów.

Czy warto oglądać ? Zdecydowanie nie. No chyba, że chcecie włączyć coś przy czym szybko uśniecie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones